Witam,
nazywam się Karolina, a mój konkubent Rafał. Poznaliśmy się w niezwykle romantycznych okolicznościach. Była wczesna jesień, bal, taniec oraz pełnia. Po czterech miesiącach podjęliśmy decyzję o zamieszkaniu razem. Przez kilka miesięcy było cudownie, do czasu gdy założyliśmy razem firmę, którą kupił od mojego taty. Wziął duży kredyt, więc zrezygnowałam z funkcji ,,pracodawcy” w związku z tym, że trzeba byłoby płacić ogromny ZUS. Moje relacje z Rafałem uległy pogorszeniu do takiego stopnia, że każdy fizyczny kontakt traktuję obecnie nie jako przyjemność, ale obowiązek.
Kiedy przychodzę do pracy, myślę o końcu dnia, a szczególnie o momencie, kiedy pójdę spać i pogrążę się w tak głębokim śnie, że oderwę się od rzeczywistości. Czuję się zmuszona do bycia z nim, ponieważ utrzymywał mnie przez kilka miesięcy, z powodu nauki.
O ślubie to już przestał dawno mówić, zamiast tego pojawiło się w naszym życiu rozczarowanie, a raczej w moim, bo on uważa, że wszystko jest w porządku.
Najgorsze jest to, że widzę go 24 godziny na dobę. Przestał mnie szanować, natomiast zaczął mnie krytykować i upokarzać. Jestem w kropce, bo to zaszło za daleko. Związek polega na tym, że powinno się szanować partnera, a ja czuję się jak dziewczyna, która nie ma szacunku do własnej siebie. Jestem tak głupia, że mimo jego zachowania i tak lecę do niego jak ćma do ognia. Czuję się winna, co powoduje jeszcze większą odrazę do niego i do mnie. Doszło do tego, że zaczęłam brzydzić się własną sobą.
Nie wiem co mam robić, jak się wyprowadzę to będzie armagedon, a z drugiej strony będę wolna…
Karolina