Nie chcę narzekać na swoje życie, bo nie jest aż tak źle. Daleko mi to poziomu niektórych, ale jakoś daję sobie radę. Od 5 lat jestem sama z mamą i niestety żyjemy tylko z jej pensji. Tata zmarł i lekko nie jest. Myślałam nawet żeby pójść na zaoczne studia i znaleźć pracę. Opłaciłabym sobie czesne i jeszcze pomogłabym mamie. Ona się na to nie zgodziła, bo jej zdaniem dzienne to większe szanse na dobrą pracę później. Może jest w tym trochę racji. Stało się i jestem na dziennych od października. Powoli kończy się pierwszy rok, ale zrobiło mi się strasznie głupio.
Jestem zadbana, chodzę czysto ubrana, prawie się nie różnię od moich koleżanek. Może nie mam markowych rzeczy, ale wyglądam schludnie. Nigdy nikomu się nie zwierzałam, jaka jest moja sytuacja i było dobrze. Po co robić z siebie ofiarę losu i biedaka? Nikt mnie tak nie postrzegał i fajnie. Wszystko się zmieniło kilka dni temu, kiedy na zajęcia weszła pani z dziekanatu i mnie poprosiła. Przy wszystkich powiedziała, że chodzi o stypendium socjalne.
fot. Thinkstock
Nigdy się nie przyznawałam, że coś takiego pobieram. Nawet specjalnie jeździłam na uczelnię w weekendy, żeby to załatwić i nie spotkać nikogo z roku. Jakoś tak głupio. Powiem szczerze, że trochę się tego wstydzę. Inni żyją sobie spokojnie, a ja muszę się prosić o jakieś grosze. Jestem naprawdę wściekła, że ta baba mnie wydała przy wszystkich. Powiedziałam jej o tym, przeprosiła, ale co z tego? Już się rozniosło, że biorę jałmużnę co miesiąc. Te pieniądze nie są warte takiego upokorzenia.
Wiadomo z czym to się wiąże – teraz wszyscy dokładnie wiedzą, jak wygląda moja sytuacja finansowa. Żeby dostać stypendium socjalne, trzeba żyć prawie na granicy ubóstwa. Można sobie sprawdzić kwoty. No i teraz będę kojarzona z biedą, czego bardzo nie chciałam. Lepiej było siedzieć cicho i nie opowiadać o swoich problemach, to przynajmniej wszyscy mnie traktowali normalnie.
fot. Thinkstock
Nie zrozumcie mnie źle... Życie się różnie układa i czasami przyjęcie takiej pomocy jest konieczne. Mnie to trochę ułatwiło, bo przynajmniej mam za co kupić książki albo coś do ubrania. Nigdy bym nie oceniała nikogo przez pryzmat tego, czy bierze socjal czy nie. Ale wiem jacy są ludzie i boję się takiej łatki. Nagle się może okazać, że wcale nie jestem taka fajna. Już następnego dnia kilka osób zachowywało się dziwnie w stosunku do mnie.
Jestem w beznadziejnej sytuacji. Jeszcze tyle lat przede mną na uczelni, a wszyscy już wiedzą, że klepiemy z mamą biedę. Znowu zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy nie lepiej od drugiego roku przepisać się na zaoczne i zacząć pracować. Przynajmniej nikt mnie już nie będzie tak postrzegał.
Marta