Kiedy dwa lata temu zdradziłam Tomka, przysięgałam sobie, że jeśli on zrobi mi to samo - wybaczę. On mi wybaczył i było naprawdę tak jak kiedyś, zanim popełniłam ten fatalny błąd.
Niestety jakiś miesiąc temu zaczęłam podejrzewać, że coś dzieje się między nim a koleżanką z pracy. Miałam rację. Zapytałam go wprost, przyznał się od razu. Przeprosił, powiedział, że to się nie powtórzy i wyciągnął moją zdradę z przeszłości.
Powiedział, żebym mu wybaczyła tak jak on wybaczył kiedyś mi. Jego zdaniem teraz jesteśmy kwita, ale tak można się bawić w nieskończoność. Teraz ja go zdradzę w odwecie i on mnie za kolejne dwa lata. Czy ma sens ciągnąć naszą relację, skoro każdy z nas zaliczył już po skoku w bok?