Miałam 16 lat jak poznałam miłość mojego życia. Teraz jestem tego pewna. Oświadczył mi się w trzecią rocznicę związku. Planujemy ślub, i to już w czerwcu. Powiedzieliśmy sobie, że nie weźmiemy ślubu dopóki ze sobą nie zamieszkamy. Nie chcieliśmy wchodzić w małżeństwo nie wiedząc jak będziemy dogadywać się w jednym mieszkaniu. Już 9 miesięcy ze sobą mieszkamy i jest dobrze. Problem pojawia się jednak w moich rodzicach...
Dobrze zdałam maturę i miałam iść jako jedyna w rodzinie na studia. Mama ekspedientka, tata mechanik samochodowy. Wymarzyli sobie dla mnie studia. Sama chciałam iść na dziennikarstwo, ale gdy Rafał mi się oświadczył, poszłam do pracy. Pracuję jako kelnerka/barmanka w pubie. Wyciągam na rękę 2 tys zł, więc nie narzekam. Pracuję w nocy, więc akurat mam czas w dzień. Ze ślubem jest dużo zamieszania, a ktoś musi się tym zająć...
Poza tym, zapisałam się do szkoły językowej, by uczyć się francuskiego. Rodzice jednak są obrażeni, że rzuciłam studia. Nie popierają Rafała, naszego ślubu, moich wyborów. Mówią, że skończę jak oni, licząc każdą złotówkę. Dla nich to za mało, że mam wykształcenie średnie, kurs na barmankę, dwa języki obce, uczę się trzeciego.
Mam dopiero 20 lat, chcę poczekać ze studiami. Rok, może dwa. Poszłam do nich zapraszając ich na ślub. Wprost powiedzieli, że się nie pojawią. Jestem załamana. Nie wiem co robić...
Czuję się okropnie.
Marika