Mam problem i już sama nie wiem co robić. Przez to wszystko nie chce mi się wychodzić z domu i dbać o siebie, co mam w zwyczaju. Jestem młoda, mam 19 lat. Mam chłopaka (będę o nim pisać jako X). Ma on 21 lat. Jesteśmy razem 2 lata i 4 miesiące. Wszystko było dobrze do czasu kiedy zdjęłam różowe okulary. Problem polega w tym, że jestem osobą bardzo towarzyską, lubię wychodzić ze znajomymi, spotykać się z moją rodziną (robimy różne spotkania rodzinne, przeważnie w święta, urodziny, imieniny, ale również spotkania żeby po prostu pogadać).
Mieszkam z rodzicami i od małego jestem przyzwyczajony do takich spotkań. Bardzo lubię posiedzieć, pogadać z moją chrzestną która ma 30 lat i to że są starsi ode mnie wcale mi nie przeszkadza. Mój X nie jest do tego przyzwyczajony, wręcz mi powiedział tak: Dla mnie to dziwne obchodzić każde imieniny urodziny. Nudzę się wtedy i nie chcę takich spotkań. Jestem wyrozumiała, no dobra, może faktycznie tak jest. Możemy przecież posiedzieć 2-3 godziny i wrócić, zająć się sobą. Ale on w ogóle nie chce nawet o tym słyszeć.
fot. Thinkstock
Jego rodzice też ciągle siedzą w domu co wejdę to „teść” siedzi z nogami na stole i ogląda mecz, film, co wejdę do nich to siedzi albo przed TV albo jest w łazience. Natomiast moja „teściowa” jest po prostu jego służącą. Gotuje, sprząta, podaje mu herbatkę, wszystko za niego robi (nawet raz widziałam, że mu paznokcie obcinała). I to nie, że on jest jakiś chory czy coś. To ona miała wypadek samochodowy i nie może długo stać bo ją plecy bolą. Ogólnie to mi jest jej szkoda. Raz ją plecy bolały, ale robiła placek, bo święta idą, zaproponowałam pomoc lecz odmówiła, bo ona musi zrobić po swojemu. To powiedziałam żeby się położyła, to odpowiedziała że nie, bo nie wstanie przez kilka godzin. Tu jest pies pogrzebany, bo mojemu chłopakowi to odpowiada że jego mama jest ,,służącą”.
Ja jestem osobą towarzyską, ale bez przesady. Lubię od czasu do czasu wyjść do klubu, spotkać się ze znajomymi (on znajomych nie ma bo wszystkich obraża i uważa, że sam wszystko najlepiej wie i robi), iść do kawiarnii, na piwo. Czuję się jak niewolnica. Rozmawiałam z mamą na ten tamat i powiedziała, że jestem młoda, że jeszcze kogoś sobie znajdę. Lecz tu pojawia się kolejny problem. X tak mnie od siebie uzależnił, że boje się że sama sobie bez niego nie poradzę. Pomaga mi w matmie i angielskim, bo z tymi przedmiotami mam problem. Jestem w nim zakochana, ale boję się, że jak np. po ślubie będziemy siedzieć w domu jak stare dziadki, a ja będę jego służącą.
fot. Thinkstock
Nikt do nas nie będzie przychodził. Mam wrażenie że marnuję swoje życie. Miłości też mi nie okazuje, jak na początku. Już sama nie wiem co robić. Jestem załamana, zrozpaczona. Nie mam ochoty na nic. Rozmawiałam z nim na temat mojej rodziny, że oni go lubią, że te spotkania i to wszystko jest ważne, ale on mówi że przesadzam. Jak poszliśmy do mojej chrzestnej na święta, to zrobił mi awanturę że siedzieliśmy 3,5 godziny, a nie 2, bo on chciał ze mną się pomiziać i obejrzeć film w domu.
Proszę o pomoc. Dziękuję z góry za wszystkie odpowiedzi.
Anonim