To chyba największa wpadka w moim życiu… Można się z tego śmiać, ale ja przeżyłam traumę i zrobiłam z siebie ogromną idiotkę. W ogóle nie pomyślałam i wyszło, jak wyszło. W weekend poszłam na urodziny synka mojej kuzynki. Niby mieszkamy w jednym mieście, ale nasze kontakty są raczej sporadyczne. Święta, śluby, pogrzeby. Nawet do siebie nie dzwonimy, więc to taka rodzina bardziej na papierze. No, ale było zaproszenie, więc trzeba iść. Zrobiłam to nawet z przyjemnością, bo nie widziałam ich od Wielkanocy.
Poprosiłam nawet o radę, czym się synek aktualnie bawi i co by chciał. Dowiedziałam się, która kreskówka jest aktualnie na tapecie i kupiłam mu kilka zabawek i gadżetów z tej serii. Wcześniej się upewniłam, że tych jeszcze nie ma. Do tego wymyśliłam, że dokupię baloniki z szóstką, bo tyle lat kończył i wielką kartkę urodzinową też z „6” na okładce. Fajnie by to wyszło, gdyby nie fakt, że to wcale nie były jego szóste urodziny…
fot. Thinkstock
Nawet bym się o tym nie dowiedziała, bo wszyscy zrobili dobrą minę do złej gry. Dziękujemy, siadaj, częstuj się, co u ciebie. Dzieciak zadowolony z prezentu i ogólnie sielanka. Dopiero pod koniec poszłam do jego pokoju i tam na ścianie wisiał jakiś dyplom z datą urodzenia. Aż mnie zamroczyło, bo szybko wyliczyłam, że kończy 5, a nie 6 lat. Skompromitowałam się strasznie i myślę, że po tej wpadce nasze stosunki z kuzynką będą jeszcze chłodniejsze. Ja bym się chyba na jej miejscu obraziła.
Zachowałam się jak kretynka. Bezczelnie uznałam, że wszystko wiem i poszłam na żywioł. Muszę docenić, że zachowali to dla siebie, ale wcale mi nie ulżyło. Teraz nie za bardzo wiem, co mam zrobić. Chodzi mi po głowie, żeby zadzwonić i przeprosić. Wytłumaczyć się przepracowaniem albo lekami, które biorę… Żadnych nie łykam, ale inaczej tego uzasadnić nie umiem.
fot. Thinkstock
Nie wiem skąd mi się wzięło to 6 lat. Powinnam pamiętać, że oni chwilę wcześniej obchodzili 6. rocznicę ślubu, a dziecko się urodziło dopiero rok później! A z moich wyliczeń wyszło na to, że ona stała przed ołtarzem w 9. miesiącu ciąży albo z maleństwem na rękach. Strasznie mi teraz głupio, bo zawsze byłam taka dokładna i trzeźwo myślałam. Teraz totalne zaćmienie umysłu.
Co teraz? Udawać, że się nie zorientowałam i poczekać, aż wszyscy o tym zapomną? Nie wydaje mi się, żeby tak łatwo wymazali to z pamięci. Dla rodziców to potwarz, że ktoś z rodziny nie wie o ich dziecku nic. Nawet, ile ma lat. Poza tym, nie tylko oni byli tego świadkami.
Już zawsze będę uważana za największą kretynkę w rodzinie…
Izabella