Nienawidzę się depilować, ale do tej pory nie wyobrażałam sobie, żeby tego nie robić. Gładkie nogi i pachy to przecież nasz obowiązek. Jak facet się „zapuści” to nic się nie dzieje, ale owłosiona kobieta ma być od razu obleśna. No i się goliłam, bo tak trzeba. Teraz jestem w stałym związku, dobrze się znamy i doszłam do wniosku, że nie muszę się aż tak „starać”. Na zimę postanowiłam od tego odpocząć.
Przestałam golić nogi na gładko. Dopiero jak bardzo odrosną, to się ich pozbywam, ale małe włoski w ogóle mi nie przeszkadzają. I tak chodzę tylko w długich spodniach. Pachy też sobie odpuściłam. Chyba, że są już zbyt gęste, to podcinam. Mój chłopak najpierw nic nie mówił, a teraz zaczyna się krzywić. Myślałam, że kocha mnie, taką jaka jestem. Chyba jednak nie. Mówi, że to co robię jest dziwne.
Co w tym dziwnego, że nie golę nóg co dwa dni, skoro nikomu poza nim ich nie pokazuję? Z podniesionymi pachami też nie paraduję. Po prostu nie widzę teraz sensu marnować tyle czasu na takie głupoty. Nikt od tego nie umrze, a on może się wreszcie przyzwyczai. Czy naprawdę jest w tym coś dziwnego? Myślałam, że jestem na tyle dorosła, że nikt mi nie będzie mówił, jak mam wyglądać.
Ostatnio mi powiedział, że jeszcze chwila i przestanie się do mnie przyznawać, bo „jak tak można”. Straszne rzeczy. Kilka włosów, a faceci od razu świrują. Gdybym ja sobie wymyśliła, że nie lubię jego owłosienia na klacie, to by się przecież obraził. A on może sobie tak wybrzydzać?
Nie jestem jakąś straszną feministką i wiem, że kobieta powinna dobrze wyglądać, ale bez przesady. Włosy na nogach przecież nie sprawią, że będę inną osobą. Chłopak chyba nie widzi nic poza moim ciałem, skoro tak się tym przejmuje. Coraz głośniej marudzi, że powinnam się „zejść z moją maszynką”. Ja nie widzę sensu, skoro nikt tego nie zobaczy.
I tak kochamy się po ciemku, więc co za różnica...
Bożena