Rzuciłam go, bo ciągle siedział w domu, a ja chciałam szaleć. To był ogromny błąd! K.

Chciałabym podzielić się swoją historią. Może będzie ona przestrogą dla niektórych jak nie zniszczyć czegoś prawdziwego w swoim życiu. Dla niektórych być może będzie banalna, dla innych mniej. Damiana poznałam w liceum. Początkowo nie byliśmy sobą zainteresowani, on miał swoich znajomych a ja swoich. W drugiej klasie zaczęło się coś między nami rodzić, przypadkowo usiedliśmy razem w ławce. Krótkie rozmowy, jakiś delikatny flirt, coraz częstszy kontakt przez portale społecznościowe i komunikatory, wkrótce długie konwersacje i przyjacielskie spotkania na kawę albo spacer, wspólna nauka. Przez pewien czas baliśmy się tego uczucia, w końcu to ta sama klasa. Kiedyś wybraliśmy się razem na imprezę i tam nasze uczucia wybuchły. Zostaliśmy parą. Pierwsze miesiące były piękne, potem coś zaczęło się psuć. Pierwsze rozstanie po pół roku było z inicjatywy Damiana. Mówił, ze nie czuje się dobrze w związku. Żałował rozstania, a ja dałam mu szansę. Potem były kolejne kłótnie i rozstania. W sumie tak przetrwaliśmy 5 lat, co rok ponownie się rozstawaliśmy, czasem częściej. Większość rozstań była z mojej inicjatywy. Naszym problemem był brak porozumienia w kwestii spędzania wolnego czasu. Damian to typowy kanapowiec, ja osoba towarzyska, której wszędzie pełno, uwielbiam żyć aktywnie i przez to związek z nim wkrótce zaczął mnie męczyć, pragnęłam czegoś nowego, kogoś, kto będzie spędzać czas razem ze mną.   
Rzuciłam go, bo ciągle siedział w domu, a ja chciałam szaleć. To był ogromny błąd! K.
19.08.2015

Chciałabym podzielić się swoją historią. Może będzie ona przestrogą dla niektórych jak nie zniszczyć czegoś prawdziwego w swoim życiu. Dla niektórych być może będzie banalna, dla innych mniej.

Damiana poznałam w liceum. Początkowo nie byliśmy sobą zainteresowani, on miał swoich znajomych a ja swoich. W drugiej klasie zaczęło się coś między nami rodzić, przypadkowo usiedliśmy razem w ławce. Krótkie rozmowy, jakiś delikatny flirt, coraz częstszy kontakt przez portale społecznościowe i komunikatory, wkrótce długie konwersacje i przyjacielskie spotkania na kawę albo spacer, wspólna nauka. Przez pewien czas baliśmy się tego uczucia, w końcu to ta sama klasa. Kiedyś wybraliśmy się razem na imprezę i tam nasze uczucia wybuchły. Zostaliśmy parą.

Pierwsze miesiące były piękne, potem coś zaczęło się psuć. Pierwsze rozstanie po pół roku było z inicjatywy Damiana. Mówił, ze nie czuje się dobrze w związku. Żałował rozstania, a ja dałam mu szansę. Potem były kolejne kłótnie i rozstania. W sumie tak przetrwaliśmy 5 lat, co rok ponownie się rozstawaliśmy, czasem częściej. Większość rozstań była z mojej inicjatywy. Naszym problemem był brak porozumienia w kwestii spędzania wolnego czasu. Damian to typowy kanapowiec, ja osoba towarzyska, której wszędzie pełno, uwielbiam żyć aktywnie i przez to związek z nim wkrótce zaczął mnie męczyć, pragnęłam czegoś nowego, kogoś, kto będzie spędzać czas razem ze mną. 

 

x

Potem nasza historia jeszcze ciągnęła się przez dwa tygodnie, rozmowy, niby przyjacielskie spotkania. Damian miał nadzieję, a ja mętlik w głowie. Odwiedziła mnie nawet jego mama, prosiła, żebym się zastanowiła, że przecież tyle lat. Że dla nich jestem już członkiem rodziny. Fakt, jego rodzice zawsze mi pomagali, kiedy miałam problemy, ale wtedy byłam pewna, że jestem silna, że nic mnie nie złamie i, że nie potrzebuję niczyjej pomocy. W końcu ostatecznie powiedziałam mu, że to koniec. Podjęłam tak zwaną męską decyzję. Pierwszy miesiąc po tym był bardzo trudny. Aż nagle po miesiącu zaczęłam żyć, żyć pełną piersią. Zaczęłam randkować, poznawać innych, miałam w sobie tyle energii, że gdziekolwiek bym nie poszła zawsze zawarłam jakąś nową znajomość, przypomniałam sobie o dawnych koleżankach i kolegach. Było pięknie.

