Moim problemem jest początkowa faza spotykania się. Jak to rozegrać? Tak, rozegrać, bo z tego co zauważyłam, należy do tego podchodzić jak do gry lub wymiany ciosów. Poznaliśmy się na treningach boksu tajskiego i ta pasja nas łączy. Ja jestem przed 20, a on ukończył już 20 lat. Jest między nami 4 lata różnicy, ale nam to nie przeszkadza, szczególnie że ja wolę starszych. On został jakiś czas temu zdradzony, odzwyczaił się też, że o kogoś należy dbać (jego słowa).
Ja zaś także zostałam źle potraktowana i porzucona, więc oboje mamy jakieś doświadczenia i przejścia za sobą. Podchodzimy więc z dystansem do naszych relacji, ale fizycznie... jesteśmy blisko. Ciągnie nas do siebie (mocne charaktery, że tak to ujmę), ale jest uświadomiony, że na więcej pozwolę mu po pewnych „magicznych słowach”.
Ja i on trzymamy wysoko gardę, boimy się błędów, a on szczególnie uwiązania. Jestem jednak normalną dziewczyną, a nie despotycznym babskiem - spokojnie wychodzi z kumplami, nie musi się meldować po jakichś wypadach, wręcz sam się deklaruje, że się do mnie odezwie. No właśnie... na deklaracjach się czasem kończy. Czy wymagam zbyt wiele, jeśli chcę, aby pisał do mnie więcej niż zdawkowe smsy podczas pracy?
Chcę trochę więcej uwagi, bo bywają dni, kiedy wymieniamy maksymalnie z 6 smsów. Ja mam szkołę, a on pracę i wszystko rozumiem. Nawet to, że idzie do pracy (gdzie nie możemy za bardzo pisać przez monitoring), potem wraca zjeść, śpi, idzie na trening, śpi i znów do pracy. I tak w kółko, gdzie niewiele jest mnie. Chcę być częścią jego życia, chcę by o mnie pamiętał, a nie funkcjonować jako dodatek jego wolnego czasu (jak już go znajdzie).
Czy ja się czepiam? Pilnuję się i staram, by tak nie było. Po pierwsze mam dystans i rozumiem, że mamy oboje swoje życie i znajomych, a co więcej... boję się odrzucenia. Sama nie chciałabym być z kimś, kto mnie kontroluje bądź się do mnie przyczepia! Eh... pomóżcie jakoś. Jest dobrze, kiedy się widzimy, ale nie zawsze możemy i nie widujemy się tak często, jakbym chciała.
Magda