Niedawno poznałam faceta. Pochodzi z Ameryki Południowej i do Polski przyjechał na rok w ramach podróży, pracować. Spotykamy się od ponad dwóch miesięcy i muszę przyznać, że dawno przy nikim nie czułam się tak jak przy nim. Komunikujemy się po angielsku - co dla nas nie stanowi najmniejszego problemu. Kończymy swoje zdania, lubimy dokładnie te same rzeczy, śmiejemy się z równie absurdalnych pomysłów.
Krótko mówiąc - trafiło, zaskoczyło, idealnie.
Ale problem tkwi w tym, że on przyjechał tu na rok, i ten rok za jakiś czas upłynie. Jego szef niedawno zaproponował mu przedłużenie kontraktu o kolejny rok, a on czekał na odpowiedni moment żeby ze mną o tym porozmawiać - słyszałam przypadkiem, jak jego polski przyjaciel podpytywał go, czy już to zrobił. Kiedy w końcu porozmawialiśmy, nie potrafiłam powiedzieć „tak, zostań”.
fot. Thinkstock
Wiem, że bardzo tęskni za rodziną, nie chciałam niejako wymuszać tego na nim. W powietrzu wisi rozmowa o uczuciach, ale nie wyznaliśmy sobie niczego - chyba żadne z nas nie chce nic powiedzieć w obliczu tego, że to może się za jakiś czas skończyć, choć on sam powiedział, że los sobie z nas zakpił, wywołując coś tak silnego między nami miesiące przed jego wyjazdem. Nie wiem, co mam robić.
Nie wiem, czy powinnam w ogóle mu mówić co czuję, czy powinnam namawiać go do tego, żeby został...
Być może już podjął tę decyzję? W końcu na początku nie podjęłam się dyskusji, nie powiedziałam „zostań” ani „wracaj”. Nie wyobrażam sobie tego rozstania. Wiem, że południowcy mają określoną opinię, i oczywiście chcę powiedzieć jak każda zakochana kobieta - on taki nie jest.
fot. Thinkstock
Poznaliśmy swoich przyjaciół, podróżujemy po Polsce. Jego najlepszy przyjaciel, Polak, powiedział mi parę dni temu „zrób coś, namów go żeby został”. Raz zażartował nawet, żebym po prostu wrobiła go w dziecko... Ale takiego scenariusza sobie nie wyobrażam. Czuję się zagubiona jak nastolatka, a mam już 26 lat. Myślę, że docelowo mogłabym za nim pojechać nawet na drugi koniec świata, ale po kilku wspólnych miesiącach nie jestem jeszcze w stanie wszystkiego rzucić, sprzedać mieszkania, rzucić pracę, wydać zwierzaki...
Czy to nie fair w takim momencie oczekiwać, że on mógłby zostać? Co robić? Powiedzieć mu, czy ugryźć się w język, przecierpieć, pozwolić mu podejmować swoje decyzje? Czuję się okropnie kiedy go przy mnie nie ma. Nie wiem co robić. Proszę, pomóżcie...
Ania