Wraz z mężem mieszkamy za granicą oraz jesteśmy rodzicami 8-miesięcznej Magdy. Od momentu narodzin Madzi nasze małżeństwo legło w gruzach, zresztą nie wiem czy to coś można jeszcze nazwać małżeństwem. Jesteśmy razem 6,5 roku, a po ślubie 4 lata. Zawsze byliśmy przykładem dla innych związków, a teraz wszystko się popsuło. O dziecko staraliśmy się rok, bo ja miałam problemy z hormonami i nie było łatwo. Kiedy okazało się, że w końcu jestem w ciąży, skakaliśmy ze szczęścia.
I nic nie zapowiadało rozpadu naszego związku. Od kiedy córka jest już z nami, mąż zmienił się diametralnie. Pod względem opieki nad małą, nie mogę złego słowa powiedzieć, bo Paweł jest naprawdę wspaniałym tatą, ale przestał być wspaniałym mężem, a chyba nie o to chodziło. Ja zaraz po porodzie wróciłam do pracy, ponieważ prowadzę własną firmę i musieliśmy zdecydować się na takie rozwiązanie. Mąż zostaje w domu, a ja wracam do pracy. Po pewnym czasie zauważyłam, że mąż ma dość siedzenia w czterech ścianach, a swoje frustracje wyładowuje na mnie.
fot. pixabay.com
Po ciężkiej pracy fizycznej w firmie, musiałam zająć się małą, domem, praniem, sprzątaniem itd. Doprowadzało mnie to do szału. Tak wiem, że nie jestem bez winy – chodziłam zła, niewyspana i zmęczona, a od tego do awantury już krótka droga. Mąż obwinia mnie o wszystko co złe... A ja mam już po prostu wszystkiego dość. Jestem zmęczona tymi kłótniami i awanturami, obwinianiem o wszystko. Staję na głowie, by zarobić, zadbać o dziecko, dom i by wszytko było tak jak wcześniej.
Czyli posprzątane, ugotowane, na weekend zawsze jakieś ciasto, bo mąż uwielbia łakocie, a przede wszystkim domowe ciasta. A gdzie jest mój czas, by pobawić się z dzieckiem czy spędzić z nią trochę czasu? Raz się wyspać czy zrobić coś dla siebie? Czy ja aż tak wiele wymagam? Zawsze najważniejszy był on, dla niego wszystko. A teraz jest Madzia. Przestałam być ważna, doceniana. Kiedyś dla mnie wszystko, a teraz nic! Przestałam być dla niego wyjątkowa. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz mnie przytulił, nie wspominając już o kochaniu...
fot. pixabay.com
Zastanawiam się czy warto dalej tkwić w tym, jak dla mnie bezsensownym, związku. Przecież to jest moje życie i chcę być szczęśliwa, chcę również by moje dziecko było szczęśliwe. Myślę o wyprowadzce, bo wiem, że on się nie wyprowadzi. Myślę również, że lepiej zrobić to teraz gdy Madzia jest mała i jeszcze nic nie rozumie, nie musi tego przeżywać. Doszłam do wniosku, że lepiej być samemu, niż tracić czas na związek który i tak nie ma przyszłości.
Czy tylko mnie to spotkało?
Ula