Podobno żadna praca nie hańbi. Zwłaszcza w Polsce, gdzie bezrobocie teoretycznie z roku na rok spada (aktualnie jest poniżej 10 procent), ale w rzeczywistości trudno o dobrą posadę za godne pieniądze. Z tego powodu grzechem byłoby wybrzydzać, ale wciąż są zawody, które traktujemy jako przykrą ostateczność. Niektórzy w ogóle nie biorą ich pod uwagę, nawet za cenę ubóstwa.
Sprawdziłyśmy, które branże wydają się najbardziej problematyczne, nieprzyjemne, a czasami wręcz upokarzające. O zdanie zapytałyśmy studentki, które już niedługo same będą musiały się odnaleźć na rynku pracy. Nawet jeśli nie wierzą, że znajdą zajęcie w wyuczonym zawodzie, karierę w kilku specyficznych branżach przekreślają już na starcie.
Gdzie nie chciałyby pracować młode Polki? Oto czarna lista...
SPRZĄTACZKA
- Nigdy nie chciałabym nikomu sprzątać. Nie ważne, czy chodziłoby o mycie podłóg w urzędzie czy czyszczenie toalety u prywatnej osoby. To jest chyba kwestia godności, chociaż wcale nie twierdzę, że sprzątaczki są w czymś gorsze ode mnie. Po prostu sobie tego nie wyobrażam. Tego chałatu w kwiaty, miotły, wykręcania szmat, zbierania śmieci. Wiem, że na rynku pracy jest ciężko, ale mimo wszystko uważam, że nadaję się do czegoś bardziej skomplikowanego – mówi nam Beata, 22-letnia studentka rachunkowości.
KASJERKA
- Mogłabym robić wiele rzeczy, które niektórym wydają się upokarzające, ale tylko pod jednym warunkiem. Nie chciałabym wykonywać niewdzięcznego zawodu i spotykać w pracy ludzi, którym powodzi się lepiej. Chyba by mnie szlag trafił. Chodzi mi na przykład o siedzenie na kasie w markecie i obsługiwanie innych. Znając moje szczęście, to pierwszego dnia spotkałabym połowę ludzi ze studiów, sąsiadów, dalszą rodzinę. Poczułabym się zawstydzona, chociaż nie umiem tego jakoś logicznie wyjaśnić – wyznaje Marta.
SALOWA
- Szczerze podziwiam pracowników służby zdrowia, a już zwłaszcza tych na najniższym szczeblu. Trzeba mieć ogromną odwagę i stalowe nerwy, żeby się tym zajmować. Taka salowa robi wszystko – myje podłogi, pacjentów, zmienia im pieluchy, podstawia kaczkę, wynosi śmieci, wyciera krew z podłogi. To nie są przyjemne sprawy. Nie wstydziłabym się pracować w takim zawodzie, nawet byłabym dumna, ale wiem, że nie dałabym sobie rady. Jestem za bardzo wrażliwa i obcowanie z chorymi wykończyłoby mnie psychicznie – dodaje jej 20-letnia koleżanka studiująca socjologię.
TELEMARKETERKA
- Kiedyś uważałam, że nie ma zawodu, którego można by się wstydzić. Skoro ktoś za coś płaci, to znaczy, że akurat taka usługa jest potrzebna. Ale wszystko się zmieniło, kiedy zaczął się szał na telemarketing i wiele razy musiałam dyskutować z takimi ludźmi przez telefon. Wtedy zrozumiałam, że to zawód nie tylko niewdzięczny, ale zwyczajnie podły. Zazwyczaj musisz z zimną krwią kłamać i oszukiwać klientów. Wszystko dla marnych groszy prowizji. Ja bym swoich wartości nie sprzedała za kilka złotych. Ten zawód według mnie należy zdelegalizować – to radykalny osąd Patrycji.
LABORATORIUM MEDYCZNE
- Mogłabym robić prawie wszystko, ale mam jedno skojarzenie. Chodzi o laboratorium medyczne, w którym bada się różne rzeczy. Mam taką osobę w rodzinie i niestety wiem, jak to wygląda. Potrzebny zawód, tylko że specyficzny. Mnie przeraża myśl, że miałabym codziennie obcować z ludzką krwią, albo jeszcze gorzej – moczem i kałem. Jakieś rosnące bakterie, grzyby, pasożyty. Gdzie nie spojrzysz, tam próbki wydzielin z ludzkiego ciała. Już chyba mniej by mnie brzydziło grzebanie w ludzkich wnętrznościach – twierdzi 21-letnia studentka fizjoterapii.
PRACOWNICA FAST FOOD
- Wiadomo, jak to się kojarzy. Wstydliwy zawód to najpierw prostytutka, a zaraz potem pracownik restauracji z niezdrowym jedzeniem. Chodzi raczej o pieniądze, bo np. z kelnerek nikt się nie wyśmiewa, barmanów w dobrych lokalach też. Ale w fast foodzie wiadomo, że pracujesz, jak już nic innego nie masz do roboty i na pewno zarabiasz marne grosze. Mówię, co twierdzą ludzie. Jakbym się znalazła w naprawdę trudnej sytuacji, to wzięłabym taką robotę z pocałowaniem ręki, ale wiadomo, jakie są skojarzenia – to zdanie Ady, która ukończyła pedagogikę.
PRZEDSZKOLANKA
- Z góry przepraszam wszystkie przedszkolanki, bo naprawdę nie mają się czego wstydzić. Potrzebny zawód i bardzo odpowiedzialny. Ja bym się jednak w czymś takim nie widziała, bo małe dzieci są nieobliczalne. Nie umiałabym łagodzić konfliktów między nimi, bo to w końcu maluchy i niewiele rozumieją. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że podopieczny załatwia się w majtki, a ja muszę coś zrobić. Albo, że mam coś do załatwienia, ale muszę siedzieć po godzinach, bo jakiś rodzic nie dotarł na czas. Trudne zajęcie i zazwyczaj chyba mało płatne – podsumowuje 19-letnia Renata.