Umowa o dzieło i umowa-zlecenie potocznie nazywane są „umowami śmieciowymi”. Obie regulowane są przez Kodeks cywilny. O ile jednak od umowy-zlecenia pracodawca odprowadza do ZUS-u część składek, o tyle umowa o dzieło nie daje osobie, która ją podpisała, żadnych praw, a zleceniodawca nie ma wobec zleceniobiorcy żadnych obowiązków. Jeśli pracujesz w oparciu o umowę o dzieło, szef nie odprowadza za ciebie składek, nie masz więc ubezpieczenia, ani złotówka nie jest również odkładana na rzecz twojej emerytury. Nie masz prawa do płatnej urlopu, nie ma także żadnych regulacji dotyczących wypowiedzeń. W oczach banku nie masz zdolności kredytowej. A jeśli zajdziesz w ciążę, nie przysługuje ci zasiłek macierzyński.
Umowa o dzieło – zgodnie z jej nazwą – dotyczy wykonania przez zleceniobiorcę dzieła. Powinno się ją podpisywać jako dodatek do etatu. Przykładowo: pracujesz jako nauczycielka polskiego, a dorabiasz sobie, pisząc artykuły do czasopism. Właściciele magazynów, z którymi współpracujesz, powinni podpisać z tobą umowę o dzieło.
W praktyce jednak często wygląda to zgoła inaczej. Małgosia od blisko roku pracuje na umowie o dzieło, mimo że w praktyce wykonuje obowiązki etatowego pracownika – pracuje od ósmej do szesnastej, codziennie jest w biurze, musi być do dyspozycji szefa. Na umowie ma tylko połowę wynagrodzenia, resztę dostaje pod stołem. „Oczywiście, że chciałabym mieć etat, jestem świadoma, że na umowie śmieciowej nic mi nie przysługuje, ale w moim mieście brakuje pracy i każdy chwyta się tego, co mu dają. Ważne, że zarabiam pieniądze”.
Lepszy wróbel w garści…
Pracodawcy bardzo często wykorzystują trudną sytuację na rynku pracy. Widać to doskonale w wypowiedzi internauty Janka: „Dostałem jak z nieba propozycję pracy. Od dwóch lat jestem bezrobotny i jak z nieba spadło. Jednak pracodawca powiedział, że będzie to umowa o dzieło”. Brak pracy sprawia, że Polacy godzą się na podpisanie umowy śmieciowej, szczególnie gdy pracodawca innej umowy nie chce podpisać. Wolą wróbla w garści. Cieszą się, że mają pracę, o ubezpieczeniu czy urlopie na początku nie myślą. A dla pracodawcy podpisanie umowy o dzieło to ogromna oszczędność, bo etat generuje wysokie koszty.
- Jest zalecane, aby z każdych zarobionych 100 zł odłożyć 10 zł, np. na okres, gdy nie będziesz mogła pracować (chociażby z powodu urlopu – urlop w przypadku umowy o dzieło oznacza brak dochodu).
- Pamiętaj, że jeśli twoja praca ma znamiona etatu (praca na godziny, stałe miejsce wykonywania obowiązków itp.), narażasz się na kłopoty, ponieważ zarówno ty, jak i twój pracodawca działacie niezgodnie z prawem.
Jeden z internautów podsumowuje: „Problem w tym, że ludzie nie kumają, że na (umowie) cywilnoprawnej biorą pewne sprawy we własne ręce i że faktycznie coś muszą zmienić w swoim postępowaniu. W przeciwnym razie podpisują skrajnie niekorzystny dla siebie papier, biorąc na siebie wszystkie konsekwencje tego, co na owym papierze”.
EPN
Nierzadko zdarza się jednak, że to, co miało być sytuacją przejściową, nie zmienia się. Beata na umowie o dzieło miała pracować góra przez trzy miesiące – tak umówiła się z przełożonym. „Po trzech miesiącach usłyszałam, że jeszcze nie mogę dostać etatu, szef poprosił mnie jeszcze o chwilę cierpliwości. Ta chwila trwała kolejne trzy miesiące. Po pół roku szef trafił do szpitala, zastępowała go żona. Powiedziała, że nie będzie podejmowała żadnych decyzji finansowych pod nieobecność męża. Szefa nie było przez ponad dwa miesiące” – opowiada. Beata nadal pracuje na umowie o dzieło – niedługo minie rok. Jest zła i rozczarowana, ale nie chce zostać z niczym. „Przeglądam oferty w wolnych chwilach, wysyłam CV, ale nikt się nie odzywa, więc cieszę się, że przynajmniej coś mam”.
Niektórzy nie chcą umowy o pracę
Z drugiej strony osoby wykonujące pracę w oparciu o umowę o dzieło wymieniają jej plusy. Pozwala zarobić więcej (bo pracodawca nie musi odprowadzać składek i płacić wysokich podatków), nie wymaga również podporządkowania wobec zleceniodawcy. Tak jest wtedy, gdy umowa o dzieło faktycznie jest umową o dzieło – jesteś rozliczana za wykonanie dzieła, a nie za to, że codziennie siedzisz w biurze (wtedy wykonujesz pracę).
Jarek z Radomia opowiada: „Przez dwa lata miałem umowy o dzieło, ale to naprawdę były umowy o dzieło – siedziałem w domu, łapałem zlecenia i w ten sposób zarabiałem. Ale znam przypadki, jak u mojego kolegi, gdy on codziennie przychodzi do pracy, szef ciągle do niego dzwoni i ma umowę o dzieło. To wyzysk”.
Są również osoby, które wręcz cieszą się, że pracują na umowie o dzieło. Zamiast odprowadzać składki do ZUS-u i liczyć na emeryturę, nadwyżki, z żelazną dyscypliną, odkładają. Mają też wykupioną polisę zdrowotną, dzięki czemu nie płacą za leczenie. Jak jeden z internautów: „Już dziesiąty rok pracuję według umowy o dzieło (mogłem też wybrać umowę o pracę), wszystkie tzw. koszty pracy łącznie z tymi, co firma odprowadzałaby (tym faktem byłem zaskoczony) są moje i te co do grosza odkładam, zgromadzone mam ponad 300 000 zł, a co do zabezpieczenia zdrowia, to mam polisę z opcją medyczną”. Wymaga to jednak samodyscypliny w odkładaniu pieniędzy, co przy niedużych dochodach często okazuje się niemożliwe.
Hak na szefa
Wniosek? Nie można dać się oszukać. Jedna z internautek opisuje swoją sytuację: „Przeszłam proces rekrutacyjny w pewnej instytucji i miałam zostać zatrudniona na etat (technik laboratoryjny). Praca od 7 do 15, szeroki zakres wykonywanych obowiązków – od mycia szkła po przygotowanie i analizy materiałów wszelakich (to, co akurat będzie do zrobienia, tym mam się zajmować), ewentualne wyjazdy, zatrudnienie na dwa lata. Nagle otrzymuję informację, żebym nie robiła jednak badań lekarskich, ponieważ zatrudnienie ma mieć formę umowy o dzieło. Tylko gdzie tu dzieło?”.
Oto jedna z odpowiedzi: „Oczywiście, będzie to stosunek pracy, nic innego, a pracodawca usiłuje ominąć obowiązujące przepisy. Jeśli zależy pani na pracy, a pracodawca stanowczo odmówi podpisana dokumentu umowy o pracę, może pani tę pracę podjąć i zbierać dowody na to, że pracowała pani w ramach stosunku pracy tj. w terminach i miejscu wskazanym przez pracodawcę i pod jego nadzorem wykonywała jego polecenia (zdjęcia listy obecności, którą pani będzie podpisywać, świadkowie – koledzy, którzy nie będą się bali w razie czego zeznać przed sądem prawdy). Po pewnym czasie może pani anonimowo zawiadomić PIP lub sama pozwać pracodawcę do sądu o ustalenie, że wiąże państwa umowa o pracę, nie umowa o dzieło, a następnie o zapłatę wszystkich obowiązkowych składek dla ZUS, zapłatę ekwiwalentu za urlop itd.”.
Jeśli szef każe ci podpisać umowę o dzieło:
- Walcz o to, żebyś była rozliczana za wykonanie dzieła. Nie zgadzaj się na codzienne przychodzenie na osiem godzin do pracy.
- Zastanów się, czy nie lepiej byłoby założyć jednoosobową działalność gospodarczą. Przez pierwsze dwa lata będziesz na preferencyjnym ZUS-ie (ok. 400 zł miesięcznie), ale jeśli podpiszesz kilka umów o dzieło, które będziesz wykonywać w domu, może się okazać, że ci się to opłaci.
- Ustal, jak długo będziesz pracowała na umowę o dzieło. Jeśli szef zapewni cię, że trzy miesiące, przypomnij mu o tym, gdy trzeci miesiąc będzie dobiegał końca.
- Nie spoczywaj na laurach. Praca o dzieło to nie praca, twój przełożony nie jest twoim pracodawcą (tylko zleceniodawcą), a ty nie jesteś jego pracownikiem (tylko zleceniobiorcą bądź wykonawcą). Dlatego nawet jeśli uda ci się podpisać umowę o dzieło, nie przestawaj szukać pracy (chyba że, jak niektórzy, celowo wolisz umowę o dzieło, by móc odkładać pieniądze).