Nigdy nie myślałam, że napiszę do Was, ale znajomi i rodzina nie potrafią ocenić tego obiektywnie, a ja zaczynam się w tym wszystkim gubić. Mam 22 lata, mój facet (Artur) ma 27 lat, poznaliśmy się 4 lata temu, zupełnie nie w moim typie, ale od tamtego czasu jesteśmy ze sobą, a od niecałego roku razem ze sobą mieszkamy. Artur na samym początku przebąkiwał, że on ślubu nie chce, ani dzieci. Ja też wtedy o tym nie myślałam, miałam przecież 18 lat! Później jednak zmienił zdanie, zaczął mówić, że może kiedyś chciałby wziąć ślub, mieć dziecko itd. Temat ucichł.
W międzyczasie coraz więcej ze sobą przebywaliśmy, byliśmy nierozłączni, wspieraliśmy się wzajemnie, ja wspierałam jego, jak nie mógł znaleźć pracy, a on mnie, jak zachorowałam itd. W końcu po 3 latach związku stwierdziliśmy, że zamieszkamy w mieście gdzie studiuję i spróbujemy jak to jest być z sobą 24/h. Ja znalazłam pracę i studiowałam - on szukał. Przez pół roku tak naprawdę nas utrzymywałam, w sumie zawsze płaciłam za siebie, nawet na początku związku, więc Arturowi było wygodnie.
Ja zaczęłam przebąkiwać o ślubie, dzieciach, że kiedyś tam w przyszłości chciałabym... i usłyszałam słowo NIE. Zdziwiłam się, przecież jeszcze niedawno miał inne zdanie. Spytałam się, o co chodzi, skąd ta zmiana decyzji, a on zaczął kręcić, że jest za młody, że wszyscy się rozwodzą, że to nie zmieni jego miłości do mnie, że nie chce kościelnego, ani nawet cywilnego, że to zwykła formalność, sztuczna otoczka itd. Znalazł pracę, zaczął zarabiać i ja wróciłam do tematu, że za kilka lat zaręczyny a później ślub, i znów – NIE.
Twierdzi, że mu ze mną dobrze. Szczerze? Zdziwiłabym się gdyby było inaczej - obiad ugotowany, mieszkanie posprzątane, on mnie nie utrzymuje, a raczej ja jego, dbam o siebie, o nas, nie kłócimy się o jakieś błahostki, a on ciągle ślubu nie chce, ciągle słyszę nie, nie, nie. Sama nie wiem, co zrobić. Kocham go, ale czuję, że on mnie wykorzystuje, że jest mu wygodnie i po co mu się wiązać formalnie. Przecież tracę najlepsze lata życia. Ja nie chcę ślubu już za rok, czy za dwa, chcę tylko deklaracji, że kiedyś założy ze mną rodzinę!
Jego rodzice też się dziwią, dlaczego mają takiego upartego syna, oni za mną przepadają, jak cała jego rodzina, więc czego chcieć więcej? Zachowujemy się jak małżeństwo, jesteśmy zapraszani na różne uroczystości rodzinne itd., ale mi ciągle brakuje deklaracji z jego strony.
Czasami mam takie dni, że mam ochotę to wszystko zostawić. Zostawić za sobą te 4 lata życia i zacząć wszystko od nowa. Wiem, że dla niektórych mogę mieć jakieś chore ciśnienie na temat ślubu i dzieci, ale naprawdę chciałabym mieć poukładane życie przed 30. z facetem którego kocham. Nie wiem już jak z nim o tym rozmawiać, czy w ogóle rozmawiać, czy może dać sobie spokój ze ślubem i z... nim?
Ala