Kto powiedział, że beauty linia sygnowana własnym imieniem to zaszczyt zarezerwowany wyłącznie dla gwiazd? Tamte czasy minęły wraz z premierą lakierów Pretty Please. Założenie marki jest proste: wybierasz ulubiony kolor emalii i sama ją nazywasz. Swoim imieniem, pseudonimem bądź innym uroczym słowem, które będzie dumnie zdobić buteleczkę.
Na pomysł stworzenia spersonalizowanych lakierów wpadła w 2011 roku Sara Ricklen - mieszkanka Nowego Jorku, absolwentka projektowania mody, miłośniczka kosmetycznych nowinek (uzależniona od malowania paznokci!). Jak zradza w rozmowie z serwisem Fashionista, kilka lat temu postanowiła przygotować wyjątkowy prezent dla mamy: emalię z jej imieniem wydrukowanym na etykietce. Gdy odkryła, że w całym USA nie ma firmy, która oferowałaby podobne usługi, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i powołać do życia Pretty Please. Od tamtego czasu sprzedała już około 10 000 zindywidualizowanych buteleczek, a moda na jej lakiery dopiero się zaczyna.
Urokowi Pretty Please uległyśmy również my. Z palety 18 dostępnych odcieni wybrałyśmy dwa najbardziej iskrzące i zatytułowałyśmy naszymi imionami. Przyznajcie, że wyglądają czarująco!
Własny lakier można zaprojektować za pośrednictwem strony prettypleasenailpolish.com. Cena pojedynczej buteleczki to 10 $, jeśli kupujemy w sześcioelementowym zestawie koszt jednej sztuki wynosi 7 dolarów.
Napis na etykietce nie powinien być dłuższy niż 24 znaki i w żadnym wypadku nie może zawierać wulgaryzmów. Wierzcie bądź nie, ale podobno wiele proponowanych przez klientów nazw brzmi bardzo, bardzo niecenzuralnie.
Wybór kolorów nie jest może szczególnie porywający, ale Ricklen nie ma zamiaru za wszelką cenę gonić za trendami, bo przecież w produkowanych przez nią emaliach chodzi o coś więcej niż topowe barwy.
EXTRA: Już niebawem w ofercie marki pojawią się błyszczyki i szminki. Nie możemy się doczekać!
Więcej podobnych newsów na BOSKA!