Wreszcie szczęśliwie się zakochałam, ale i tak jestem w czarnej rozpaczy. Między nami jest wspaniale i byłoby idealnie, gdyby obok nie było tak wielu wrogich nam ludzi. A raczej uprzedzonych do mojego chłopaka, który podobno „nie jest zbyt urodziwy”. Nie związałam się z modelem, który czaruje sześciopakiem na klacie i pięknie ułożoną fryzurą. Wręcz przeciwnie, bo on jest niski, raczej pulchny, a na dodatek łysieje.
Niektórym nie mieści się w głowie, że mogłam się związać z takim „brzydalem”. To, że nie wygląda jak facet z reklamy, to znaczy, że nic nie jest wart? Ludzie są strasznie powierzchowni i bezwzględni w swoich ocenach. Najbardziej zawiodłam się na rodzicach, którzy całe życie powtarzali, że liczy się wnętrze. Właśnie widzę...
To ich komentarze bolą mnie teraz najbardziej. Podobno chcą mojego szczęścia, ale robią wszystko, by było mi źle.
Poznałam ich ze sobą jakiś miesiąc temu. Wiedzieli, że z kimś się spotykam i nawet nie chcę wiedzieć, jakie mieli wyobrażenia na jego temat. Raczej jakieś nierealne, bo jak śliczna córeczka (ich słowa), to i piękny chłopak. W czasie pierwszego spotkania robili dobrą minę do złej gry, ale później poznałam ich opinię. Odprowadziłam go kawałek i po cichu wróciłam do domu. Usłyszałam, co mówią na jego temat. Najdelikatniejszym komentarzem było określenie „łysy gnom”.
Trzasnęłam drzwiami od swojego pokoju i długo nie potrafiłam się uspokoić. Potem przyszła matka, która chciała to obrócić w żart. Niby tak tylko sobie gadali, bo to przecież sympatyczny chłopak i w ogóle. Przez chwilę uwierzyłam, ale to się powtarza. Widzę ich rozbawione spojrzenia, kiedy on do mnie przychodzi.
Pewnie jest im wstyd, że tak nisko upadłam.
Dosłownie nikt nie chce go poznać bliżej i przekonać się, jaki jest cudowny. Mądry, wygadany, z poczuciem humoru, odpowiedzialny. Ale do tego gruby i łysiejący, więc dla wszystkich to wystarczający powód, żeby go wyśmiewać. Znaleźli się sami piękni i idealni... Znajomi nie przejmują się moimi uczuciami i drwią z niego przy mnie. Z tego powodu straciłam większość z nich, bo brzydzę się kontaktem z takimi beznadziejnymi osobami. W domu też coraz gorzej, bo trudno się dogadać z rodzicami, którzy tak myślą o najbliższej ci osobie.
Czym sobie na to zasłużyła? Co on zrobił złego? Nic. Po prostu jest, jaki jest. Nie wiem jak to dalej będzie...
Anna