Przyznaj się: jak dużo miejsca w twoim życiu zajmuje praca? Ile godzin dziennie pracujesz? Czy przenosisz pracę do domu? Myślisz o niej nieustannie, również w nocy i w wolne dni? Praca jest dla ciebie ważniejsza od własnego wypoczynku, zainteresowań, a coraz częściej również krewnych? Cóż, jeśli niektóre z tych zdań brzmią znajomo, uważaj, bo masz problem wymagający interwencji. Zresztą nie ty jedna – z badań wynika, że pracoholizm to problem globalny, a osób uzależnionych od pracy lawinowo przybywa. Badanie CBOS-u wykazało, że pracoholikiem jest co piąty Polak (19 proc.), natomiast 36 proc. znajduje się na prostej drodze do uzależnienia.
– Pracujemy dużo więcej niż inne narody europejskie. Patrząc na kodeks pracy, powinniśmy spędzać w pracy najwyżej 40 godzin, ale często na naszych zawodowych zajęciach zależy nam dużo bardziej niż innym Europejczykom i jesteśmy w stanie wiele dla pracy poświęcić, łącznie z czasem, który należałby się nam czy rodzinie – mówi agencji informacyjnej Newseria Iwona Kowalewski, ekspert Sita, specjalista w dziedzinie relaksu. Okazuje się bowiem, że co czwarty Polak pracuje 41-50 godzin tygodniowo, natomiast 12 proc. – więcej niż 60 godzin.
O problemie pisze jeden z internautów. Sprawa dotyczy jego żony. „Ślub wzięliśmy osiem miesięcy temu. Ja mam 36 lat, a żona 34. Marta obiecała mi, że gdy już będziemy małżeństwem, zwolni nieco tempo i postaramy się o dziecko. Niestety słowa nie dotrzymała. Kariera dla niej to priorytet. Siedzi do późna w pracy, a potem i gdy jest już w domu, nadal coś robi przy laptopie. Ostatnio była na dwutygodniowej delegacji. Bardzo rzadko dzwoniła, nie odbierała moich telefonów, a gdy miałem o to do niej pretensje, tłumaczyła się brakiem czasu i tym, że miała dużo obowiązków na głowie. Spędzamy ze sobą mało czasu. Mijamy się, chociaż jesteśmy ledwo po ślubie i powinniśmy raczej dbać o każdą wspólną chwilę. Gdy mówię Marcie o tym, co mnie boli, obraża się i zarzuca mi, że hamuję jej rozwój. Ale mi nie chodzi o to, by ją krzywdzić i ograniczać – ja po prostu chciałbym, by trochę wyluzowała i miała ze mną dziecko. Przecież nie jesteśmy już młodzi – czas pomyśleć o rodzinie. Nie wiem, co robić”.
Fot. Thinkstock
– Osoba uzależniona sprawia wrażenie odpowiedzialnej, zaangażowanej. Dla wielu osób praca jest podstawowym wyznacznikiem sukcesów zawodowych. Często więc nie pojawia się naturalne w sytuacji innych uzależnień zawstydzenie – mówi dr Marcin Żółtak.
Pracoholik najczęściej jest chwalony, doceniany, zbiera laury, ale tak naprawdę jego życie jest puste, bo praca zajmuje niemal całą jego przestrzeń. Pracoholik nie umie wypoczywać. Gdy nie wie, co dzieje się w pracy albo gdy nie może sprawdzić firmowej poczty, czuje się zaniepokojony, zestresowany, może stać się agresywny. – Pracoholizm wymienia się również jako jedną z częstych przyczyn rozpadu małżeństw i zaburzenia relacji pomiędzy rodzicami i dziećmi. Szczególnie ta ostatnia perspektywa może być tragiczna, zwłaszcza że żaden sukces w biurze nie zastąpi porażki w domu – mówi dr Żółtak z Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu.
