Mam na imię Małgorzata i w marcu skończę trzydzieści lat. Mam wspaniałego męża, z którym mamy dwójkę dzieci. 7-letniego Błażejka i 4-letnią Julkę. Wraz z mężem wychowuję również jego syna z poprzedniego związku. Adam ma już 20 lat.
Jest ode mnie tylko o dziesięć lat młodszy, więc nigdy nie kazałam mu mówić do mnie mamo czy ciociu. Zawsze byłam dla niego Gosią. Jednak, jakby nie patrzeć, jestem jego macochą. Może i mamy bardziej przyjacielskie relacje, ale nadal jestem żoną jego ojca.
Gdy Adaś powiedział mi, że jego dziewczyna jest w ciąży, załamałam się. Po pierwsze, obciążył mnie tą wiedzą prosząc bym mu pomogła porozmawiać z ojcem, bo chłopak się boi powiedzieć tacie, że chce iść do pracy, bo chce zarobić na dziecko.
fot. Thinkstock
Nawet mi to zaimponowało, ale i tak nie wiedziałam co mu powiedzieć. Nie będę mu prawić morałów, bo jego ojciec też był młody jak on przyszedł na świat i też nie był w związku małżeńskim. Z drugiej strony, ja jestem jeszcze młoda, mam 30 lat, dwójkę małych dzieci, a już za parę miesięcy przyjdzie na świat dziecko, którego będę babcią.
Ja rozumiem, że ten problem może wydawać się wielu kobietom wyolbrzymiony, ale mnie sam fakt tego, że mam już tę trojkę z przodu trochę dobił. Zawsze to trzydzieści, a nie dwadzieścia-parę, no ale taka już jest kolej rzeczy.
Starzejemy się.
fot. Thinkstock
Jednak tego, że będę 30-letnią babcią nie mogę znieść! To jest okropne. Nie wiem czemu aż tak tego się boję. Może moja młodość już minęła...
Matko droga, jak to brzmi. Absurdalnie. Wiem to. Nie potrafię tego jednak przełamać.
Mój mąż zresztą też jest ode mnie starszy. Za rok równa czterdziestka, więc to już co innego. Poradzicie coś? Jakieś rady? A może któraś była w podobnej sytuacji?
Małgorzata