Mój chłopak jest w wieku, w którym wielu ludzi kończy magisterkę... i żadnych perspektyw. Ma wykształcenie gimnazjalne. Nie chce mu się pracować, niby szuka pracy, ale efektów nie widać. W ciągu roku naszego związku pracował chyba przez miesiąc. Może to też kwestia jego wykształcenia, że nie ma pracy. Ja skończyłam szkołę średnią, myślałam, żeby jechać do pracy do większego miasta, wynająć tam mieszkanie, może za granicę za jakiś czas wyjechać, ale nie wiem co zrobić...
Chcę coś zrobić ze swoim życiem, bo przecież z samego uczucia nie zapewnię sobie „godnego życia”. Nie chodzi mi tu o zarabianie nie wiadomo jakich pieniędzy, ale od czegoś muszę zacząć. Nawet najniższa krajowa dla mnie to już jakieś pieniądze, jako dla osoby, która nigdy nie zarabiała. Nie wydaje mi się, żebym była próżna, nie chcę się po prostu martwić o brak pieniędzy.
fot. Thinkstock
Jeśli chcę w przyszłości założyć rodzinę, muszę zacząć myśleć o tym, żeby pracować. Wszyscy mi się dziwią, że jestem z nim tak długo, że jak facet może nie mieć tak długo pracy... Nie wiem co im odpowiadać, wkurzam się, bo doskonale zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę, ale nie czuję się osobą, która może mu mówić co robić. Może to błąd, bo w takiej sytuacji on nie czuje się „zobowiązany” do znalezienia pracy...
Co mam zrobić, co powiedzieć, żeby się wziął za siebie? Nawet jak chcemy wyskoczyć na głupią pizzę to jest problem z kasą. Nie wiem do czego to zmierza... Zerwać z nim?
Pomóżcie,
Anka