Kocham mojego tatę i to raczej normalne. Przy okazji strasznie się za niego wstydzę. Mam wrażenie, że on mi skutecznie skrzywił psychikę. Skoro ojciec ma być wzorem męskości, to nic dziwnego, że żadnego faceta jeszcze nie miałam. Kiedy siedzimy sobie razem przez telewizorem, jest najwspanialszym człowiekiem na świecie. Rozmawia ze mną, interesują go moje sprawy, zawsze mogę się do niego przytulić, pośmiać się. Ale to tylko wtedy, bo na co dzień wygląda to zupełnie inaczej. Jedna z moich niedoszłych sympatii nazwała go nawet burakiem i tyle po naszej znajomości.
Nie dziwię się, że niektórzy tak go odbierają. W domu jest jeszcze gorszy. Praktycznie cały dzień chodzi po mieszkaniu w starych gaciach i poplamionym podkoszulku. Gdyby nie musiał wychodzić, to pewnie nawet by się nie umył. W telewizji ogląda tylko głupie kabarety, albo programy motoryzacyjne. Zero innych zainteresowań. Z książką chyba nigdy go nie widziałam. Jak się odezwie do matki, to robi mi się niedobrze.
Ich rozmowy wyglądają mniej więcej tak: „Jadźka, obiad”, „Jadźka, chcę się położyć, pościel”, „Jadźka, pies chce wyjść”. Rozumiecie? A ona tak się do tego przyzwyczaiła, że słucha tych poleceń. Coś tam marudzi, ale i tak zawsze zrobi to, czego on chce. Jak rozmawia z kolegą przez telefon, to co drugie słowo jest na k... albo ch.... Zachowuje się jak bardzo ograniczony człowiek. Ja wiem, że nie skończył uniwersytetu, ale ze mną jakoś inaczej się obchodzi.
Szczerze mówiąc, coraz bardziej wstydzę się z nim wychodzić z domu. Czasami się nawet boję. W samochodzie zachowuje się jak szaleniec – wyprzedza, trąbi, wymachuje rękami do innych kierowców, bluzga ich na światłach. A ja siedzę i nie wiem co się dzieje. Jak już wyjdzie na parkingu, to najchętniej chodziłabym 20 metrów przed nim. W końcu wyszedł tylko na zakupy, więc dlaczego miałby nie mieć na sobie starych dresów, tego samego podkoszulka, co w domu i klapków?
Na urodzinach mamy stwierdził, że jej koleżanka ma niezłe balony. Potem zerkał w jej dekolt. Jak koleżanka po mnie przychodzi, to mówi do niej w stylu „właźże”. Co to w ogóle za słowo?! Nie wiem jak to inaczej określić, niż słowem BURAK. Mam niewychowanego i nieokrzesanego ojca. Dorastałam w takim domu i teraz już sama nie wiem, czego mam wymagać od facetów. Próbowałam mu mówić, że mógłby się ubrać porządniej, kiedy wychodzi z domu, jakoś ładniej mówił do mamy... To wszystko na nic.
Chyba nic nie da się poradzić, bo on jest za stary, żebym to ja go wychowywała. Po prostu jest mi tak wstyd, że musiałam się wygadać.
Elwira