Problem dotyczy mojego faceta, jest starszy o 5 lat, jestem z nim 4 lata, mieszkamy ze sobą od pół roku. Ja studiuję i pracuję na pełen etat, a on? No właśnie, tu jest problem. Sam nie wie co zrobić ze swoim życiem, taka ciapa z niego. Z wyglądu męski facet, ale jakiś flegmatyk się z zrobił. Poznałam go, gdy był inny, albo tego nie widziałam... Wiedziałam, że nie dokończył studiów, ale miał jakieś plany, coś chciał zrobić w życiu, jeździł do Anglii, albo pracował w fabryce. Zrobił prawo jazdy na tira, miał jeździć, pojeździł chwilę w jeden firmie, potem w drugiej i tyle, każdy pracodawca według niego jest beznadziejny.
Miał jakieś oszczędności - skończyły się. Mieszka ze mną, ale tak naprawdę to ja nas utrzymuję, on płaci połowę czynszu i rachunków, a resztę zakupów itd. robię ja, za paliwo płacę ja (moje auto), on też nim jeździ. Czasem mu powiem „zapłać za...”, a on na to, że nie ma już pieniędzy. Pracy szuka tak, że w internecie przeglądnie oferty i tyle, od 2 miesięcy mówię mu żeby pojeździł po firmach a on tylko przytakuje i nic. Wszystkie oszczędności wydał albo na książki, albo na piłkę nożną! Nie jest głupim facetem, ale nie ma na siebie pomysłu, żal mi czasem na niego patrzeć. Dziwi mnie jego postawa.
Pochodzi z zamożnej rodziny, rodzice ciężko pracowali, a tu jakiś mi się trafił podmieniony syn chyba. Nie chcę go zostawić, bo nie o to chodzi, ale nie wiem jak na niego wpłynąć. Ja nie dam rady za 2 miesiące zapłacić 800 zł za pokój plus 200 zł rachunków, opłacić auto, autobusy itd. Zarabiam 1300 zł i studiuję 2 kierunki (jeden w ITS, drugi zaocznie). Uwielbiam z nim przebywać, rozmawiać, nie zawiódł mnie gdy byłam chora, ale to co teraz się dzieje zaczyna mi działać na nerwy.
Wkurzam się coraz częściej, że moje koleżanki mają facetów którzy pracują, zarabiają, prawie je utrzymują, nie mówię tu już o zaręczynach których on nie chce, bo zresztą za co kupiłby pierścionek, a ja na wszystko muszę SAMA zapracować i na dodatek jeszcze JEGO utrzymywać.
Nie mam czasu iść na zakupy, do kosmetyczki, zrobiłam się jakimś kocmołuchem, nie radosną i młodą dziewczyną. Zastanawiam się za co zapłacić najpierw. Nie tak miało wyglądać wspólne życie! Co jam ma zrobić? Jak gotować mu obiadku? Skoro gotuję dla siebie, to wysłać go do sklepu na zakupy? Jest spłukany. Znaleźć pracę? Już raz mu znalazłam, to mu się nie podobało. Chciałabym żeby choć raz w roku zapłacił za całe mieszkanie i rachunki.
A.