Pracoholizm, czyli jak zmarnować sobie życie

Życie nie może być dodatkiem do pracy, tylko praca – dodatkiem do życia. A jednak nie brakuje osób, które pracują ponad siły. I zdrowy rozsądek.
Pracoholizm, czyli jak zmarnować sobie życie
Fot. Thinkstock
28.03.2016

Przyznaj się: jak dużo miejsca w twoim życiu zajmuje praca? Ile godzin dziennie pracujesz? Czy przenosisz pracę do domu? Myślisz o niej nieustannie, również w nocy i w wolne dni? Praca jest dla ciebie ważniejsza od własnego wypoczynku, zainteresowań, a coraz częściej również krewnych? Cóż, jeśli niektóre z tych zdań brzmią znajomo, uważaj, bo masz problem wymagający interwencji. Zresztą nie ty jedna – z badań wynika, że pracoholizm to problem globalny, a osób uzależnionych od pracy lawinowo przybywa. Badanie CBOS-u wykazało, że pracoholikiem jest co piąty Polak (19 proc.), natomiast 36 proc. znajduje się na prostej drodze do uzależnienia.

Pracujemy dużo więcej niż inne narody europejskie. Patrząc na kodeks pracy, powinniśmy spędzać w pracy najwyżej 40 godzin, ale często na naszych zawodowych zajęciach zależy nam dużo bardziej niż innym Europejczykom i jesteśmy w stanie wiele dla pracy poświęcić, łącznie z czasem, który należałby się nam czy rodzinie – mówi agencji informacyjnej Newseria Iwona Kowalewski, ekspert Sita, specjalista w dziedzinie relaksu. Okazuje się bowiem, że co czwarty Polak pracuje 41-50 godzin tygodniowo, natomiast 12 proc. – więcej niż 60 godzin.

O problemie pisze jeden z internautów. Sprawa dotyczy jego żony. „Ślub wzięliśmy osiem miesięcy temu. Ja mam 36 lat, a żona 34. Marta obiecała mi, że gdy już będziemy małżeństwem, zwolni nieco tempo i postaramy się o dziecko. Niestety słowa nie dotrzymała. Kariera dla niej to priorytet. Siedzi do późna w pracy, a potem i gdy jest już w domu, nadal coś robi przy laptopie. Ostatnio była na dwutygodniowej delegacji. Bardzo rzadko dzwoniła, nie odbierała moich telefonów, a gdy miałem o to do niej pretensje, tłumaczyła się brakiem czasu i tym, że miała dużo obowiązków na głowie. Spędzamy ze sobą mało czasu. Mijamy się, chociaż jesteśmy ledwo po ślubie i powinniśmy raczej dbać o każdą wspólną chwilę. Gdy mówię Marcie o tym, co mnie boli, obraża się i zarzuca mi, że hamuję jej rozwój. Ale mi nie chodzi o to, by ją krzywdzić i ograniczać – ja po prostu chciałbym, by trochę wyluzowała i miała ze mną dziecko. Przecież nie jesteśmy już młodzi – czas pomyśleć o rodzinie. Nie wiem, co robić”.

pracoholizm

Fot. Thinkstock

– Osoba uzależniona sprawia wrażenie odpowiedzialnej, zaangażowanej. Dla wielu osób praca jest podstawowym wyznacznikiem sukcesów zawodowych. Często więc nie pojawia się naturalne w sytuacji innych uzależnień zawstydzenie – mówi dr Marcin Żółtak.

Jak pomóc?

Pracoholik najczęściej jest chwalony, doceniany, zbiera laury, ale tak naprawdę jego życie jest puste, bo praca zajmuje niemal całą jego przestrzeń. Pracoholik nie umie wypoczywać. Gdy nie wie, co dzieje się w pracy albo gdy nie może sprawdzić firmowej poczty, czuje się zaniepokojony, zestresowany, może stać się agresywny. – Pracoholizm wymienia się również jako jedną z częstych przyczyn rozpadu małżeństw i zaburzenia relacji pomiędzy rodzicami i dziećmi. Szczególnie ta ostatnia perspektywa może być tragiczna, zwłaszcza że żaden sukces w biurze nie zastąpi porażki w domu – mówi dr Żółtak z Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu.

pracoholizm

Fot. Thinkstock

Trzeba mieć świadomość, że praca ponad miary to krótka droga do zmarnowania sobie życia. U pracoholika szwankują relacje z rodziną i znajomymi. Osoba uzależniona od pracy traci zainteresowania, żyje w ciągłym napięciu, nie czerpie radości z drobiazgów. Traci cenny czas, który mogłaby wykorzystać na spotkania towarzyskie, rozwijanie swoich pasji, kontakty rodzinne. Pracoholizm negatywnie odbija się na zdrowiu.

