Nie jestem starą kobietą, ale już nie mogę patrzeć na to, jak wygląda teraz młodzież. Sama lubię się ubrać kolorowo i na luzie, ale denerwuje mnie to ślepe podążanie za modą. Nic mnie tak nie śmieszy i wkurza równocześnie jak gimnazjaliści i ich „stylówki”.
Jeszcze jakoś zniosę te dziewczynki z opadającymi na twarz włosami, wełnianymi czapkami noszonymi w pomieszczeniach. Przymknę oko na air maxy, kolorowe legginsy, obwisłe bluzy. Nawet na te kretyńskie hasła w stylu YOLO i SWAG. Niech się bawią.
Ale do szewskiej pasji doprowadzają mnie ich koledzy, którzy robią z siebie pośmiewisko. Zimę mamy może łagodną, ale to nie powód, żeby paradować z gołymi kostkami!
Nie wiem czy też to zauważyłyście, ale u mnie w mieście co drugi chłopak uległ tej kretyńskiej modzie. Pierwsza sprawa – spodnie szersze u góry i coraz węższe w nogawkach. Najlepiej ze ściągaczami, a jak nie, to można je zawinąć. Widać całą kostkę.
Do tego skarpetki stopki, zamiast czegoś cieplejszego i sportowe buty. I tak paradują jak jacyś powodzianie ze spodniami podniesionymi, jakby im podłogi zalało. Irytowało mnie to już latem, ale zimą poradziłabym im jedno – puknąć się w czoło i pomyśleć. Żal!
Jak można przy mrozie i śniegu robić z siebie takiego kretyna? Czy tylko mnie się to nie podoba?
Iza