REPORTAŻ: Zostałam wegetarianką. Jak zareagowali najbliżsi?

Paulina dzieli się swoimi spostrzeżeniami z pierwszych miesięcy bez mięsa. Poznajcie reakcje jej chłopaka, rodziców, znajomych...
REPORTAŻ: Zostałam wegetarianką. Jak zareagowali najbliżsi?
04.10.2014

Decyzja o zmianie diety zawsze powinna należeć tylko i wyłącznie do nas. To my ponosimy ryzyko i trudności, ale to także my możemy odnieść związany z tym sukces. Nie oznacza to jednak, że to tylko i wyłącznie nasza sprawa. Nie żyjemy w próżni, więc sporo do powiedzenia w tej kwestii mogą mieć również nasi najbliżsi. W przypadku przejścia na wegetarianizm (a zwłaszcza weganizm) musisz liczyć się z tym, że nie każdy to zrozumie i nie każdemu Twój nowy styl życia przypadnie do gustu.

Pojawi się wiele pytań i wątpliwości. Decyzja ta pociąga za sobą również konkretne zmiany – mama będzie musiała się wykazać sporą inwencją, by zastąpić serwowanego co niedzielę schabowego czymś bezmięsnym. Chłopak będzie musiał zapomnieć o stołowaniu się w pierwszym lepszym lokalu, a znajomi mogą czuć się dziwnie, zajadając przy Tobie ociekającego zwierzęcym tłuszczem burgera. Indywidualna zmiana wymusza zmiany także w życiu innych i powinnaś wziąć to pod uwagę.

Paulina nie je mięsa od 2 miesięcy, więc jej wegetariański staż nie jest zbyt imponujący. Tym lepiej, bo wciąż pamięta pierwsze reakcje swojego otoczenia, kiedy ich o tym poinformowała. Czy wszyscy przyjęli tę wiadomość bez mrugnięcia okiem? Oto jej spostrzeżenia.

Miles Aldridge

POCZĄTKI

Dla Pauliny przejście na dietę wegetariańską to nie była kolejna zachcianka, ale prawdziwe wyzwanie. W swoim otoczeniu nie ma ani jednej osoby, która zrezygnowała z jedzenia mięsa. Wychowała się w mięsożernej rodzinie, w której obiad zawsze kojarzył się z kotletem, gulaszem, pieczenią, albo zupą z pływającą na powierzchni kiełbasą. Znajomi zajadają się czymkolwiek, najczęściej sięgając po ulubione kebaby lub burgery, a chłopak nie wyobraża sobie śniadania bez parówek. Wszyscy, w mniejszym lub większym stopniu, spożywają mięso.

Przez wiele lat nie wyobrażałam sobie, że można inaczej. Wtłoczono mi do głowy, że tylko dzięki mięsu jestem zdrowa i silna. Mięso było obecne na każdym stole, przy którym dane mi było zasiadać. Długo się zbierałam, żeby wreszcie ich poinformować o swojej decyzji. Na początku raczej się ukrywałam. Po prostu unikałam wędlin i kotletów, ale tak się długo nie da. Trzeba zmienić całą dietę. Rezygnacja z mięsa to dopiero początek – twierdzi.

Oto, jak zareagowali na to jej najbliżsi. Nasza bohaterka nie miała żadnych oczekiwań, bo nie mogła przypuszczać, jak się zachowają. Nie zawsze było łatwo.

Miles Aldridge

WSPÓŁPRACOWNICY

Wydaje się, że reakcja osób z pracy to najmniejszy problem. Nie trzeba ich nawet o tym oficjalnie informować, bo w końcu każdy dba o własne wyżywienie. A jednak, i tutaj zdarzają się nieprzewidziane sytuacje.

Jak ktoś pyta, to mówię, ale z wegetarianizmem w miejscu pracy się specjalnie nie obnosiłam. Dzisiaj większość już wie i raczej jest im wszystko jedno. Co nie oznacza, że te temat nie wraca. Wciąż wielką sensację wzbudza karton mleka sojowego w lodówce. Ile razy słyszałam pytania, co to i dlaczego... Czasami jakiś troskliwy kolega wyrazi ubolewanie, że on wraca do domu na golonkę, a mnie pozostaje chrupanie marchewki. Czasami dla żartu patrzą, jak przygotowuję sobie śniadanie w biurowej kuchni. Żebym przypadkiem nie przemyciła szyneczki. To niby takie żarty, ale w sumie, ile można? - zastanawia się.

Wychodzi więc na to, że nasza indywidualna decyzja, to tak naprawdę nie tylko nasza sprawa. Potwierdzona przez wiele badań zdrowa dieta wciąż wzbudza niepotrzebne emocje i sensację. Macie podobne spostrzeżenia?

Miles Aldridge

ZNAJOMI

Ze względu na nadmiar obowiązków w codziennym życiu, spotkania z przyjaciółmi możliwe są rzadziej, niż kiedyś. Mimo wszystko, przynajmniej raz w tygodniu Paulina stara się z nimi zobaczyć. Przyjmuje gości u siebie, odwiedza innych lub spędzają czas na mieście. Jej dieta powinna być im zupełnie obojętna. Czy tak jest w rzeczywistości?

