Mój problem zaczął się w smutnych okolicznościach. Zmarła moja babcia, która mieszkała na drugim końcu Polski i pojechaliśmy na jej pogrzeb. Na stypie poznałam resztę rodziny, o której nawet nie miałam pojęcia. Bardzo fajni ludzie i trochę się dziwię, że w ogóle nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Wśród nich był On... Nie wiem dlaczego, ale jak tylko go zobaczyłam, to modliłam się, żeby to był ktoś obcy. Wpadł mi w oko i do dzisiaj nie mogę się pozbierać.
Wypytałam ciotkę, kto to, a ona zdziwiona. „Jak to kto? Twój kuzyn!”... Dobrze wiedzieć, bo widzę go pierwszy raz w życiu. Sytuacja jakoś się rozwinęła i wreszcie zamieniliśmy kilka słów. Okazało się, że on też przyjechał na pogrzeb z Wrocławia, gdzie studiuje. Wreszcie wyszło na to, że wracał z nami. Uśmiałam się przy nim jak nigdy. Nie dość, że przystojny, to jeszcze taki wygadany i pogodny. Po prostu wpadłam.
fot. Thinkstock
Wymieniliśmy się numerami, bo miał do nas wpaść na obiad, kiedy będzie miał na to ochotę. Odezwał się, ale to on mnie zaprosił. Poszliśmy do restauracji i było naprawdę miło. Okazało się, że z niego taki kuzyn, że szkoda gadać. Dziesiąta woda po kisielu, jakieś pokrewieństwo między dziadkami. Dla mnie praktycznie żadna rodzina. Ale i tak krępowałam się tego, co zaczęłam do niego czuć. Miałam ochotę się z nim spotykać często, ale nie jak z kuzynem...
Wszystko rozwinęło się tak, że jesteśmy sobie bardzo bliscy. Nieoficjalnie jesteśmy razem i czuję, że nie mogłam lepiej trafić. Ale oczywiście nie mogę o tym nikomu powiedzieć, bo przecież takie bliskie kontakty z rodziną to chora sytuacja. Nikogo nie będzie interesowało, że nie jesteśmy ze sobą prawie w ogóle spokrewnieni. Jak kuzyn, to kuzyn. Rodzice na pewno by się wściekli.
fot. Thinkstock
Nareszcie jestem szczęśliwa. Długo nie miałam żadnego chłopaka. Jak ktoś się pojawiał, to i tak nic z tego nie wychodziło. Teraz jest inaczej, bo po prostu go pokochałam. Ale jak to ja, zawsze mam pod górkę i teraz musimy się ukrywać. To znaczy, ja muszę, bo on mówi, że to przecież żadna zbrodnia. Nie wiem co robić... Jak to się wyda, to chyba dostanę szlaban, a on będzie miał zakaz wstępu do naszego domu.
Chciałabym móc wszystkim powiedzieć, jak dobrze trafiłam, nie ukrywać się z niczym i próbować żyć normalnie, ale to nie jest takie proste. Ciekawe co by na to powiedziała reszta „rodziny” ze wsi... Czuję, że będzie z tego niezła afera. Albo lincz...
Nina