Mimo że promocje i obniżki powinny służyć
dobru konsumentów, część nieuczciwych sprzedawców wykorzystuje
chwyty marketingowe, by nas oszukać, a mówiąc wprost - okraść.
Podczas zakupów, szczególnie w takim gorącym okresie jak
święta, warto zwracać uwagę na to, co kupujemy i ile płacimy,
aby nie stać się ofiarą.
Jak wynika z kontroli inspekcji handlowych, jesteśmy oszukiwani
w przypadku aż jednej trzeciej produktów znajdujących się na
sklepowych półkach. Liczba ofert, które wprowadzają nas w
błąd, zamiast maleć, z roku na rok rośnie.
Podczas gorących okresów, jak święta czy długie weekendy,
powinniśmy uważać szczególnie, ponieważ sprzedawcy, licząc na
nasze roztargnienie lub pośpiech, pozbywają się towarów, które
zalegają w magazynach - kończy się ich okres przydatności albo
cieszą się sezonową popularnością i czekały od roku na swoją
kolej.
Serwis Money.pl przygotował
spis trików marketingowych, z którymi trzeba
się zapoznać przed wejściem w gąszcz promocji, obniżek i
wszelkich gorących ofert:
- Wyprzedaż w związku z
likwidacją. Jesteśmy przyciągani hasłem likwidacja, a
skoro likwidują, to pozbywają się towaru, żeby nie wyrzucić,
więc musi być tanio. Do odwiedzenia sklepu zachęca też zabieg
psychologiczny - likwidują, więc jutro może już nic nie być,
warto sprawdzić, zanim wykupią wszystko. Nic bardziej mylnego.
Często ceny są takie same albo wyższe, ale nasz mózg inaczej je
odbiera i przestaje racjonalnie pracować. Dodatkowo okazuje się,
że po kilku tygodniach sklep funkcjonuje normalnie, jak gdyby
nigdy nic.
- Obniżki. Sprzedawcy umieszczają
nad towarem duże informacje z przekreśloną starą, wysoką ceną
i z nową, niską. Kupujący czuje, że trafił na okazję, skoro
coś, zamiast 400 złotych, kosztuje 250 albo 200. Jest wówczas
skłonny wydać taką kwotę na zakup jakiejś rzeczy, mimo że
tego nie planował.
- Rozmiary opakowań. Producenci
kuszą cenami produktów, oferując za mniejsze pieniądze
mniejszą ilość towaru. Często opakowanie ma ten sam rozmiar,
ale inną zawartość, dlatego sprawdzajmy podaną na opakowaniu
wagę i objętość.
- Brak ceny za produkt. Sprzedawcy
podają cenę za konkretną ilość, a nie za to, co kupujemy. Na
opakowaniu płynu podana jest atrakcyjna cena za litr, podczas gdy
w butelce znajdują się dwa. Przy kasie okazuje się, że zamiast
zapłacić 2 złote, płacimy niemal 4.
- Uwaga na GRATISY! Nic nigdy nie
jest za darmo, cena za dodatkowy produkt zostaje doliczona. Jak
podają eksperci z Money.pl, w promocjach typu"pralka plus
czajnik gratis" zapłacimy więcej, niż gdybyśmy kupowali te
produkty oddzielnie.
- Niskie ceny na billboardach.
Idziemy kupić niezwykle tani ser albo napoje, a przy okazji robimy
większe zakupy. Sprzedawcom chodzi o przyciągnięcie naszej uwagi
i zaproszenie do sklepu. Wiedzą, że nie wyjdziemy tylko z jednym
produktem. Najczęściej ten chwyt stosują hiper- i
supermarkety.
- Różnica między ceną produktu a ceną w
kasie. Ten zabieg stosują duże sklepy. Klienci kupują
spore ilości produktów i nie pamiętają, co ile powinno
kosztować. Jeśli sprawdzają rachunki w domu, zazwyczaj nie chce
im się wracać do sklepu i kłócić o kilkanaście groszy.
- Wabienie kolorami. Eksponowanie
dużych cen w kolorze. Klient myśli, że to jakaś promocja, choć
takie słowo nie jest nigdzie napisane. Widząc takie informacje w
sklepie, traktujemy je podświadomie jako powiadomienie o okazji, a
ceny są najzwyczajniejsze w świecie.
- Promocje z odnośnikami dopisanymi małymi
literkami. Zamiast obiecanych 70% mniej, przy kasie
okazuje się, że płacimy tylko 30% taniej, ponieważ, żeby
uzyskać pełną obniżkę, musimy kupić 20 kilogramów
pomidorów. Nikomu nie chce się czytać tekstów napisanych
małymi literkami, a przy kasie mało kto jest skory do
kłótni.
- Nie patrzcie w sklepach na produkty
znajdujące się na wprost. Sprzedawcy na wysokości oczu
ustawiają najdroższy towar, tam od razu kieruje się nasz wzrok.
Spójrzmy na półki poniżej albo powyżej - możemy znaleźć
takie same produkty za dużo mniejsze pieniądze.
- Pułapki produktowe. Sprzedawcy
specjalnie dodają czasem produkty, które pomagają nam podjąć
decyzję z korzyścią dla nich. Można to zobaczyć na
przykładzie podanym przez Money.pl - w sklepie znajdują
się dwa rodzaje monitorów: droższe i tańsze. Zainteresowanie
nimi rozkłada się po połowie. Na półki trafia trzeci rodzaj
monitorów, droższy od pozostałych. Klienci w tym wypadku
najczęściej sięgają po ten w średniej cenie.
Zobacz także:
Dlaczego tanie produkty są
tanie?
Podstępne bomby
kaloryczne