Jesteśmy razem od kilku tygodni. Dopiero co zaczęliśmy się ze sobą kochać, a on chce ode mnie coraz więcej. Nie jestem taka odważna, a na dodatek trochę mnie to brzydzi! Wydaje mi się, że go kocham, on mówi mi to samo, a teraz twierdzi, że jeśli czegoś odmawiam, to chyba nic do niego nie czuję. To nie tak! Czy ja muszę się godzić na wszystko, żeby mi uwierzył? Nie podoba mi się to.
Najpierw namawiał mnie na jakieś dziwne pozycje. Spróbowałam, nie było tak źle. Ostatnio dobierał się do mnie w samochodzie i też nie potrafiłam mu odmówić. Zaraz pewnie będzie chciał seksu na balkonie! Ma świra na punkcie seksu i co poradzić. Zmusił mnie też do seksu oralnego. Dalej uważam, że to okropne, ale on mówi, że to dla niego największa przyjemność.
Jeśli go kocham, to przecież muszę mu sprawiać przyjemność. Znowu uległam i jak prosi, to to robię. Bez żadnej przyjemności. Czasami aż mi się wszystko cofa, ale udaję, że jest super. Myślałam, że nic gorszego już nie wymyśli, ale teraz każe mi to robić aż do samego końca. Wiadomo o co chodzi. Mam to połknąć!
Wiem, że to się źle skończy, bo to jest największa obrzydliwość, jaką mogę sobie wyobrazić. Odmawiam za każdym razem, a on znowu dopytuje, czy go naprawdę kocham. Czy miłość oznacza, że mam połykać wszystko, co z niego wychodzi?! Zachowuje się jak idiota, ale mnie naprawdę na nim zależy.
Mówię mu, że nie umiem się przełamać i nigdy tego nie zrobię. On się obraża, bo podobno jestem dla niego oschła i niedobra. Wszystko inne, na co się zgodziłam, nagle się nie liczy! Faceci są beznadziejni. A ja głupia pewnie się na to wreszcie zgodzę, żeby mieć święty spokój. Aż mnie mdli.
Mam wrażenie, że on nie ma do mnie ani trochę szacunku, skoro tak naciska. Chcę z nim być. Ale z dawnym nim, nie tym, który myśli tylko o jednym.
Łucja