Zawód sprzątaczki to niewdzięczna praca, zarezerwowana w większości dla kobiet. Wydaje się być monotonna i pozbawiona wyzwań. Jeśli jednak traktujecie osoby do sprzątania wyłącznie jak niewidzialne automaty, których zadaniem jest dezynfekcja śmierdzących i zagraconych mieszkań, to głęboko się mylicie. Zwłaszcza jeżeli sprzątaczkami są takie kobiety, jak 34-letnia Magda z Warszawy – absolwentka ekonomii.
Na spotkanie z Magdą umówiłam się w dużym centrum handlowym w Warszawie. Moja rozmówczyni jest punktualna niczym szwajcarski zegarek. Takiej solidności nauczyła ją praca. Klienci lubią, gdy przychodzę dokładnie tak, jak się umówiliśmy, płacą mi przecież za godziny – wyjaśnia.
Wygląd Magdy kompletnie przeczy pierwszym skojarzeniom, które nasuwają nam się, gdy myślimy o paniach do sprzątania. Szara, zmęczona twarz ukrywająca udrękę? Matowe włosy? Ubytki w uzębieniu? Stylonowy fartuch w niebieską łączkę? Nic bardziej mylnego! Moja rozmówczyni to drobna, zgrabna brunetka mająca wdzięczną, staranną fryzurkę, delikatny makijażem i krótką malinową sukienkę.
Dziewczyna od razu wyznaje, że zgodziła się na rozmowę ze mną głównie dlatego, że chce raz na zawsze obalić stereotyp dotyczący ludzi zajmujących się zawodowo "konserwacją powierzchni płaskich"...
– To zawód, jak każdy inny, praca, która może przynosić nie tylko niezłe zarobki, lecz także sporą satysfakcję – stwierdza dziewczyna. Magda nie zawsze jednak była tak pełna optymizmu. – Pamiętam, jak będąc jeszcze w szkole podstawowej, dowiedziałam się, że mama mojej koleżanki z klasy jest sprzątaczką. Wydawało mi się, że niżej upaść już nie można, że to najgorsza robota na świecie, a moja znajoma powinna wstydzić się za swoją matkę. Podobnie reagowały zresztą inne dzieci, wyzywając Bogu ducha winną dziewczynkę od szmaciar i nieuków. Teraz, gdy o tym myślę robi mi się strasznie głupio – zwierza się dziewczyna.
Od tamtego czasu zmieniło się wiele... Trzydziestokilkuletnia obecnie Magda – z powodu niemożliwości znalezienia innego zajęcia – przepracowała dziewięć lat w charakterze sprzątaczki. Początki jej pracy nie były jednak łatwe...
Wszystko zaczęło po studiach. – Skończyłam ekonomię w trybie dziennym na jednej z warszawskich uczelni. Przez pięć lat marzyłam o świetnej pracy w korporacji. Niestety, życie dało mi niezłego kopa w d***. Po skończeniu nauki, oprócz tytułu magistra nie mogłam pochwalić się właściwe żadnym osiągnięciem. Nikt nie chciał dziewczyny bez doświadczenia, bez znajomości, a jedynie ze słabym angielskim. Oferowano mi jedynie bezpłatne staże, ja jednak szybko potrzebowałam kasy, miałam już dość ciągłego podbierania gotówki z konta rodziców.
Gdy usłyszałam od mojej koleżanki, że wyjeżdża do Francji do pracy, od razu napaliłam się na ten pomysł. Agnieszka miała pracować właśnie jako sprzątaczka w jednym z domów na Lazurowym Wybrzeżu. Od razu pomyślałam sobie, że byłaby to świetna opcja również i dla mnie. Liczyłam na szybki zarobek i możliwość zwiedzenia kawałka świata.
W biurze pośrednictwa pracy okazało się, że takich ofert jest całkiem sporo. Odpowiedziałam więc na jedną z nich i już dwa tygodnie później wylądowałam w czterogwiazdkowym francuskim hotelu malowniczo położonym na wybrzeżu Morza Śródziemnego.
Przez ponad rok pracowałam w charakterze pokojówki. To była prawdziwa harówka. W ciągu ośmiu godzin pracy musiałam posprzątać aż 40 pokoi (każdy miał oczywiście łazienkę). Trzeba było pchać ciężki wózek wyładowany po brzegi pościelą, płynami do dezynfekcji, miniaturami kosmetyków i ręcznikami. Do tego jeszcze ten okropny syf, który zostawiali po sobie hotelowi goście. Ścielące się po całej podłodze wielkie kłaki i szczątki paznokci to było nic. Najgorzej, gdy musiałam umyć sedes. Widząc wymazaną kałem lub krwią muszlę klozetową robiło mi się niedobrze. Zaciskałam jednak wtedy zęby, zamykałam oczy i sprzątałam dalej... To była prawdziwa szkoła życia. Dzięki tamtej pracy dobrze zaprawiłam się w boju. Wyrobiłam sobie również niezłą kondycję. Teraz umycie w godzinę nawet dziesięciu okien nie sprawia mi żadnego problemu – opowiada z dumą Magda.
Mimo to Magda we Francji spędziła cały rok. Za bardzo jednak tęskniła za rodziną i znajomymi, żeby przebywać tam dłużej. Czuła zresztą, że ta praca ją wykańcza. Owszem, potrzebowała pieniędzy, ale nie chciała zaakceptować tego, że ktoś traktuje ją wyłącznie jak maszynę do sprzątania.
