Proszę o radę, bo znalazłam się w niezręcznej sytuacji. Namawiałam chłopaka, żebyśmy się wybrali gdzieś na wakacje i on to sobie za bardzo wziął do serca. Z kasą raczej krucho, bo oboje studiujemy, więc wymyślił najtańszą opcję. Zaproponował wyjazd pod namiot w Bieszczady. Z jednej strony fajnie, bo nigdy tam nie byłam, ale z drugiej... Pod namiotem też nie. I nie kojarzy mi się to najlepiej.
Wiem, że moi rodzice spędzali tak wakacje i byli zachwyceni, ale teraz są przecież inne czasy. Jestem przyzwyczajona do jakiegoś standardu. Teraz z dnia na dzień mam się pozbyć wszystkiego i męczyć się na łonie natury? Może niektórych to bawi, ale mnie nie za bardzo.
Mam wątpliwości, czy dam radę. Jestem z miasta, mam na wyciągnięcie ręki wszystko, a tam nie będzie nic. Umrę chyba z głodu i brudu.
On twierdzi, że weźmiemy małą kuchenkę gazową i codziennie będzie można zjeść coś ciepłego. Bardzo jestem ciekawa co. Chyba zupę w proszku, albo jakieś świństwo ze słoika. A poza tym to co? Nic świeżego się nie kupi, bo zaraz się zepsuje i zostaną konserwy, których się brzydzę. Nie będzie też swobodnego dostępu do prądu, więc żeby naładować telefon, to będę musiała go zostawiać w jakiejś chatce, gdzie urzęduje właściciel.
Z myciem też będą problemy, bo podobno jest jedna buda z łazienką, a namiotów pewnie ze 100. Jak wszyscy się tam rzucą rano albo wieczorem, to mogę zapomnieć o prysznicu i umyciu włosów. Nie będę się dobrze czuła, jeśli będę brudna. Nie mówiąc o moich włosach, które po prostu muszę codziennie umyć.
Co my tam w ogóle mamy robić? Czasem mogę się wybrać na jakąś wycieczkę, ale ile można...
Pewnie wyjdę na kogoś, kto przesadza i za dużo wymaga, ale nie zmienię się z dnia na dzień. Już dzisiaj wiem, że będę się tam męczyła. Może dwa pierwsze dni będą fajne, bo to zawsze coś nowego, ale on chce jechać na 10 dni. Coś czuję, że to by nie była przygoda życia, ale jakiś koszmar.
On twierdzi, że z takim budżetem nic innego nie wymyśli i albo się zdecyduję, albo zostajemy w mieście. Sama już nie wiem, co z tym zrobić. Może się miło rozczaruję, ale co wtedy, jeśli po kilku godzinach będę miała dość? Przecież nie zawrócę go do domu.
Byłyście kiedyś na takim wyjeździe? Powiedzcie szczerze, na co mogę tam liczyć.
Ilona