1500 zł pensji to dla mnie maksimum. Nigdy nie zarobiłam więcej... Alicja, 27 l.

Zawsze się wściekałam, kiedy w rodzinie czy wśród znajomych zaczynały się rozmowy „o życiu” i zaraz wszyscy zaczynali narzekać. Bieda, bezrobocie, politycy, tragedia na tragedii. Myślałam, że oni tak po prostu lubią. Pogadają sobie i im przejdzie, bo przecież nigdy nie jest aż tak źle. Kiedy skończyłam studia, przekonałam się, że mieli sporo racji. Miałam wykształcenie, chęci i ogromną determinację, a skończyło się na tym, że patrzę na siebie jak na nieudacznika. Nic mi się w życiu nie udaje. Pierwsza praca to była pomoc w biurze. Na początek może być. Dostałam 1000 zł na rękę, a pracowałam na cały etat. Często po godzinach, ale nie wypadało się prosić o dodatkową kasę, więc siedziałam cicho. Zwolniłam się, kiedy dostałam się do call center. Podła robota, bo wciskałam ludziom kit, a niewiele z tego miałam. Nikt niczego nie kupował i kończyłam miesiąc z podstawą 1200. Wylali mnie za wyniki.
1500 zł pensji to dla mnie maksimum. Nigdy nie zarobiłam więcej... Alicja, 27 l.
fot. Thinkstock
16.06.2016

Zawsze się wściekałam, kiedy w rodzinie czy wśród znajomych zaczynały się rozmowy „o życiu” i zaraz wszyscy zaczynali narzekać. Bieda, bezrobocie, politycy, tragedia na tragedii. Myślałam, że oni tak po prostu lubią. Pogadają sobie i im przejdzie, bo przecież nigdy nie jest aż tak źle. Kiedy skończyłam studia, przekonałam się, że mieli sporo racji. Miałam wykształcenie, chęci i ogromną determinację, a skończyło się na tym, że patrzę na siebie jak na nieudacznika. Nic mi się w życiu nie udaje.

Pierwsza praca to była pomoc w biurze. Na początek może być. Dostałam 1000 zł na rękę, a pracowałam na cały etat. Często po godzinach, ale nie wypadało się prosić o dodatkową kasę, więc siedziałam cicho. Zwolniłam się, kiedy dostałam się do call center. Podła robota, bo wciskałam ludziom kit, a niewiele z tego miałam. Nikt niczego nie kupował i kończyłam miesiąc z podstawą 1200. Wylali mnie za wyniki.

x

fot. Thinkstock

Nie wiem, czy to już początki depresji, ale to się źle skończy. Uczyłam się przez wiele lat, próbowałam wszystkich możliwości pracy i wszędzie głodowa pensja. Czuję się beznadziejnie. Nie mam nic. A do tego żadnych perspektyw. Wszędzie słyszę o średniej płacy 3800 zł, a ja marzę chociaż o 2 tysiącach. Chyba się nie doczekam.

To albo nie jest kraj dla młodych ludzi, albo mam ewidentnego pecha. Nie wiem, co gorsze. Jak Wy sobie z tym radzicie? Nie czuję się normalnym człowiekiem, kobietą, ale jakimś chodzącym zerem.

Alicja

 

x

fot. Thinkstock

Na pracę w szkole, bo jestem po pedagogice, praktycznie nie było szans. Myślałam, że załapię się chociaż w świetlicy. Nic z tego, bo tam trafiają zazwyczaj nauczycielki na emeryturze, żeby sobie dorobić. Dla młodych nie ma miejsca. O innych opcjach nawet nie mówię, bo nawet jeśli, to i tak czekałoby mnie życie za 1500 zł miesięcznie przez wiele lat. Właśnie taką pensję dostałam w hotelu, gdzie siedziałam na recepcji. Obiecywali szybki awans, ale skończyło się na tym, że siedziałam tam całymi nocami przez rok.

Teraz trafiłam na zlecenie do biura rachunkowego i dostaję 1300 zł na umowę o dzieło. Przecież za takie pieniądze nie da się żyć. Gdyby nie pomoc rodziców, to umarłabym z głodu. Opłacam sobie kawalerkę daleko od centrum miasta, nie ma nawet szans na to, żeby poszukać czegoś lepszego z chłopakiem. Nie mówię o ślubie, założeniu rodziny. Nie wiem, czy to ja jestem tak beznadziejna, czy większość musi tak żyć?

Polecane wideo

Komentarze (20)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 16.06.2016 19:52
bo kazdyc hce za biurkiem, w biurze, siedza na krzeselku, poklikaja w klawiature i by chcieli 3 klocki zarabiac. zeby tak bylo trzeba cos sensownego w ta klawiature wbijac. ja pracuje w sklepie, w drogerii, zarabiam 2200 plus premie rozne co chwile. pracuje ciezko, bo nocki, popoludniowki, ranki weekendy. ale w granicach rozsadku bo mam umowe o prace na pelen etat. zaczynalam od 1300, ale nawet w takim "glupim" sklepie trzeba sie wykazac zeby miec wiecej. to jest chory kraj, fakt. nadal zarabiam po prostu malo, ale w glowie mi sie nie mieci zarabiac najnizsza karajowa czy mniej. ale jak chce sie siedziec to siedz za najnizsza i tyle. tesciowa tez za biureczkiem, pani sekretarka u dyrektorki szpitala. i po 20 latach pracy zarabia 1300 zl. albo porzadne studia i leb na karku, albo trzeba umiec fizycznie pracowac, polsrodkow nie ma w tym kraju zeby miec chocby od 1go do 1go. niestety
odpowiedz
R (Ocena: 5) 16.06.2016 17:46
Też zaczynałam od 1200+premia sprzedażowa, teraz jest 1800 +premia, i co? W praktyce aż tak się tych 600 zł nie odczuwa...
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 16.06.2016 15:44
mm
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 16.06.2016 15:30
Też tak mam, na szczęście mój facet zarabia więcej a i ja od czasu do czasu złapię zlecenie więc w miarę jakoś nam się żyje, ale sama nie dałabym zwyczajnie rady
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 16.06.2016 14:25
...
odpowiedz

Polecane dla Ciebie