Pewnie będziecie miały ubaw po pachy, ale dla mnie to ważne. Chodzi o wygląd mojego chłopaka. W sumie to nie mam mu co zarzucić, bo jest normalnie zbudowany, ma ładną twarz, chodzi do fryzjera, wszystko ma na miejscu. Problem jest z jego zarostem, a raczej jego brakiem. A w sumie to tym, co mu ledwo wyrasta.
Jestem fanką owłosionych facetów i kiedyś mu o tym powiedziałam. To tak wyszło przy okazji, bo zobaczyłam zdjęcie jakiegoś brodacza i wspomniałam, że świetnie wygląda. On się trochę speszył i postanowił zapuszczać zarost. Gdybyście zobaczyły, jak to wygląda... Po prostu rozpacz. Jest tak źle, że zaczynam się go wstydzić.
Tak jak mówiłam – jemu nic nie brakuje, ale broda to mu akurat nie rośnie. Jakieś pojedyncze kępy, a pod nosem bardziej to wygląda jak meszek.
fot. iStock
Jak się nie ogoli przez kilka dni, to prawie tego nie widać. Ale potem zawsze był znowu gładki, aż do kolejnego golenia za jakiś czas. Teraz w ogóle przestał się tego pozbywać i po 3 tygodniach wygląda tragicznie. Pod nosem jakieś nierówne futerko. To tak, jakby kobieta nic nie robiła z meszkiem i go zapuszczała.
Baki ma trochę dłuższe, ale potem przerwa, znowu jakieś włosy, na policzkach jeszcze dłuższe. Trudno to nazwać męskim zarostem. Wygląda to brzydko, a nawet śmiesznie. Wiem, że głupio zrobiłam, że wspomniałam kiedyś o tym brodaczu, bo chyba wpędziłam go w jeszcze większe kompleksy.
Ja już naprawdę bym chciała, żeby to zgolił i nigdy więcej nie zapuszczał. Więcej zarostu nie będzie, taka jego uroda. Tylko czy ja mam teraz prawo go o to poprosić?
Monika