Powrót do Warszawy to była kolejna konfrontacja z szarą, polską codziennością. Rynek pracy okazał się bezlitosny. Praca sekretarki w dużej firmie prawniczej była totalną porażką. – Harowałam jak wół, mimo tego udało mi się zarobić przez miesiąc niecały tysiąc złotych. Po pół roku takiego wyzysku powiedziałam dość. Postanowiłam, że będą robić w życiu to, co potrafię najlepiej...
Dziewczyna postanowiła szukać zatrudnienia na własną rękę. Pojechała do jednej z bogatszych podwarszawskich dzielnic i porozwieszała na słupach swoją ofertę. Telefon rozdzwonił się już tego samego wieczoru. – Nie narzekam na brak pracy. Ludzie chętnie mnie zatrudniają. Wolą wpuścić do swojego domu Polkę, której dobrze z oczu patrzy niż kobietę z Ukrainy lub Białorusi, z którą trudno jest się dogadać.
Obecnie Magda sprząta dziennie około dwa, trzy domy. Pracuje również w weekendy. Nie ma stałej stawki za godzinę. – Wszystko zależy od tego, co jest do zrobienia – wyznaje dziewczyna. Gdy wchodzę do czyjegoś mieszkania, od razu widzę, jak dużo czeka mnie pracy...
Jak moja rozmówczyni wspomina wizyty w polskich domostwach? – Bywa naprawdę różnie. Gdy wchodzę do niektórych mieszkań, cała rodzina staje na baczność. Zauważam ogólny popłoch i konsternację. Co ciekawe, na pierwszy rzut oka w takim mieszkaniu jest w miarę ogarnięte. To pewnie dlatego, że ludzie przed moim przyjściem z grubsza sprzątają sami. Wstydzą się po prostu brudu, który mogłabym zastać – śmieje się dziewczyna.
Niestety, nie zawsze jest tak różowo... – Często, gdy patrzę na mieszkania niektórych bogaczy robi mi się niedobrze. Kompletnie nie mogę zrozumieć jak, takie wypachnione i wystylizowane elegantki mogły doprowadzić swój dom do takiego stanu. Na pracę w takich miejscach decyduję się tylko dlatego, że dobrze płacą. Inaczej nigdy nie byłabym skłonna na takie poświęcenie, zwłaszcza że często spotykam się z bardzo niegrzecznymi zachowaniami.
Anegdotek o bezdusznych pracodawcach Magda ma naprawdę wiele... – Pamiętam, jak podczas sprzątania jednego z mieszkań pani domu podeszła do mnie i prosto w twarz powiedziała mi: „umyj się kobieto, bo strasznie śmierdzisz”. Byłam w szoku, owszem może trochę spociłam się, szorując zalepiony jakąś gumą dywan, jednak używam antyperspirantów i nie wydaje mi się, abym roznosiła po domu jakiś straszny fetor – zwierza się oburzona.
Czasem sen z powiek spędzają Magdzie dzieci właścicieli. – Już nie raz było tak, że trakcie gdy ja sprzątałam, maluchy klientów plątały mi się pod nogami. Ich opiekunowie oczywiście nic sobie z tego nie robili. Wręcz przeciwnie, pozwalali dzieciakom rozrzucać po podłodze zabawki, kruszyć jedzeniem. Wydawało im się przecież, że jak już jestem, to będę za nimi chodzić i na bieżąco sprzątać – opowiada coraz bardziej zdenerwowana dziewczyna.
Takie sytuacje to jednak nic w porównaniu z tym, co spotkało Magdę w jednym z apartamentów w centrum Warszawy. – Pewnego dnia ktoś zadzwonił do mnie i powiedział, że znajomy polecił mu moje usługi. Podobno byłam najlepszą sprzątaczką w mieście. Miły, męski głos dobiegający ze słuchawki zapytał mnie, czy nie chciałabym posprzątać pewnego mieszkania, w którym dzień wcześniej odbył się jakiś ekskluzywny bankiet. Zgodziłam się bez namysłu i dopiero, gdy dotarłam na miejsce zaczęłam żałować swojej decyzji. Mieszkanie było w totalnej rozsypce. Na podłodze leżało mnóstwo potłuczonych szklanek, petów oraz... brudna bielizna. Ściany wyglądały tak, jakby ktoś specjalnie wylewał na nie wino. Taki sam burdel zastałam oczywiście w toalecie. Samo przetykanie zapchanego sedesu zajęło mi prawie godzinę...
Czy zawód sprzątaczki, to profesja, którą Magda chciałaby wykonywać przez całe życie? – Oczywiście, że nie! Na razie zbieram kasę na własne mieszkanie. Chcę się trochę odkuć, a później założyć własny biznes. Nie wiem jeszcze do końca, co to będzie. Nie wykluczam jednak zarejestrowania firmy sprzątającej. Wtedy jednak to ja będę szefem, i to ktoś za mnie będzie czyścił cudze brudy...
Wysłuchała Michalina Żebrowska
Zobacz także:
EXCLUSIVE: Spowiedź kosmetyczki
Justyna zdradza pikantne sekrety swojej profesji.
EXCLUSIVE: Spowiedź sex-asystentki. Judyta opowiedziała nam, jak dostała pracę i co robi.
Poszukiwana bardzo osobista asystentka dyrektora.