Piszę ten list by poznać opinię innych kobiet, ponieważ według niektórych jestem wyrodną matką, zapatrzoną w siebie. Pięć lat temu urodziłam swoje pierwsze dziecko – córkę, a półtora roku później synka. Obie ciąże były dla mnie i męża zaskoczeniem ponieważ nie chcieliśmy mieć tak szybko potomstwa. Po pierwszym szoku związanym z ciążą, nawet się ucieszyliśmy. Przez całą ciążę byłam aktywna fizycznie, jak i zawodowo. Wszystko było w porządku, nikt z rodziny i znajomych nie protestował bo pracuję na jednej z warszawskich uczelni wyższych jako wykładowca. Prawdziwa masakra rozpoczęła się po porodzie…
Córkę urodziłam 19 maja 2010 roku, a ze szpitala wyszłam 3 dni później. Wtedy się zaczęły teksty rodziny i znajomych: „to teraz będziesz sobie wypoczywać z maluszkiem w domu” albo zaczęto mi planować najbliższe miesiące z dzieckiem. Niestety, ja miałam inne plany. Jeszcze w czasie ciąży zadecydowałam, że po porodzie zostanę z dzieckiem 2 tygodnie w domu, a potem wrócę do pracy. Miałam pełne poparcie męża. Rodzina niestety nie była tak zachwycona....
Według wszystkich po urodzeniu dziecka powinnam siedzieć w domu i 24 godziny na dobę wpatrywać się w dziecko. Ja kocham swoje dzieci najbardziej na świecie, ale gdybym została z nimi w domu to chyba bym oszalała.
Na szczęście po jakimś czasie wszyscy przyzwyczaili się do tego, że wróciłam do pracy zaraz po porodzie. Przy drugiej ciąży nie było aż takich afer, ale bywało gorąco. Pamiętajcie wszystkie młode mamy, nie dajcie się rodzinie i znajomym mimo tego, że macie małe dzieci to nie musicie rezygnować ze swoich planów i ambicji!
Agnieszka
Nie przyjmowali argumentu, że wychodzę do pracy tylko na parę godzin i to tylko 5 dni w tygodniu, w tym raz w weekend. W tym czasie małą miała zajmować się żona przyjaciela mojego męża, która wychowała już dwójkę swoich dzieci i na dodatek mieszka w naszej kamienicy. Te 2 tygodnie siedzenia w domu z dzieckiem to był istny dramat. Co chwile dzwonił telefon i wszyscy pytali się tylko o małą – jak śpi, czy płacze itp. Nikt nigdy nie zapytał się jak ja się czuję.
To przekonało mnie, że pora wrócić do pracy. W czasie 2 tygodni wolnego dosłownie chodziłam po ścianach i odliczałam dni do powrotu do pracy. I tak podczas weekendu majowego poinformowałam rodzinę, że wracam do pracy… Zaczęły się krzyki, że jestem nieodpowiedzialną i wyrodną matką. Szkoda tylko, że nie nikt nie pamięta o zasadzie szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko...