Projekt, którego współautorem jest konstytucjonalista, prof. Piotr Winczorek, obejmuje trzy ordynacje wyborcze: do Sejmu, Parlamentu Europejskiego oraz w wyborach samorządowych. Wyłączone zostały wybory do Senatu, ponieważ tam obowiązuje ordynacja większościowa. Głównym założeniem ustawy jest to, "aby liczba kobiet na listach wyborczych nie była mniejsza niż liczba mężczyzn". W opinii prof. Magdaleny Środy to nieprawda, że kobiety nie chcą być politykami. Wiele pań ma takie aspiracje, chęci, a przede wszystkim intelektualne możliwości, ale są skutecznie wykluczane z gry o mandat parlamentarzysty przez partyjnych liderów, którzy obecnie odpowiadają za kształt list wyborczych. Ustawowy obowiązek parytetu ma zmienić tę sytuację.
Za
Autorzy projektu mówią, że kobiety w Polsce są ofiarami dyskryminacji w polityce, chociaż prawo równego dostępu gwarantuje im konstytucja. Ustawa o parytecie płci nie stanowi ograniczenia praw wyborczych obywateli. „Nie narzuca im wyboru konkretnego kandydata. Ustawa daje jedynie kobietom szansę wybrania, a nie daje takiej pewności” – podkreśla prof. Winczorek.
W polskim Parlamencie zasiada obecnie ok. 30% kobiet (20% w Sejmie i 8% w Senacie). Autorzy ustawy tłumaczą, że winę za tak małą liczbę polityczek ponosi system, w którym kobieta musi łączyć wiele ról społecznych i nikt jej w tym nie pomaga.
"Dlatego wydaje się słuszne, aby zachęcić kobiety do uczestnictwa w wyborach oraz skłonić siły polityczne do odpowiedniego uwzględniania kobiet jako kandydatek do stanowisk publicznych” - dodaje prof. Winczorek.
Ustawy o parytecie obowiązują w wielu krajach europejskich: Hiszpanii, Belgii, Portugalii, Słowenii i we Francji. Francuski system jest jednym z najbardziej restrykcyjnych. Listy wyborcze tworzone są „suwakowo”, tzn. naprzemiennie kobieta - mężczyzna. Za niewywiązanie się z parytetu grożą wysokie kary finansowe.
We francuskim parlamencie zasiada 18,5% kobiet. Zdaniem prof. Środy liczba ta jest tak niska, ponieważ partie wolą płacić kary niż dopuścić kobiety do głosu. W polskim projekcie parytetu jest również zapis o tym, że w przypadku list nieparzystych, przewagę miałyby kobiety.
„Tu chodzi o wyrównanie szans grupy, która była dyskryminowana, więc jeśli ktoś się zabiera do wyrównywania szans, to jest oczywiste, że na liście nieparzystej powinno być więcej kobiet niż mężczyzn” - mówi konstytucjonalista prof. Wiktor Osiatyński. Wolę poparcia ustawy o parytecie wyraził prezydent Lech Kaczyński.
Przeciw
Przeciwna ustawie o parytecie płci jest Elżbieta Radziszewska, Pełnomocnik Rządu ds. Równego Traktowania. Minister uważa, że to partie w swoim własnym zakresie powinny wprowadzać rozwiązania mające na celu zwiększenie udziału kobiet w polityce. Przywołuje ona przykład francuski, gdzie model ustawowego parytetu zawodzi. W opinii minister Radziszewskiej, lepszym rozwiązaniem jest postawienie na edukację i promocję kobiet.
„Dobrym przykładem są w większości kraje skandynawskie, m.in. Szwecja, gdzie kilka partii przyjęło na siebie zobowiązanie promowania liderek - kobiet w różnego typu wyborach, zarówno na poziomie regionalnym, jak i ogólnokrajowym” - podkreśla minister.
Przyznaje, że jest to proces dużo dłuższy niż w przypadku narzucenia ustawowego obowiązku parytetu, bo wymaga zmian w mentalności, ale za to trwalszy i efektywniejszy. Radziszewska dodaje, że kobiety świadomie rezygnują z aktywności w życiu politycznym, ponieważ mają za dużo obowiązków w życiu rodzinnym, prywatnym. Dlatego ważne jest wypracowanie takich rozwiązań, które umożliwią kobietom skuteczne łączenie sfery zawodowej i rodzinnej. Minister stawia na promocję aktywnego ojcostwa oraz równoprawnego partnerstwa w związku, a także, a może przede wszystkim na zwiększenie liczby żłobków i przedszkoli. Ostatni postulat pani minister jest chyba najbardziej aktualny i powinien być niezależny od dalszych losów ustawy parytetowej.
Wypowiedzi pochodzą z www.gazeta.pl (profesorowie Środa, Winczorek i Osiatyński) oraz www.iwoman.pl (minister Radziszewska).
Karolina Jarosz
Zobacz także:
Najpiękniejsze kobiety w polityce - ranking!
Wśród kobiet docenionych przez hiszpańską gazetę „20 Minutos” nie ma, niestety, żadnej Polki.
Kobiecy głos za mało wiarygodny do radia!
Kontrowersyjna wewnętrzna decyzja Polskiego Radia może ograniczyć występowanie kobiecych spikerek na antenie. Czy to forma dyskryminacji?