O udawaniu orgazmów chętnie piszą na forach dyskusyjnych internautki. „Robiłam tak kiedyś, gdy miałam 18 lat i to był mój pierwszy chłopak. Byłam strasznie niedoświadczona i stremowana. Wydawało mi się, że kobieta za każdym razem powinna mieć orgazm… A ja go nie miałam, więc udawałam. Dlaczego? Żeby mój ówczesny chłopak nie poczuł się źle. Chciałam, żeby jego samoocena była wyższa, żeby był spełniony” – opowiada jedna z nich.
„Jestem z moim facetem siedem lat, w tym od sześciu uprawiamy seks i zawsze udawałam orgazmy. Nasze stosunki nie są nudne ani monotonne, oboje jesteśmy bardzo otwarci. Jedyny problem leży właśnie w orgazmie, a raczej w jego braku. Sama potrafię go sobie zapewnić, ale z nim jeszcze nigdy nie doszłam, to chyba jakiś fenomen. Nie powiedziałam mu o tym – a dlaczego? Z prostej przyczyny: nie chcę, żeby czuł się niedowartościowany, gorszy. Poza tym i bez orgazmu seks sprawia mi ogromną przyjemność, więc po co to niszczyć? Czasem lepiej nie znać prawdy, a poza tym kłamałam od początku i myślę, że nie mogłabym się już do tego przyznać” – pisze kolejna internautka.
Rzeczywiście lepiej, żeby mężczyzna nie znał prawdy?
Zacznijmy od tego, dlaczego kobiety w ogóle muszą udawać. Z badań przeprowadzonych przez uczonych z Uniwersytetu w Kansas wynika, że orgazmu nie ma 68 proc. kobiet, które jedynie udają, że ze zbliżenia czerpią rozkosz i satysfakcję. Niektóre z kobiet są tak zaprawione w udawaniu orgazmów, że z niesamowitą łatwością są w stanie oszukać partnera. Problem ze szczytowaniem częściej zdarza się młodym dziewczynom. Sondaże wykazują, że ponad połowa kobiet między 18. a 30. rokiem życia ma problem z czerpaniem satysfakcji z seksu. I choć szacuje się, że średni wiek, w którym osiągamy pełną gotowość do przeżywania orgazmów, to 25 lat, najbardziej aktywne seksualnie są kobiety po trzydziestce.
Brak orgazmu przez dłuższy czas często rodzi frustrację – ok. 95 proc. kobiet, które nigdy go nie przeżyły, nie wie, czy są w stanie się go w ogóle nauczyć. Tymczasem anorgazmię, czyli dysfunkcję seksualną, która objawia się zaburzeniami w występowaniu orgazmu, ma jedynie 1-2 proc. kobiet. W pozostałych przypadkach brak orgazmu to zazwyczaj skutek niedoświadczenia, skrępowania, nieznajomości własnego ciała i swoich potrzeb. Większość kobiet potrzebuje 20-30 minut, aby osiągnąć orgazm, dlatego im dłużej będzie trwała gra wstępna i im więcej uwagi poświęci ci partner, tym lepiej – szczególnie że sam stosunek najczęściej nie jest dłuższy niż kwadrans. Nie bez znaczenia są również umiejętności mężczyzny.
Gdy seks nie kończy się falą rozkoszy, wiele kobiet czuje się winnych. „Nie mam orgazmu, czy coś jest ze mną nie tak?” – zastanawia się jedna z internautek. „Od ponad roku jestem w związku. To mój pierwszy partner seksualny (mam 19 lat). Kocham go i jesteśmy szczęśliwi. Jednak nigdy nie miałam z nim orgazmu, a kochamy się dość często. Nigdy mu się nie przyznałam, że jeszcze mnie nie doprowadził do szczytu. Seks jest wspaniały i sam w sobie sprawia mi przyjemność. Partner się o mnie troszczy i bardziej skupia się na tym, żeby podczas seksu to mi było przyjemnie. Co mam robić? Czy to moja wina? Czy wy też tak macie?” – pyta inna forumowiczka.
Właśnie poczucie winy sprawia, że wiele kobiet – zwłaszcza młodych – postanawia udawać orgazm. Z badań, których wyniki trafiły do magazynu „Journal of Research Sex”, wynika, że osoby udające szczytowanie robią to, aby zadowolić swoich partnerów. Udajemy orgazmy, bo – jak dowodzą badania – ulegamy presji. Czujemy, że seks musi sprawiać nam przyjemność i mamy obowiązek się nim cieszyć, nawet wtedy, gdy zbliżenia nie sprawiają nam satysfakcji. To pokrywa się z cytowanymi wcześniej wypowiedziami internautek, które udają orgazmy, bo nie chcą, aby mężczyzna poczuł się gorszy, niedowartościowany itp. A po pewnym czasie, zdaniem kobiet, zazwyczaj jest już za późno, aby wyznać prawdę.
Kobiety udają orgazmy z jeszcze innych powodów. Bo nie chcą sprawić partnerowi przykrości, bo nie chcą też, aby mężczyzna źle o nich myślał, bo chcą być postrzegane jako idealne partnerki. To pokazuje, że w miażdżącej liczbie przypadków kobiety nie kierują się sobą, tylko zadowoleniem partnera. Zasadnicze pytanie brzmi jednak, kogo w ten sposób oszukujemy. „Dziewczyny, po co udajecie w łóżku? W ten sposób oszukujecie nie faceta, a same siebie. On myśli, że wszystko gra i jest wam z nim dobrze, a przecież nie jest. Ja nigdy nie udawałam orgazmu i nie wyobrażam sobie tego, bo byłabym nie w porządku wobec faceta i przede wszystkim wobec siebie” – przekonuje Zuza.
Ta wypowiedź doskonale oddaje istotę problemu. Kiedy kobieta udaje orgazm, szkodzi samej sobie. Mężczyzna jest bowiem przekonany, że partnerka odczuwa satysfakcję, więc on niczego nie zmienia. A ona wciąż nie może osiągnąć orgazmu – i powstaje błędne koło. Poza tym pamiętajmy, że trudno udawać orgazm na dłuższą metę. Takie zachowanie prędzej czy później doprowadzi do sfrustrowania i zniechęcenia zbliżeniami oraz partnerem. Może pojawić się także chęć spróbowania seksu z innym mężczyzną. Oszustwa w sypialni nierzadko kończą się źle dla związku, a wszystko dlatego, że nie miałyśmy odwagi, aby wyznać prawdę. Co ciekawe, okazuje się, że również mężczyźni czasem udają.
„Nie udawałam, nie udaję i udawać nie będę. Gdy mam problem z orgazmem, mówię wprost chłopakowi, że dziś nie dam rady. I tyle. Kobiety nie są maszynami i nie dochodzą za każdym razem tak jak faceci. Jeśli chłopak tego nie rozumie, nie jest wart żadnej kobiety” – uważa Paula. Przyznając się partnerowi, że masz trudności z osiągnięciem orgazmu, możecie rozpocząć nowy, znacznie ciekawszy rozdział w waszym życiu intymnym. Wspólne poszukiwanie nowych technik, eksplorowanie nieznanych dotąd obszarów na waszej erotycznej mapie i eksperymenty to najlepszy sposób, aby nauczyć się rozkoszy. A jaki przyjemny!
EPN