Fot. Thinkstock
Trzeba mieć świadomość, że praca ponad miary to krótka droga do zmarnowania sobie życia. U pracoholika szwankują relacje z rodziną i znajomymi. Osoba uzależniona od pracy traci zainteresowania, żyje w ciągłym napięciu, nie czerpie radości z drobiazgów. Traci cenny czas, który mogłaby wykorzystać na spotkania towarzyskie, rozwijanie swoich pasji, kontakty rodzinne. Pracoholizm negatywnie odbija się na zdrowiu.
– Przyczyna pracoholizmu tkwi na ogół w wewnętrznych procesach psychicznych danej osoby i często są to procesy nieuświadomione. W związku z tym trudno jest namówić pracoholika do pójścia do terapeuty. Ważne jest, i dobrze byłoby to propagować wśród pracodawców, żeby środowisko pracy zwracało uwagę na to, czy zaangażowanie pracownika wynika z pracowitości i zainteresowania pracą, czy jest to raczej uzależnienie od pracy – sumuje w rozmowie z agencją Newseria Lifestyle Igor Rotberg, psycholog i psychoterapeuta.
RAF
Fot. Thinkstock
Sęk w tym, że pracoholik nie dostrzega problemu. Zwłaszcza że jest on złożony – pracoholizmu nie stwierdza się wyłącznie na podstawie liczby godzin poświęcanych pracy. Przykładowo: można pracować przez 8-10 godzin dziennie i nie być pracoholikiem. Można również pracować krócej i być w sidłach pracoholizmu. O co więc chodzi? – Pasjonatów od pracoholików odróżnia fakt, że rozumieją znaczenie odpoczynku i regeneracji – podkreśla Iwona Kowalewski. – Jeżeli dzień pracy zaczniemy kilkunastoma minutami odprężenia, podczas których nabierzemy dystansu i perspektywy do codziennych zadań, i podobnie go zakończymy, będzie to skutkować lepszą pamięcią, koncentracją i pomysłami, zarówno dotyczącymi życia zawodowego, jak i osobistego.
Tymczasem pracoholik nie potrafi się odprężyć. Żyje w ciągłym napięciu. Szwankuje u niego poczucie priorytetów: pracę zawsze, w każdych okolicznościach, stawia na pierwszym miejscu. Dotkliwie przeżywa każdą porażkę. A przy tym wykonywanie zawodowych obowiązków przestaje sprawiać mu przyjemność – ma wrażenie, że wciąż robi za mało, że jest niedostatecznie dobry, wydajny. Spada jego poczucie wartości i samoocena. Pojawiają się nerwy, które pracoholik przenosi na grunt rodzinny. Krewni zostają zepchnięci na dalszy plan, mają miejsce coraz częstsze nieporozumienia i kłótnie.
Fot. Thinkstock
– Pracoholizm jest realnym zagrożeniem, które może mieć dalekosiężne konsekwencje psychologiczne, społeczne i zdrowotne. Szczególnie narażonymi są te osoby, które wykonują ambitną, opartą o swobodę realizacji pracę. Taka praca może wydawać się ciekawa, inspirująca, zwłaszcza wtedy, kiedy przynosi wyniki budując poczucie tożsamości – tłumaczy dr Marcin Żółtak, wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu (cytat za Newserią). Pojawia się wtedy pokusa, żeby pracować jeszcze więcej, zmniejszając zaangażowanie w inne obszary życia.
Czy naprawdę chciałabyś pracować w korporacji?
Japończycy na śmierć z przepracowania i nadmiaru stresu mają nawet określenie: karōshi. Dotyka ono młodych ludzi w pełnym zdrowiu, w okresie największej aktywności. Pierwszy tego typu przypadek odnotowano w 1969 roku. Badania dowiodły, że w latach 1974-1990 karōshi dotknęło osoby pracujące więcej niż 60 godzin tygodniowo, mających ponad pięćdziesiąt nadgodzin w miesiącu i niewykorzystanych ponad połowę urlopów. Co ważne i ciekawe, nagła śmierć nie dotyka pracowników niskiego szczebla, a przeważnie ludzi sukcesu.