Damian w tym czasie zmagał się z problemami w pracy i złamanym sercem. Od wspólnej znajomej dowiadywałam się, że dzwoni do niej i płacze, że nie potrafi się pozbierać.Aż u mnie przyszedł czas na pierwsze po związku zauroczenie i... pierwsze rozczarowanie. Chłopak którego poznałam nie mógł zapomnieć o byłej dziewczynie, którą podobnie jak ja, zostawił. Od jego związku minęły 3 lata i ona nawet nie chciała z nim rozmawiać, a on wciąż żył tą miłością. Mówił,że przyszedł czas, w którym obudził się w takim momencie życia, że popełnionych błędów nie da się już naprawić. Wtedy tego nie rozumiałam, jak można tęsknić dalej za kimś tak długo? Dzisiaj rozumiem i obawiam się, że czeka mnie taki sam los. Od rozstania z Damianem minął rok. Rozmawiałam z nim parę razy od tamtego czasu. Podniósł się całkowicie, zaczął imprezować i uprawiać sport, znalazł dobrą pracę na świetnych warunkach i przede wszystkim - wyleczył się ze mnie.

Raz próbowałam zainicjować spotkanie, odmówił. Nigdy nie przyznałam mu się do swoich uczuć. Boję się usłyszeć, że już nic do mnie nie czuje, spotyka się z kimś,  albo, że mam co chciałam. Męczyły mnie wspomnienia, tęsknota, sny. Randki i nowe zdobycze przestały cieszyć, każdy facet miał „coś nie tak”.  Na imprezach stałam pod ścianą. 

x

Wciąż o nim myślałam, myślałam jakby to było gdyby ze mną był, gdyby czekał na mnie w łóżku jak zawsze, przytulił. Czekał po pracy z obiadem. Jak jechalibyśmy na weekend do jego rodziny. Po prostu dziś nie potrafię uwierzyć w to jaka byłam głupia. Zakończyłam związek, zostawiłam kogoś, kto tak bardzo pragnął ze mną zbudować dom, rodzinę, bo nie chodził ze mną na rower? Bo lubił po pracy oglądać telewizor? 

Nie poddaję się, nie siedzę w domu z płaczem i jego zdjęciem, chociaż zrobiłabym wszystko, żeby do mnie wrócił. Dziś nawet nie umiałabym spojrzeć w oczy jego rodzinie po tym co przeze mnie przeszedł. Szukam wciąż nowych zajęć, odpuściłam randki, bo nie ma sensu robić komuś innemu nadziei na związek, jeśli ja nie umiem się zaangażować. Z nikim innym nie spałam, Damian był moim jedynym facetem. Skupiam się na sobie, mam dodatkową pracę. Mogłabym się zaharować na śmierć, byleby tylko było mi lepiej, bylebym tylko mogła zapomnieć. Daję sobie szansę na zbudowanie czegoś nowego, nie zamykam się, wierzę, ze jeszcze się zakocham.

Jakie wyciągnęłam wnioski? Nie jestem inną osobą, wcale się nie zmieniłam, jestem wciąż tą samą niespokojną dziewczyną, tyle, ze bogatszą w nowe doświadczenia i emocje. Wiem, ze jeśli uda mi się zbudować coś nowego to na pewno zrobię wszystko, żeby już nigdy nikogo tak nie skrzywdzić i przestać widzieć tylko siebie. Mam nadzieję, że temat przeczytają zarówno osoby w podobnej sytuacji jak i te, które zostały w ten sposób skrzywdzone - pamiętajcie, do byłego też uczucia wrócą, musicie się tylko odbudować. Ale najważniejsze - do osób, którym czegoś brakuje w związku, żeby zanim podejmą pochopną decyzję bardzo dokładnie przeanalizowały za i przeciw. Zastanowiły się czy druga połówka to naprawdę zła osoba, czy pomimo denerwujących wad jest warta waszych uczuć.

