Moi znajomi mnie olali, z koleżankami ze szkoły nie jestem tak blisko żeby się zwierzać, a rodzinie nie chcę o tym mówić. Więc zostałam z tym wszystkim sama. Nie wiem nawet od czego zacząć. M. poznałam przez portal internetowy. Od razu mi się spodobał. Przystojny brunet z pięknymi, dużymi brązowymi oczami i z olśniewającym uśmiechem jak z reklamy pasty do zębów, z głosem anioła. Jakby nauczyciele mieli jego głos to miałabym średnią 6,0... Jest ode mnie starszy o 3 lata i mieszkał ok. 40 km ode mnie. Tak. Mieszkał.
Przeniósł się do innego miasta oddalonego ode mnie ponad 100 km. Byliśmy ze sobą prawie 3 miesiące, w tym znaliśmy się prawie rok. Ale zdążyłam Go bardzo mocno pokochać. Tak bardzo, że teraz cierpię. Niestety zerwaliśmy zaraz po sylwestrze. Oczywiście z mojej winy. To było ponad rok temu. M. zawsze mi powtarzał, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale po zerwaniu starałam się żeby mi wybaczył (nie, nie zdradziłam Go. Okłamałam.) chociaż wiedziałam, że nie mam co liczyć na jego powrót.
Wybaczył mi, powiedział, że będziemy przyjaciółmi, bo nie chce żeby to tak brutalnie się skończyło. Czasami napisał do mnie. Ale długo nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Aż do pewnego razu. Zobaczyłam na FB, że został oznaczony na zdjęciu swojej eks (która była przede mną) i TRZYMALI SIĘ ZA RĘCE ! Wtedy do niego napisałam. Jest z nią. Z dziewczyną, którą kochał przede mną. Z dziewczyną, która go zdradziła i później ośmieszała przy innych. Wszedł po raz kolejny do tej samej rzeki.
Powiedział, że od ostatniego razu bardzo się zmienił i nie wie czy jest szczęśliwy (?!). Potwierdzam. Bardzo się zmienił. Nigdy nie pił. A teraz? Kiedy tylko jest okazja. To jest tylko jeden przykład. Jest ich dużo więcej. M. i jego dziewczyna mieszkają w jednym mieście, nie wiem czy razem, czy nie... To doprowadza mnie do szału. Ona może go mieć ciągle, a ja mogę teraz o tym pomarzyć. Przez jakiś czas spotykałam się z innym M. Mają tak samo na imię, tyle samo lat, podobny głos, charakter i mieszkają w tym samym mieście. To mnie dobijało.
Pewnego razu się pokłóciłam z nim i kontakt się urwał. Więc to kolejna osoba, która mnie olewa, nawet jak napiszę coś, to bez odpowiedzi. Tak, pokłóciliśmy się o mojego eks. Widział, że dalej mi zależy. Widział moją reakcję jak dowiedziałam się, że M. jest z O. Wtedy uświadomiłam sobie, że przez ten rok nie przestałam kochać mojego eks. Wyprowadziłam się z tego miasta, zmieniłam uczelnię. Nie mogłam znieść ich widoku. Zostałam sama. Nie mam już nikogo.
Naprawdę już nie wiem co robić. Ciągle o Nim myślę. Wiem, że nie powinnam, ale chciałabym żeby zerwali. Ciągle sprawdzam, czy... może już nie są razem, może odezwał się do mnie... Naprawdę jeszcze chwila i zwariuję. Nie mam na co liczyć. Zostałam sama. Nie radzę sobie z tym, że jest z NIĄ. Nie dotarło do mnie to do końca, że nie będzie już Mój. Dalej tęsknię i bardzo Kocham. Naprawdę nikomu nie życzę doświadczenia tego, że ukochana osoba jest z kimś takim. Wiem, że mój list jest beznadziejny, ale pisząc go leciały mi łzy...
A.