Czuję, że jestem złą mamą, skoro w ogóle mam taki problem. Dbam o swoje dziecko, jak tylko mogę, nie krzywię się, bo robię to wszystko z największej miłości. Budzi mnie prawie co noc, wybrzydza przy jedzeniu itd., ale to wszystko nie ma znaczenia. Tak więc ogólnie nie jest ze mną najgorzej, bo niektóre kobiety się załamują. Ja jestem twarda i wiem, że tak trzeba. Jestem odpowiedzialną i kochającą mamą. Ale jest jeden problem w tym wszystkim. Chociaż, nawet nie wiem czy problem, czy tylko mnie się coś poprzestawiało w głowie...
Urodziłam się z kruczoczarnymi włosami. Teraz je farbuję, ale naturalnie jestem brunetką. Mój jest szatynem, więc też bardzo ciemny. Wszystko wskazywało na to, że nasz synek też taki będzie, a urodził się z włosami bardzo jasnymi. Myślałam, że będzie z niego blondyn, ale one stają się coraz bardziej rude. Nie podobają mi się. To oczywiście nie zmienia mojego uczucia do niego, ale niesmak pozostaje...
Zastanawiam się, jak to w ogóle jest możliwe. Nawet się bałam, że mąż zacznie mnie posądzać o zdradę, bo nagle coś takiego. Na szczęście jest mądrzejszy ode mnie. A może dopytał i dowiedział się, że kolor włosów to tak naprawdę loteria? Mniejsza z tym. On złego słowa nie powiedział.
Tym bardziej mi wstyd, bo jestem kobietą i matką, powinnam być bardziej wyrozumiała i uczuciowa, a za każdym razem jak patrzę na tę rudą czuprynę, to coś mi się robi. To piękny chłopak i szkoda trochę, że akurat z takimi włosami. Rudych ludzie nie lubią.
Boję się, że z tego powodu będzie miał w życiu trudniej i w ogóle...
Wiem, że nie miałam na to żadnego wpływu, bo gdybym miała, to na pewno nie byłby rudy. Geny też splatały figla, więc tym bardziej nie mogę mieć do siebie pretensji. Ale coś mnie tam kłuje w sercu, że szkoda, że mogło i miało być inaczej. Powtarzam, że nie kocham go z tego powodu mniej. Po prostu mam takie poczucie estetyki i tyle. Nie jestem też wariatką i nie mam zamiaru go farbować, spokojnie.
Czasami głupio pytam, dlaczego mnie to spotkało. Potem stwierdzam, że co z tego, przecież synek jest zdrowy. A później znowu się zastanawiam, jakby to było, gdyby się urodził z „normalnymi włosami”...
Czy ja jestem złą matką?
Ela