K.

x

Damian to dobry facet, pomimo, że sam zostawał w domu, rzadko kiedy miał pretensje, że ja gdzieś idę, sprzątał i gotował obiady, okazywał mi miłość. Jednak mi wciąż brakowało spontaniczności, wspólnego szaleństwa. Oprócz kanapowego trybu życia w Damianie denerwowała mnie bardzo jeszcze jedna cecha - narzekanie. Na pracę, na ludzi, na system polityczny, na życie. Zawsze brałam z życia garściami, wykorzystywałam każdą wolną chwilę na przeżycie czegoś fajnego i cieszyłam się każdą małą rzeczą. Starałam się dostrzegać w życiu to co mam, a nie to czego mi brakuje. Dlatego właśnie ten związek zwyczajnie mi ciążył

Długo myślałam o rozstaniu. I to robiłam, zaczęła się seria rozstań i powrotów, ale Damian tak strasznie to przeżywał - płakał, lamentował i próbował mnie przytulać, że płakałam razem z nim i nie potrafiłam go zostawić. Nic się między nami nie zmieniało, dzień po rozstaniu wyglądał dokładnie tak samo - powrót Damiana z pracy, niechęć do wszystkiego, marudzenie i narzekanie sprawiało, że wręcz nie mogłam na niego patrzeć i jednocześnie czułam, że znów nie dam rady go zostawić. Czułam się jak w pułapce. Znajomi mówili, że ten związek stał się toksyczny.

Wreszcie podjęłam decyzję, znów zerwałam - tym razem się nie poddaj - powtarzałam w myślach. Pożegnałam go i, żeby nie oglądać jego rozpaczy pojechałam spać do koleżanki. On tak strasznie się załamał, że jego brat musiał pomóc mu się pakować i w ogóle wyjść z naszego mieszkania, które wynajmowaliśmy.

Polecane wideo

Komentarze (21)
Ocena: 4.86 / 5
Rob (Ocena: 5) 22.08.2020 08:22
Głupoty wyposujecie. Ludzie, nauczcie się dbać o związki, nauczcie się rozmawiać, ale i akceptować. Nie ma ideałów. Gdy czytam te brednie w stulu zostaw go, zerwij i inne cudowności, to zastanawiam się do czego to zmierza. Naprwdę chcecie w nieskończoność żyć w iluzji, że za każdym razem znajdziecie kogoś lepszego i tak w kółko? Dorośnijcie, życie to nie bajka ani serial romantyczny.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 09.09.2015 18:16
nbnjbkj
odpowiedz
N (Ocena: 5) 21.08.2015 09:45
Kurcze mam tak samo, kochamy się, mój mąż (tak już mąż) jest swietnym człowiekiem, kochający, troskliwy i nudny. Mamy wspołne pasje - żeglarstwo i wspinaczka, ale to jest kwestia swietnej zabawy razem w trakcie urlopu. Niestety przez reszte roku nudy. Ja jestem spontaniczna, wszędzie mnie pełno. On ciągle marudzi i siedzi na kanapie. Rozmawialismy na ten temat wielokrotnie. Jesteśmy ze soba pare ładnych lat. Jakoś tak rosądkowo, zamieszkalismy ze soba potem po 2 latach pobralismy się. Wszyscy się nim zachwycają że taki wspaniały mąż, a ja z jednej strony go kocham a z drugiej coraz bardziej jestem zdołowana ta relacja. To straszne bo nawet rok nie trwa nasze malzeństwo a ja mam wątpliwości i nie wiem ile to wszystko przertwa. Bardzo długo myślałam nad tym przed slubem i teraz w sumie żałuję swojej decyzji... To mega trudna sytuacja.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 19.08.2015 20:37
wszystko da sie naprawic
zobacz odpowiedzi (1)
Anonim (Ocena: 5) 19.08.2015 20:25
teraz czujesz się samotna, masz kaca po związku i musisz to przeczekać. ale wierz mi, ten związek nie wyszedłby ci na dobre. zastanawiałabyś się, czy z kimś innym nie byłabyś szczęśliwsza, po poewnym czasie jego narzekanie, jego kanapowatość byłaby nie do zniesienia. wiem to po przykładzie moich rodziców, ona pełna energii i nowych pomysłów zawsze cieszy się życiem, on inteligentny ale trochę skwaśniały i zasiedziały. w końcu mama odeszła do innego (jak byłam jeszcze dzieckiem). założyła jedną firmę, odniosła ogromny sukces, potem drugą, kiedy jej się znudziły sprzedała je i wyjechała do włoch, tam napisała książkę, założyła trzeci biznes, znowu sukces. teraz ma 50 lat, wygląda cudnie i można jej odjąć spokojnie 15 lat. mój ojciec? stary, skwaśniały dziadek, mieszka w kawalerce, narzeka na wszystko i wszystkich i gada jak to powinien był zostać policjantem to byłby już na emeryturze. naprawdę, teraz może ci się wydawać, że to najlepszy facet na świecie ale jeszcze poznasz takiego co będzię i o ciebie dbał i wyciągał na imprezy i popychał żebyś osiągnęła cele na których ci zależy
zobacz odpowiedzi (3)

Polecane dla Ciebie