– Przyczyna pracoholizmu tkwi na ogół w wewnętrznych procesach psychicznych danej osoby i często są to procesy nieuświadomione. W związku z tym trudno jest namówić pracoholika do pójścia do terapeuty. Ważne jest, i dobrze byłoby to propagować wśród pracodawców, żeby środowisko pracy zwracało uwagę na to, czy zaangażowanie pracownika wynika z pracowitości i zainteresowania pracą, czy jest to raczej uzależnienie od pracy – sumuje w rozmowie z agencją Newseria Lifestyle Igor Rotberg, psycholog i psychoterapeuta.

RAF

pracoholizm

Fot. Thinkstock

Życie w napięciu

Sęk w tym, że pracoholik nie dostrzega problemu. Zwłaszcza że jest on złożony – pracoholizmu nie stwierdza się wyłącznie na podstawie liczby godzin poświęcanych pracy. Przykładowo: można pracować przez 8-10 godzin dziennie i nie być pracoholikiem. Można również pracować krócej i być w sidłach pracoholizmu. O co więc chodzi? – Pasjonatów od pracoholików odróżnia fakt, że rozumieją znaczenie odpoczynku i regeneracji – podkreśla Iwona Kowalewski. – Jeżeli dzień pracy zaczniemy kilkunastoma minutami odprężenia, podczas których nabierzemy dystansu i perspektywy do codziennych zadań, i podobnie go zakończymy, będzie to skutkować lepszą pamięcią, koncentracją i pomysłami, zarówno dotyczącymi życia zawodowego, jak i osobistego.

Tymczasem pracoholik nie potrafi się odprężyć. Żyje w ciągłym napięciu. Szwankuje u niego poczucie priorytetów: pracę zawsze, w każdych okolicznościach, stawia na pierwszym miejscu. Dotkliwie przeżywa każdą porażkę. A przy tym wykonywanie zawodowych obowiązków przestaje sprawiać mu przyjemność – ma wrażenie, że wciąż robi za mało, że jest niedostatecznie dobry, wydajny. Spada jego poczucie wartości i samoocena. Pojawiają się nerwy, które pracoholik przenosi na grunt rodzinny. Krewni zostają zepchnięci na dalszy plan, mają miejsce coraz częstsze nieporozumienia i kłótnie.

pracoholizm

Fot. Thinkstock

Pracować więcej i więcej

– Pracoholizm jest realnym zagrożeniem, które może mieć dalekosiężne konsekwencje psychologiczne, społeczne i zdrowotne. Szczególnie narażonymi są te osoby, które wykonują ambitną, opartą o swobodę realizacji pracę. Taka praca może wydawać się ciekawa, inspirująca, zwłaszcza wtedy, kiedy przynosi wyniki budując poczucie tożsamości – tłumaczy dr Marcin Żółtak, wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu (cytat za Newserią). Pojawia się wtedy pokusa, żeby pracować jeszcze więcej, zmniejszając zaangażowanie w inne obszary życia.

Czy naprawdę chciałabyś pracować w korporacji?

Japończycy na śmierć z przepracowania i nadmiaru stresu mają nawet określenie: karōshi. Dotyka ono młodych ludzi w pełnym zdrowiu, w okresie największej aktywności. Pierwszy tego typu przypadek odnotowano w 1969 roku. Badania dowiodły, że w latach 1974-1990 karōshi dotknęło osoby pracujące więcej niż 60 godzin tygodniowo, mających ponad pięćdziesiąt nadgodzin w miesiącu i niewykorzystanych ponad połowę urlopów. Co ważne i ciekawe, nagła śmierć nie dotyka pracowników niskiego szczebla, a przeważnie ludzi sukcesu.

