Przed maturą wyobrażałam sobie, że na studiach będzie już tylko fajnie. Jak się dostanę, to już nic mnie nie zatrzyma. Wynik miałam niezły, rekrutacja się powiodła i jestem studentką. Minęły 2 tygodnie i już mam serdecznie dosyć. Gdyby to było prostsze, na kolejne zajęcia bym nie poszła. Mam wielką ochotę się wypisać i robić cokolwiek, byle tam nie chodzić. Mogę nawet pójść teraz do pracy. Nie obchodzi mnie to, że zawiodę rodziców i zawalę swoją przyszłość. To po prostu nie jest na moje nerwy! Zła uczelnia, jeszcze gorszy kierunek, beznadziejni ludzie i wszystko jest dla mnie za trudne.
Wiem, że przedmioty się zmieniają co semestr, ale teraz żaden mi nie przypasował. Zupełna czarna magia, więc wątpię, czy jestem w stanie zaliczyć najbliższą sesję. Spodziewałam się ciekawych zajęć, a czeka mnie tylko kucie teorii. Gdyby chociaż towarzystwo było bardziej znośne, to może bym się przyzwyczaiła. A to są ludzie nudni, udający kogoś innego, mało sympatyczni. Nie chce mi się ich oglądać.
fot. Thinkstock
Próbowałam nawiązać kontakt z kimkolwiek, ale wyboru nie ma. Albo straszne kujony, które ledwo wydobywają z siebie słowa albo typowe cwaniaczki. Hipsterzy albo dziwaki. Jest jedna jedyna w miarę sensowna dziewczyna, ale ona też mówi, że dłużej nie wytrzyma. Studia okazały się przereklamowane i to bardzo. Szczególnie trudno się wkręcić, jak mieszkasz w danym mieście od zawsze, a reszta jest przyjezdna i się integruje w akademikach.
Wykładowcy nie są lepsi. Wszyscy wyglądają na takich, jakby pracowali za karę. Spóźniają się na zajęciach, nic ciekawego nie mówią, rozdają tylko jakieś kartki z zadaniami i sprawdzają potem odpowiedzi. Niczego się tu nie nauczę w taki sposób.
Przychodzę do domu i mówię, że spoko, a normalnie chce mi się wyć.
fot. Thinkstock
Może ja się w ogóle nie nadaję do studiowania? Uczelnię i kierunek na pewno wybrałam źle i czuję to od pierwszego dnia. Nie przyzwyczaję się. I co teraz? Czekać na egzekucję w czasie sesji czy już teraz dać sobie spokój? Może będzie gdzieś jakaś rekrutacja od lutego/marca i jeszcze się zaczepię. Ale szczerze wątpię, czy jest sens. Przeliczyłam się. Myślałam, że muszę mieć wyższe wykształcenie. Teraz nie jestem tego taka pewna. Przecież nie wytrzymam 5 lat robiąc coś, czego tak bardzo nie lubię.
Zawsze byłam odważna, ale teraz się boję. Rodzice mnie wydziedziczą, jak się przyznam do tego wszystkiego. Jak rzucę studia, to pewnie mnie zamordują. W najlepszym razie wyrzucą z domu i każą się samej utrzymywać. Nigdy bym nie pomyślała, że jeszcze w październiku będę miała dość studiów, które miały trwać do 2021 roku…
Nadia