Mam na imię Natalia, mam 19 lat. W listopadzie 2013 r. poznałam na jednym z portali społecznościowych chłopaka - 9 lat starszego ode mnie. Wtedy nasza znajomość nie trwała długo i już po dwóch spotkaniach rozpadła się z jego winy. Już wtedy przyjaciółki mówiły mi, że nie ma kogo i czego żałować. Ale przez długi czas dużo o nim myślałam.
W te wakacje spotkaliśmy się ponownie. Nie wiedzieć czemu cieszyłam się, jak wariatka, że znowu się do mnie odezwał, szybko przy nim zapomniałam o bożym świecie, a on to wykorzystał. Gdzieś w środku wiedziałam, że nie jest to facet dla mnie, że nie zachował się wtedy w porządku, więc teraz też może mnie zranić. Ale ten głos, głosy przyjaciółek zagłuszyła miłość. Zakochałam się w nim tak szybko, że sama nawet nie wiem kiedy. Przestałam zauważać jego wady, byłam jak w miłosnym amoku, a on mógł wtedy spokojnie realizować swój plan. Był spokojny, ślepo zapatrzona w niego idiotka niczego nie zauważy. I rzeczywiście tak było. Nasz związek trał cztery miesiące i o te cztery miesiące za długo.
Na początku zaczął mną manipulować, wmawiać, że moje przyjaciółki są złe, że to co z nimi robię jest złe. Godzinami mówił, że one tylko mnie wykorzystują, że są fajne i miłe jak tylko czegoś chcą, a ja na wszystko im pozwałam. Potem, kiedy wiedział, że moje nastawienie do nich się zmieniło, postawił ultimatum - albo one, albo on. Oczywiście wybrałam jego, a on doskonale wiedział, że po takim praniu mózgu nie może być inaczej.
Potem próbował wmówić mi, że w domu źle jestem traktowana, że robię za dużo, jestem na każde zawołanie matki. Wtedy rzeczywiście zaczęłam się nad tym zastanawiać, dochodząc do podobnych wniosków, ale na szczęście nie odcięłam się od rodziny, tak jak to zrobiłam z przyjaciółkami, z dnia na dzień urwałam z nimi kontakt, zablokowałam ich numery, usunęłam z FB.
A wszystko przez to, że byłam zakochana. Ale to nie wszystko jeszcze. On zabraniał mi palić. Nie jest łatwo rzucić palenie z dnia na dzień, więc popalałam, ale za każdym razem paląc tego papierowa panicznie bałam się, że on to zobaczy, chociaż wiedziałam, że nigdzie go tu nie ma. Bałam się, że nawet na drugi dzień wyczuje zapach. Działo się tak dlatego, że wmówił mi, że zawsze będzie wiedział co ja robię, gdzie jestem, że nawet na mojej uczelni może mieć kogoś, kto wszystko mu powie. Powiedział, że będzie miał dostęp do moich sms-ów, rozmów, więc jeśli będę próbowała skontaktować się z przyjaciółkami, to on się o tym dowie, zanim skończę rozmowę.
Zabraniał mi chodzić na imprezy, wypicie jednego piwa, było tak wielkim problemem, że nawet tego nie robiłam, bo bałam się że to się wyda. Większość czasu, musiałam spędzać u niego w domu, kiedy powiedziałam, że może chciałabym trochę posiedzieć sama, wybuchła wielka awantura. Zresztą, kłóciliśmy się prawie codziennie. Na początku nie były to jakieś groźne kłótnie, ale potem stał się agresywny. Podczas jednej z poważniejszych kłótni złapał mnie, rzucił na łóżko, a potem trzymał w taki sposób, że nie mogłam oddychać i ruszać się.
Wszystko mnie wtedy bolało, ale on nie reagował, kiedy prosiłam go, żeby mnie puścił. Wtedy mówił mi, że może zrobić mi wiele innych gorszych rzeczy i że jak kiedyś mnie uderzy to zrobi to tak, żeby nie było widać śladu, więc nie będę miała dowodów. Od tego momentu strasznie się go bałam, ale nie mogłam dać po sobie poznać, że tak jest, bo wtedy denerwowałby się jeszcze bardziej.
Pewnego dnia nie wytrzymałam, będąc w swoim mieszkaniu chciałam z nim zerwać. Najlepiej dla mnie wtedy by było po prostu przestać się kontaktować, ale ponieważ miał moje rzeczy, musiałam się z nim spotkać. Kiedy długo nie odpisywałam i nie odbierałam telefonów przyjechał wściekły pod mój blok. Dobrze, że właśnie tam się rozstaliśmy, bo u niego w domu nigdy nie miałam odwagi tego zrobić. Bałam się, że pobije mnie i nigdy nie wypuści. Na szczęście tutaj bał się cokolwiek mi zrobić i odszedł w spokoju.
Od tamtego momentu boję się związków, teraz jest na to za wcześnie, ale ja mam już zakodowane w psychice, że każdy facet jest zły, a związek to zamknięcie w klatce. Wiem, że to podejście jest złe, ale nie potrafię go zmienić. Teraz nie wyobrażam siebie w jakimkolwiek związku. Boję się, że kiedyś spotkam kogoś odpowiedniego i nawet nie dam mu szansy. Co robić?
N.