Zanim mnie wyśmiejecie, spróbujcie zrozumieć. Tak często mówi się, że miłość to najwspanialsze uczucie. Łączy ludzi bez względu na wszystko. Chudy może pokochać otyłą, wysoka – niskiego, ciemnoskóry – białą itd. Nagle pojawia się jakaś iskra i wszystko przestaje mieć znaczenie. Podobnie było ze mną i chociaż minął dopiero miesiąc, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że go kocham. Poznaliśmy się przypadkiem, na uczelni. To był jakiś cud. Środek wakacji, a ja muszę odwiedzić dziekanat, żeby odebrać indeks. Na korytarzu zaczepia mnie jakiś chłopak i mówi do mnie po angielsku…
Nie jestem w tym najlepsza, bo lepiej znam niemiecki. Zrozumiałam tylko, że szuka ksera, więc pokazałam mu palcem. Na szczęście było na wyciągnięcie ręki. Kiedy wracał ze skserowanymi dokumentami, złapał mnie przy wyjściu. Znowu coś mówił, ja nic nie rozumiem, ale przynajmniej „coffee” załapałam. Czułam, że to fajny chłopak, ale jak ja mam się z nim dogadać? Nie pytał o zgodę, tylko wziął mnie za rękę i poszliśmy do kawiarni. To było najdziwniejsze spotkanie w moim życiu.
Jak się pewnie domyślacie, on dużo mówił, a ja słuchałam. Problem w tym, że zrozumiałam chyba 10 procent z wszystkiego, co chciał przekazać. Pochodzi z Chorwacji, wybrał Polskę na studia i jeszcze nikogo tutaj nie zna. Łamanym angielskim powiedziałam kilka słów o sobie i tyle. Resztę czasu siedzieliśmy, uśmiechaliśmy się do siebie i chociaż sytuacja była niezręczna, było mi w jego towarzystwie bardzo dobrze. Miły człowiek i dobrze mu z oczu patrzy. Żeby nie przedłużać – to nie było nasze ostatnie spotkanie. Po jakimś czasie zostaliśmy parą.
Możecie sobie wyobrazić, jak to śmiesznie czasami wygląda. Pewnie się dziwicie, jak to możliwe, skoro wzajemnie prawie się nie rozumiemy… Ja też się dziwię. Nie potrafię z nim rozmawiać w taki sposób, jak mówię po polsku. Tylko proste słówka, bez znajomości czasów itd. On się uśmiecha i twierdzi, że rozumie. Ja też mu przytakuję, chociaż czasami nie rozumiem ani jednego zdania… Najdziwniejsze jest to, że i mnie, i jemu to odpowiada. Czuję się z nim szczęśliwa.
Próbuję nadrobić zaległości. Zapisałam się na kurs językowy, czytam lekcje w Internecie, on też coś czasami tłumaczy. Mimo to wiem, że jeszcze dużo czasu upłynie, zanim będziemy mogli swobodnie rozmawiać. I kiedy wreszcie przestanę udawać, że wiem o co chodzi, bo teraz czasami naprawdę nie jestem pewna, czy mówi o pogodzie, czy polityce… Unikam odbierania telefonów od niego, kiedy jestem obok innych ludzi. Usłyszeliby jak dukam po angielsku, robię błędy i szukam słów. To też utrudnia naszą relację. Ale ja naiwnie myślę, że coś z tego może wyjść…
Przy rodzicach i znajomych zgrywam pewną siebie, ale unikam wspólnych spotkań. Od razu wyczuliby, że nie za bardzo się dogadujemy. Mam wątpliwości, nie przeczę. Tylko nie wiem, czy to mój zdrowy rozsądek, czy bardziej strach przed oceną innych.
Wiem, jak to wygląda, ale liczę na zrozumienie. Myślicie, że to się może udać?
Kaja