Zdecydowałam się na zrobienie prawa jazdy raczej późno, bo miałam już 24 lata. Nie było czasu, możliwości, trochę się bałam i tak zeszło. Potem wreszcie zapisałam się na kurs, ale strasznie długo to trwało. Egzaminy wewnętrzne, jazdy, doszkalanie i tak minął prawie rok. Najadłam się dużo nerwów i po prostu nie miałam siły, żeby pójść na prawdziwy egzamin. Coś tam straciło ważność, znowu się męczyłam i teraz wypadałoby już spróbować. Ale ja nie mogę... Wiele razy do tego podchodziłam, ale nie umiem się zmobilizować i zapisać. Strasznie boję się porażki.
Nasłuchałam się i naczytałam o egzaminach same straszne rzeczy. Moja koleżanka próbowała 6 razy i do dzisiaj prawka nie ma. Ludzie piszą jacy straszni są egzaminatorzy i jak specjalnie oblewają kursantów. Nie wiem czy zniosę to nerwowo, a z drugiej strony jest mi wstyd. Kurs sfinansowali rodzice i na razie to pieniądze wyrzucone w błoto. Wiem, że muszę doprowadzić sprawę do końca, a strach okazuje się silniejszy.
fot. Thinkstock
Mam jakąś obsesję na ten temat i wiem o tym dobrze. Na samą myśl o egzaminie robi mi się niedobrze. Ja nawet nie mogę spokojnie mijać budynku ośrodka szkolenia kierowców, bo coś mi się dzieje. Wystarczy, że jestem w okolicy albo widzę L-kę. Jeszcze tego brakuje, żebym po kursie musiała iść na kolejny, ale tym razem do psychiatry. Tak to niestety wygląda, bo ja nigdy niczego tak bardzo się nie obawiałam. Zupełnie tak, jakby od wyniku zależało moje życie, a tak nie jest. Mogę mieć prawko, ale nie muszę.
Czy któraś z Was też miała taki problem? Czasami sobie wmawiam wieczorem, że następnego dnia tam pójdę, zarezerwuję termin i wreszcie to zrobię. Oczywiście zawsze znajduję powód, dlaczego to jest niemożliwe...
O co tu chodzi?
Gabrysia
fot. Thinkstock
Nie wiem dlaczego tak to wygląda. W szkole nie byłam taka przewrażliwiona i chodziłam na sprawdziany nawet wtedy, kiedy mało co umiałam. Tak samo w czasie sesji na studiach. Czasami się nie udawało, poprawiałam i po sprawie. Jeździć raczej potrafię, przepisy znam, powinno pójść dobrze. Tylko muszę znaleźć odwagę...
Mnie się już nawet śni, że oblewam za 50 razem, wracam do domu z płaczem, rodzice się ze mnie śmieją. Nie wiem skąd to się bierze, bo oni tacy nie są. Ani ja taka beznadziejna, że będę się tyle męczyła z tym prawkiem.
Przyznam się do tego pierwszy raz w życiu, ale raz miałam termin i po prostu nie poszłam. Byłam sparaliżowana ze strachu.