Mam 17 lat, jestem prawie dorosła, a rodzice traktują mnie jak małe dziecko. Przez całe życie decydowali o wszystkim, a kiedy chcę coś teraz zmienić, to mi na to nie pozwalają. Prawda jest taka, że przejrzałam na oczy. Obejrzałam film o tym, jak traktuje się zwierzęta w hodowlach i przeżyłam wstrząs. Kiedy widzę w lodówce jakieś mięso, to od razu sobie przypominam. Ale jeść muszę, bo jak mama zrobi kotleta, albo kanapki z szynką, to nie mam przecież wyjścia. Od tego mam odruchy wymiotne!
Dużo czytałam na ten temat i wiem, że mięso nie jest człowiekowi potrzebne. Wszystkie składniki można uzyskać z roślin. Naprawdę chciałabym przestać jeść te świństwa, ale oni mi na to nie pozwalają. Powiedzieli, że będę mogła o sobie decydować, jak zacznę się utrzymywać. Do tego czasu to oni ustalają jadłospis. Usłyszałam, że coś mi się poprzestawiało w głowie, bo na samej sałacie nie da się żyć. Nic nie rozumieją.
fot. Thinkstock
Gdyby mi pozwolili, to bym się zaczęła tym bardziej interesować. Dowiedziałabym się, co jeść, żeby być zdrową i niczego mi nie brakowało w diecie. Ale ja nie mogę nawet spróbować, bo u nas wszyscy są mięsożerni. Ojciec pochłania straszne ilości mięsa na każdy posiłek, więc mu się nie dziwię. Ale mama? Powinna zrozumieć, że to nie jest głupi wymysł. Dałam jej książkę o wegetarianizmie, ale oczywiście jej nie przeczytała. Słyszę tylko, że to jakieś bajki dla bogaczy.
Wiem, że niektóre produkty ekologiczne są droższe, ale ja nie chcę przestawić całej rodziny na to. Tylko ja bym się tak odżywiała. Sama mogę sobie gotować. Oni twierdzą, że nic nie potrafię i potem mama musiałaby robić jedzenie specjalnie dla mnie. Mają mnie za jakąś kretynkę i to mnie chyba najbardziej w tym wszystkim boli.
fot. Thinkstock
Jestem pewna, że chcę się zdrowo odżywiać. Teraz, a nie za ileś tam lat, kiedy się wyprowadzę i zacznę zarabiać. To będzie dla mnie straszna męczarnia. Dlaczego rodzice nie chcą tego zrozumieć? Nie każdy musi być zwolennikiem takiej diety, ale po co mi tego zabraniać?!
Nie mam swoich pieniędzy, żeby kupować sobie wszystko. A gdybym miała wybierać z tego, co jest w lodówce to żyłabym na pomidorach i ogórkach. U nas się nie je kasz, sałat i innych takich rzeczy.
Powiedzcie mi, jak mam załatwić tę sprawę!
Ilona