Pewnie mnie wyśmiejecie, ale dla mnie to jest dziwna sytuacja. Nigdy jakoś specjalnie nie wierzyłam, ale pochodzę z rodziny, gdzie obchodzi się wszystkie święta. Na Wielkanoc z koszykiem do kościoła, w Wigilię zdarzyło się chodzić na pasterkę, zawsze przyjmowaliśmy księdza po kolędzie. Bardziej z tradycji, niż przekonań, ale trudno było mi sobie wyobrazić, że można inaczej.
W wakacje wyprowadziłam się z domu i mieszkam z chłopakiem. Myślałam, że moje podejście do tych spraw się nie zmieni, ale kiedy zaskoczyli mnie dzwoniący do drzwi ministranci, to zupełnie zgłupiałam. Coś we mnie wstąpiło i powiedziałam spokojnie, że my księdza nie przyjmujemy. Powiedziałam o tym chłopakowi, nie miał pretensji i już. Potem było mi bardzo głupio...
fot. iStock
Nawet nie wiem, dlaczego tak zareagowałam. Nigdy nie miałam problemu z tym, żeby wpuścić księdza do mieszkania, porozmawiać przez kilka minut i wręczyć jakąś drobną kwotę. Tak zawsze było w moim domu i się przyzwyczaiłam. A teraz bez zastanowienia palnęłam, że w moim własnym mieszkaniu nie ma miejsca na takie rzeczy.
Kolęda była w minioną sobotę, chłopak musiał akurat iść do pracy, więc nawet dobrze się złożyło. Ale ja siedziałam sama w domu, po cichu i słyszałam, jak ksiądz chodzi po klatce, kolejni ludzie go wpuszczają. A ja nie... Nigdy nie czułam się tak dziwnie. Nawet w pewnym momencie chciałam go zaprosić i powiedzieć, że to było nieporozumienie. Stchórzyłam i szczerze mówiąc, teraz trochę żałuję...
fot. iStock
Nie jestem jakąś wielką katoliczką, jak wspominałam, ale po co robić sobie problemy. Oni potem mają na wszystko papiery i okaże się, że ślubu mi odmówią. No i ogólnie czuję się nie tak, bo zerwałam naszą rodzinną tradycję. Nawet nie potrafiłam się przyznać rodzicom do tego, co zrobiłam. Wmawiam im, że kolędę dopiero będziemy mieli.
Czy to dziwne, że tak na to reaguję? Jak się tak zastanowić, to ten ksiądz w domu mi nie jest potrzebny, ale skoro zawsze przychodził... Boję się, że to dopiero początek i już raz na zawsze zerwałam swoje stosunki z Kościołem. To nie jest zbyt fajne...
Gosia