Miałam studniówkę w ostatni weekend stycznia i długo jej nie zapomnę. A szkoda, bo o niczym innym teraz nie marzę... Boję się, że to wszystko się będzie za mną ciągnęło przez długie lata. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale zachowałam się tragicznie i dobrze o tym wiem. Wszystko przez moją chorobliwą nieśmiałość, która tak mnie paraliżowała. Zamiast podejść do tego na luzie, to ja spanikowałam...
Odważyłam się zaprosić chłopaka, w którym się kocham i to już było zbyt wiele. Byłam przerażona, że on się do mnie zniechęci, zobaczy jaka jestem sztywna i wszystkiego się boję. Dałam się namówić moim koleżankom, żeby napić się przed imprezą i to mnie zgubiło. Tak jak nigdy nie piję, tak tym razem nie mogłam się powstrzymać.
Efekt był taki, że jeszcze się studniówka nie zaczęła, a ja już miałam miękkie nogi. I potem było jeszcze gorzej!
W sumie, to na początku się cieszyłam. Nie byłam jeszcze upita, ale było mi przyjemnie. Jakoś tak swobodnie mi się rozmawiało z partnerem, nikogo się nie wstydziłam, zagadywałam nauczycieli. Taka zawsze chciałam być. Ale potem się zaczęło... W czasie poloneza pomyliłam kroki i prawie upadłam. Zdenerwowana wracałam do stołu, zahaczyłam o coś i cały półmisek wylądował na ziemi.
Jak już się tak znerwicowałam, to poprosiłam, żeby mi dolali. Znajomi z klasy mieli sporo alkoholu, więc to nie był żaden problem. Najpierw jeden drink na godzinę, a potem już poszło. Upiłam się jak nigdy w życiu i narobiłam wstydu. Sobie, nauczycielom, chłopakowi, wszystkim! Nawet nie dotrwałam do końca, bo partner spanikował i zadzwonił po ojca.
Podobno dowieźli mnie do domu przed 2, kiedy inni jeszcze się w najlepsze bawili. Niestety, wcześniej narobiłam jeszcze więcej kłopotów.
Podobno zatrzasnęłam się w toalecie i pół klasy się zleciało razem z nauczycielami. Wygadywałam jakieś straszne rzeczy, przystawiałam się do tego biednego chłopaka... Potem jego ojcu też coś mówiłam, prawie zwymiotowałam. Rodzice nie chcą mnie znać, bo o wszystkim się oczywiście dowiedzieli. W końcu mama mnie prowadziła do łóżka, bo sama nie byłam w stanie.
Ja taka nie jestem i nigdy nie byłam. To najlepsza przestroga na całe życie. Nigdy się już tak nie upokorzę... Tylko nie wiem, czy tym jednym wybrykiem nie przekreśliłam wszystkiego. Zawsze taka odpowiedzialna i grzeczna, a teraz... Katastrofa.
Jak mam im wszystkim spojrzeć w oczy?
Weronika