Nie chcę wyjść na jakąś dziwną, ale gryzę się ze swoimi myślami. Wiem, że nie powinnam tak myśleć, ale wiadomo, jak jest... Najpopularniejsi ludzie w szkole i wśród znajomych to ci, którzy mogą sobie na wszystko pozwolić. Jak nie masz wypasionego telefonu i modnych ciuchów, to przepadasz. Sama od 2 lat błagam rodziców o iPhone`a i jakoś nie mogę się doczekać. A prawie wszyscy już mają. Czuję się przez to po prostu gorsza.
Wiem, że to tylko rzecz, ale nie oszukujmy się – rzeczy bardzo się dzisiaj liczą. To samo z ubraniami. Jak nie kupisz sobie co kilka dni czegoś nowego, to ci powiedzą, że chodzisz w starych szmatach. Nigdy nie myślałam o mojej rodzinie jako o biednej, ale przy wszystkich znajomych naprawdę wychodzę na jakiegoś biedaka.
fot. Thinkstock
Moi rodzice nie chcą mi kupić telefonu za 2 tysiące, a jak dostaję coś na zakupy, to muszę iść np. do H&M, a nie do Zary, którą uwielbiam. Ktoś powie, że inne dzieci głodują itd. To prawda, ale mam takie towarzystwo i albo się dostosuję, albo przestaną chcieć się ze mną zadawać. Źle się z tym czuję. Gdybym mieszkała w jakiejś małej miejscowości, to wyszłabym na bogacza, a tutaj jestem nikim.
Na wszystko inne jakoś im starcza, ale na mnie muszą oczywiście oszczędzać. Spodnie za 150 to przesada, bo przecież można kupić jakieś za 80. No, można, ale to nie to co bym chciała. Tak jest dosłownie ze wszystkim. To nie jest normalne życie, ale takie dziadowanie. Noś byle co, kupuj najtaniej i nie przejmuj się innymi. Łatwo powiedzieć.
fot. Thinkstock
I jeszcze rodzice mi mówią, że jestem rozpuszczona. Ciekawe przez kogo, bo chyba nie przez nich. Nie widzę, żeby mnie jakoś rozpieszczali. O co poproszę, to odmawiają. Łaskawie coś czasem kupią, ale raczej nie to, co bym chciała. Może to się wydawać śmieszne, ale mnie nie jest do śmiechu. Widzę, co się dzieje z osobami z klasy, które pochodzą z biednych rodzin. Ludzie po prostu nie chcą ich znać.
Jak ja mam ich przekonać, że to dla mnie ważne?
Ola