Zawsze marzyłam o wakacjach ze znajomymi. Wreszcie bez rodziców i rodzeństwa. Moglibyśmy robić, co tylko byśmy chcieli. Spanie do południa, wylegiwanie się na słońcu, szczere rozmowy, wieczorne ogniska i zabawa do samego rana... Dla wielu moich rówieśników to chleb powszedni, ale ja nigdy nie mogłam sobie na to pozwolić. Pochodzę z rodziny, w której na każdy grosz patrzy się przynajmniej kilka razy, zanim się go wyda. Co roku w lipcu wywożą nas do dziadków na wieś i tak spędzam miesiąc lub nawet półtora z młodszym rodzeństwem, babcią, dziadkiem, ich kurami i innymi zwierzakami. W tym roku miało być inaczej.
Od kilku miesięcy dorabiam sobie. To żadna specjalna praca, a zarobki tym bardziej. Po południu sprzątam nasz miejscowy sklep, układam towary, sprawdzam ich daty ważności i takie tam. Maksymalnie 2-3 godzinki dziennie, ale i tak nie każdego dnia. Wiadomo, że kokosów z tego nie mam. Nie skłamię, jeśli powiem, że do tej pory wydałam z tego może kilkanaście złotych. Całą resztę trzymam na później. Razem z koleżanką chcemy wybrać się nad morze. Jej znajomi z innego miasta (kiedyś chodziła tam do szkoły) także tam będą. To ma być fajny wypad w gronie rówieśników. Będzie mnie stać na opłacenie noclegów i jedzenia, ale na wszystko inne chyba mi nie wystarczy.
Strasznie chciałabym tam pojechać i nie martwić się o nic, ale nie wiem jak zostanę przyjęta. Koleżanka mówiła, że to bardzo fajni ludzie, którzy potrafią się bawić. Problem jest w tym, że ona zdaje sobie sprawę z mojej sytuacji finansowej, a oni pewnie nie. Zaproponują wypad do lokalu, wielki puchar lodów, rejs statkiem czy cokolwiek innego, a ja spalę się ze wstydu. Nie będę mogła mówić, że wolę siedzieć w domku, nie lubię lodów i boję się wody. Nie ukryję, że zwyczajnie nie stać mnie na wszystkie przyjemności. Gdybym była tam tylko z moją przyjaciółką, to pewnie nie dochodziłoby do takich sytuacji. A tak... Jestem przerażona, że wyjdę na biedaka. To nic miłego.
Marzę o tym wyjeździe i nie wiem co zrobić. Czy mam poprosić koleżankę o to, żeby wytłumaczyła znajomym moją sytuację? A może poprosić, żebyśmy pojechały same? W ogóle zrezygnować? Proszenie rodziców o dodatkowe pieniądze odpada. Mama pewnie zrobiłaby wszystko, żeby coś mi dołożyć, ale ja tak nie chcę. Nie chodzi o dumę, ale wiem, że oznaczałoby to gorsze wakacje dla mojego rodzeństwa.
Nie jestem materialistką, a nawet nie mam okazji, żeby kimś takim być. Nigdy nam się nie przelewało, więc nie marzyłam o nie wiadomo czym. Myślałam, że chociaż ten jeden wyjazd mi się uda. Zapracowałam na niego, ale wiadomo, że nie oznacza to beztroski. Muszę mieć na pobyt i dojazd w dwie strony. Przecież nie będę taka nieodpowiedzialna, że wydam wszystko na głupoty i pożyczę pieniądze na powrót. Potem rodzice musieliby za mnie oddawać.
Chciałam chociaż w jedne wakacje niczego się nie wstydzić, ale chyba wyjdzie jak zawsze. Będę wdzięczna za każdy głos. Czy same śmiałybyście się z kogoś takiego jak ja? Czy na moim miejscu zaryzykowałybyście?
Zuza