Od jakiegoś czasu staram się żyć zdrowo. Śpię regularnie w tych samych godzinach, staram się wszędzie chodzić pieszo, zaczęłam biegać, no i zmieniłam dietę. Na początku wystarczyło, że ograniczyłam cukier do minimum i czułam się coraz lepiej. Ale później nasłuchałam się różnych autorytetów i stwierdziłam, że wyeliminuję też gluten. Nie bardzo wiedziałam po co, ale skoro wszystkie trenerki przed nim ostrzegają, to co mi szkodzi.
Przestałam jeść pieczywo, ciastka i inne rzeczy, które mają w składzie nawet śladowe ilości glutenu. Na początku czułam się wyjątkowo lekko i myślałam, że to mi służy. Teraz sama już nie wiem. Jestem jak wegetarianka, która bez mięsa nie ma już na nic siły. Niby powinna wrócić do dawnej diety, ale przecież tego nie zrobi.
Ja dostałam bezglutenowej obsesji i nie umiem z tego wyjść.
fot. Thinkstock
To bardzo poważny problem, bo dzisiaj już nawet nie mogę patrzeć na chleb, a co dopiero go zjeść. Od razu sobie przypominam, że z jakiegoś powodu z niego zrezygnowałam. Wszyscy mądrzy mi mówią, że gluten jest zły. Nie mogę do niego wrócić, bo złamałabym swoje zasady. Okazałabym się słaba i bezwartościowa. To jest straszne uczucie.
Zwłaszcza, że zaczynam rozumieć pewne rzeczy. Gluten sam w sobie zły chyba nie jest. 99 procent ludzi go je i nic im się nie dzieje. Ja dałam sobie coś wmówić i teraz tkwię w tym po uszy. Widzicie? Zdaję sobie z tego sprawę, ale dostaję nerwicy na myśl, że mogłabym zjeść pszenną bułkę.
To się wymknęło spod kontroli!
fot. Thinkstock
Moja obsesja staje się coraz bardziej uciążliwa. Gdybyście zobaczyły mnie na zakupach… Wchodzę z całą listą, a wychodzę z niczym. Bo nie ma bezglutenowego pieczywa, specjalnych ciastek nie dowieźli, musli odpada, we wszystkim te cholerne zboża. Ja już praktycznie nie mam co jeść. Chyba, że zapłacę podwójnie za „zdrowszą” wersję. Ostatnio kupiłam bezglutenowe parówki. A skąd niby zboże w mięsie?!
Ciągle o tym myślę. Patrzę na jakieś jedzenie i od razu widzę gluten. A jak nie widzę, to sobie wmawiam, że tam jest. Zdaję sobie sprawę, że to się nadaje do leczenia. Chyba nie piszę, żeby mi ktoś pomógł. Bardziej chciałabym ostrzec.
Nawet dieta może stać się chorobą (i to psychiczną). Ja już nie potrafię się cieszyć życiem.
Weronika