Polecane wideo

Komentarze (2)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 02.05.2016 21:00
Biedak umiera tak samo jak bogacz, a mędrzec identycznie jak głupiec. Więc JEŚLI miałabyś po śmierci trafić do piekła na wieczność, to czy chciałabyś, aby ktoś Cię przed nim ostrzegł i powiedział jak go uniknąć? Spójrz. Gdyby ktoś Ciebie oszukał i okradł, a potem stanął przed Sądem i rzekł na swoją obronę: "Wysoki Sądzie. Przepraszam, że oszukałem i okradłem, ALE logicznie rzecz biorąc nie przejmuje się tym, bo skąd mogę wiedzieć, jak jest w więzieniu i czy ono istnieje? To głupie. Przecież nigdy tam nie byłem, więc po co miałbym się martwić? Mam inny światopogląd. Myślę pozytywnie. Jestem niewierzący. Ponadto, zamiast przejmować się karą, ZROBIŁEM DOBRY UCZYNEK i umyłem panu samochód. " - to czy na tej podstawie sprawiedliwy Sędzia powinien wypuścić Twojego napastnika na wolność? Dobrze wiesz, że nie. Ponieważ w takich okolicznościach, Twój oprawca trafiłby do więzienia, NIE DLATEGO, że tam nie był lub że nie wierzy w istnienie kary, a także NIE DLATEGO, że umył Sędziemu samochód czyniąc dobry uczynek - LECZ DLATEGO, że Cię oszukał i okradł. Bo dwie są drogi zadośćuczynienia Prawu. Jedna polega na tym, że się Prawa przestrzega, druga zaś na tym, że się ponosi karę, jeśli się Prawo przekroczy. Podobnie jest z Tobą. Jeżeli TYLKO RAZ w życiu skłamałaś lub coś ukradłaś to Bóg wymierzy Tobie karę, NIE DLATEGO, że w Niego nie wierzysz lub że się tym nie martwisz, bo czynisz dobre uczynki - LECZ DLATEGO, że w rzeczywistości złamałaś już Prawo. Wobec tego, w Dniu Sądu, słusznie trafiłabyś do piekła i już nigdy z niego nie wyszła. Jednak pewien mężczyzna, widząc Twoje wszystkie błędy i słabości, wszedł do sali sądowej i rzekł z miłości do Ciebie: "Oddaje całe swoje życie, aby zapłacić karę ZA CIEBIE. " Wtedy sędzia mówi TOBIE: "TWOJA kara została spłacona. Stałaś się wolnym człowiekiem, ponieważ ten mężczyzna SPŁACIŁ TWOJĄ KARĘ. " - Co byś wtedy czuła? Czy powiedziałabyś temu człowiekowi, który oddał za Ciebie swoje życie: "Dziękuję?" To uczynił dla Ciebie Bóg ponad 2000 lat temu. Posłał swojego BEZGRZESZNEGO Syna Jezusa Chrystusa, aby spłacił swym życiem TWOJĄ KARĘ. Było to konieczne, ponieważ przez swoje grzechy złamałaś już Prawo i nie mogłabyś zostać wypuszczona na wolność za wyznawanie religii, chodzenie do kościoła lub czynienie dobrych uczynków. DLATEGO Bóg musiał posłać Jezusa, aby uczynić Cię wolną w Dniu Sądu ponieważ Cię kocha i nie chce abyś żyła z dala od Jego miłości. Nie prosiłaś Go, aby Cię umiłował. On uczynił to z własnej woli i nie ma już znaczenia kim dziś jesteś lub co uczyniłaś. Możesz być najbardziej rozwiązłym grzesznikiem na świecie, najgorszym nędznikiem, jaki kiedykolwiek istniał, a jednak BÓG CIĘ KOCHA, bo dał Ci samego Jezusa jako przebaczenie Twych win. Więc jak mogłabyś wzgardzić taką miłością, która nie ma sobie równej? Jednak tak jak każdy człowiek, masz dziś wolną wolę. I jeśli zdecydujesz się odrzucić łaskę ofiarowaną Ci dzięki Jezusowi Chrystusowi, wówczas ZMUSZONA będziesz żyć pod Prawem, które w Dniu Sądu sprawiedliwie Cię osądzi, ponieważ już je złamałaś. A wtedy słusznie trafisz do piekła, gdyż zlekceważyłaś miłość Bożą daną Ci w Chrystusie. Więc póki nie jest jeszcze za późno, to przyjdź do Jezusa taką, jaką jesteś. Grzeszną, zbuntowaną, niedoskonałą. I nie czekaj, aż staniesz się idealna, bo to się nigdy nie stanie. Złamałaś już Prawo, więc tylko Twoje szczere zaufanie Chrystusowi dokona w Tobie zmiany i oczyści Cię z wszelkich win. Już nie raz się przekonałaś, że religia i jej obrządki nie mają mocy zmienić Twojego życia. Nawet Twoje próby samodoskonalenia ciągle zawodzą, bo i tak zaliczasz upadki. Tylko przyjrzyj się jak szatan realnie wiąże i okalecza ludzi chorobami, nałogami, oraz sprawia, abyś nieustannie polegała na sobie. Diabeł ma dostęp do Twojego życia na tyle, na ile sama jemu na to pozwalasz. Dlatego na ile zdecydujesz się otworzyć swe życie dla Jezusa, na tyle będzie On obecny i będzie błogosławił Tobie dając jednocześnie wolność od bezsilności, chorób, nałogów, czy depresji. Pomyśl. Zasługujesz na wieczne życie w szczęściu danym Ci od Boga także tu na ziemii, więc czemu chcesz się tego pozbawiać? Czy nie lepiej to zmienić zanim będzie za późno? Poproś dziś Jezusa swoimi słowami, aby wszedł w Twoje serce, przebaczył Ci wszystkie grzechy, oraz uwolnił od nich, a także poprowadził dalej ku wieczności. Zaufaj Mu. I tak jak On przebaczył Tobie, tak Ty przebaczaj ludziom.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 28.03.2016 11:16
Jeżeli nie ma się z kim budować rodziny. Specjalnych pasji się nie posiada to chyba tylko to zostaje...
odpowiedz

Polecane dla Ciebie