Klaudia była pracownicą jednej z najpopularniejszych sieciówek. Tylko redakcji serwisu BOSKA.PL opowiedziała o swoich zarobkach, relacjach z przełożonymi i o najdziwniejszych historiach z klientami w roli głównej. Oto cała prawda na temat pracy w sklepach należących do gigantów odzieżowych!
(Czytaj również: `I tak to posprzątasz!` - Kasia wspomina pracę w jednej z najpopularniejszych sieciówek)
BOSKA!: W jakiej sieciówce pracowałaś, ile czasu i w jakim wymiarze godzin?
Klaudia: Pracowałam w salonach jednej ze szwedzkich marek odzieżowych. Spędziłam tam kilka lat, pracując na niepełen etat, czasami pół, czasami 3/4.
Ile czasu wynosiła przerwa i czy była wystarczająca? Czy w trakcie pracy bez problemu można było np. wyjść do toalety?
Przerwa wynosiła 30 minut, z czego tylko 15 było płatne, ale to nie wina sieciówki, tylko chorego prawa, które mamy w Polsce. Problemu z wyjściem do toalety jako takiego ze strony przełożonych nie było, ale liczba pracowników na sklepie nigdy nie była wystarczająca, dlatego czasami problem mógł pojawić się w wyniku nadmiaru obowiązków.
Jakiego rodzaju zadania wykonywałaś i które z nich przysparzały najwięcej problemów?
Właściwie wszystko, od rozpakowywania dostawy, przez wynoszenie ubrań na sklep, obsługę klienta na sali sprzedaży i na kasie. Najlepiej pracowało się na magazynie, z daleka od tłumów natrętnych klientów, których obsługa była niekiedy bardzo, bardzo trudna. Szczególnie, że klienci czują się bezkarni i bez wyrzutów sumienia rozrzucają ubrania po całym sklepie. Zwrócenie uwagi nie wchodzi w grę, bo można usłyszeć, że dzięki nim, mamy pracę. Pracę może i tak, ale nie płacę.
Czy w okresie wyprzedaży (gdy jest najwięcej klientów) personel obowiązują inne zasady pracy?
W okresie wyprzedaży pracowaliśmy na zwiększonych obrotach, właściwie codziennie do bardzo późnych godzin nocnych. Oczywiście za każdą doatkową minutę mieliśmy płaconą pensję w wymiarze standardowym, bez żadnych premii. Przy wysokich utargach kupowane było jedzenie, takie jak owoce, ciastka, soki czy inne przekąski. To jednak mała nagroda, przy tak ogromnym wysiłku jaki wkładaliśmy w pracę w gorącym okresie.
Opisz najdziwniejszą historię z klientką w roli głównej
Klienci potrafią być obrzydliwi i zostawić w przymierzalni naprawdę osobliwe rzeczy. Najgorszy był zwrot towaru, konkretnie majtek, które po odejściu klientki od kasy, okazały się... używane. Cóż, chyba pojęcie wstydu jest niektórym obce. Czasem bywa jednak jeszcze gorzej. Koleżanka z pracy opowiedziała mi kiedyś o tym, jak w przymierzalni znalazła zużytą prezerwatywę, a innym razem rozmazane fekalia na lustrze. Czy można wyobrazić sobie coś jeszcze gorszego?
Czy kradzieże w sklepie były nagminne? Kim najczęściej są złodzieje?
Kradzieże zdarzały się każdego dnia, o większości nawet nie wiedzieliśmy. Złodziejami były różne osoby, od znudzonych szkołą nastolatek, przez dorosłe kobiety, które założyły się z koleżankami, że coś ukradną, po `profesjonalistów`, których ujęcie było trudne, ale nie niemożliwe.
Jak z kradzieżą radzi sobie ochrona? Średnio ilu złodziei dziennie było przyłapanych na gorącym uczynku i co im grozi?
Przy każdej kradzieży, choćby był to błyszczyk za 4,90 była wzywana policja i to ona oceniała konsekwencje prawne wynikające z wykroczenia lub przestępstwa. Ochrona radziła sobie lepiej i gorzej, w zależności od tego, kto miał zmianę. Roczne straty sklepu były liczone w milionach.
Jakie miałaś doświadczenia z przełożonymi?
Z reguły bardzo dobre, wręcz przyjacielskie, dopóki nie zmienił się skład zespołu, w tym przełożeni. Kontakt zmienił się diametralnie i nie był w żadnym stopniu przyjemny i sympatyczny, tylko nakierowany bezpośrednio na zysk i cyferki, zamiast na człowieka.
Jaka była stawka za godzinę? Czy przy wysokich dziennych obrotach sklepu mogłaś liczyć na premię?
Stawka za godzinę wynosiła ok. 8,50zł za godzinę. Premia nie wchodziła w grę.
Jaki był średni dzienny utarg sklepu?
Dziennie sklep zarabiał od 100 do 150 tysięcy złotych.