Kiedy poinformowałam ich o zmianie diety, to zupełnie nie było tematu. To było coś w stylu „Aha, OK”. W sumie, fajnie, bo co to kogo obchodzi. Musiałam jednak o tym powiedzieć, żeby uniknąć dziwnych sytuacji. Te się jednak ciągle zdarzają. Kiedy przyjmuję ich w swoim mieszkaniu, to nie ma problemu. Przygotowuję coś dla nich i dla siebie, nikt nie wyjdzie głodny. Ale kiedy ja kogoś odwiedzam, to bywa różnie. Spotkałam się na przykład z sytuacją, kiedy koleżanka zrobiła sałatkę, niby specjalnie dla mnie, ale dodała do niej mięso kurczaka. Tak, żeby pasowało każdemu, bo ja przecież mogę je sobie wydłubać. Zupełne niezrozumienie tematu. Skończyły się też kebaby i burgery na mieście, czego wielu nie może mi wybaczyć. Oni by chcieli, ale przecież nie będą jeść przy mnie. Tłumaczę, że nie ma problemu, ale zazwyczaj się rozchodzimy i każdy je na własną rękę. Jedzenie potrafi poróżnić – twierdzi.

Mimo wszystko, Paulina uważa, że znajomi to najmniej problematyczna grupa. Powoli zaczynają rozumieć, na czym to wszystko polega.

Miles Aldridge

CHŁOPAK

Partner Pauliny przyjął strategię, która polegała na zaakceptowaniu nowej diety, ale wciąż starał się ją „nawrócić”. Okazało się, że kilku jego znajomych z pracy także nie jada mięsa, ale czym innym jest obcowanie z wegetarianami w biurze, a czym innym wspólne życie.

Nie zrobił z tego żadnej sensacji, bo wegetarianizm nie był mu całkowicie obcy. Przyjął to do wiadomości, chociaż trochę kręcił nosem. Często jadamy na mieście i raczej nie wybrzydzaliśmy. Teraz trzeba będzie się nagimnastykować, żeby znaleźć coś odpowiedniego dla mnie. Teoretycznie nie miał nic przeciwko, ale później zaczęły się podchody. Zajadał się przy mnie pizzą z salami i pytał, czy nie żałuję. Zamawiał chińszczyznę z kurczakiem, którą uwielbiałam i chciał się nią dzielić. Kiedy przygotowywał sobie jedzenie do pracy, to zawsze zostawiał na wierzchu wędliny. W razie, gdybym zmiękła. Nadal mu się zdarza, że niby zapomina o mojej diecie i proponuje coś mięsnego. Powoli zaczyna jednak rozumieć, że to nic nie da. Jak trzeba, to usmażę mu kotleta. Nie mam z tym problemu – twierdzi.

Kiedy wegetarianizm naszej bohaterki przestał być ciekawą nowością, okazało się, że chłopak wcale nie ma się czego obawiać.

Miles Aldridge

RODZICE

To im zawdzięczamy swoje nawyki żywieniowe. Nic w tym dziwnego, bo większość z nas stołuje się w rodzinnym domu przez przynajmniej kilkanaście, jeśli nie więcej lat. Dla świętego spokoju nie wybrzydzamy i przyjmujemy wszystko, co przygotowuje mama. Nagła zmiana może być dla nich szokiem.

Największą przeprawę miałam z rodzicami, którzy do dzisiaj nie chcą tego zrozumieć. Nie mają zbyt dużej wiedzy na temat dietetyki, więc ciągle pojawiają się stereotypy. Jestem blada, bo nie jem mięsa. Pewnie zaraz się rozchoruję, zabraknie mi siły, nie będę w stanie dać im wnuka. Z całą pewnością mam niedobory żelaza, witamin i ogólnie staję się chodzącą ruiną. Wyniki badań, które niedawno zrobiłam, zupełnie temu przeczą. Praktycznie co tydzień przychodzę do nich na obiad, ale wcale mi tego nie ułatwiają. Nawet ostatnio mama serwowała mięsne rolady, tak jakby zupełnie o mnie zapomniała. Musiałam się zadowolić ziemniakami i gotowaną marchewką. Jak ją coś natchnie, to zrobi dla mnie coś specjalnie, ale chyba nadal wierzy w to, że zrezygnuję i znowu będę „normalna”- mówi Paulina.

Temat diety wciąż pojawia się w ich rozmowach. Nasza rozmówczyni uważa, że potrwa to jeszcze przynajmniej kilka miesięcy, zanim ostatecznie się z tym pogodzą.

Polecane wideo

Komentarze (46)
Ocena: 4.8 / 5
Anonim (Ocena: 5) 08.03.2015 11:10
Co kto lubi, ale jeśli ktoś zostaje wege tylko po to żeby schudnąć a szczerze tęskni za mięsem to mam lepszą opcję; jedz co chcesz i wspomagaj się tabletkami acetomale. Ładnie chudniesz i do tego nie brakuje ci mięsa.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 07.10.2014 21:53
Przeszłam podobną drogę co dziewczyna z artykułu. W marcu miną 3 lata odkąd nie jem mięsa ale moja rodzina do tej pory nie do końca potrafi się z tym oswoić. Rodzice jak najbardziej,mama gotując obiad dla wszystkich zawsze robi coś osobnego dla mnie. Chociaż początki nie były łatwe "rozchorujesz się,będziesz słaba,skąd będziesz miała siła nie jedząc mięsa?" takie argumenty słyszałam. Najgorzej było w pracy,początkowo ukrywałam się z tym aby nie narażać się na kolejne mądre argumenty i nie denerwować tłumacząc kolejnej osobie swojej decyzji. Jednak wspólne posiłki zmusiły mnie do tego,jedni mówili "podziwiam Cię bo ja nie dałbym rady", a inni próbując moje jedzenie m.in tofu mówili "o blee to smakuje jak kauczuk". Także kochani nie przejmujcie się niczym ani nikim,to jest nasza świadoma decyzja i to nasz organizm :) Pozdrawiam wszystkich bęzmięsnych ludków ;p :)
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 04.10.2014 22:35
bycie wege nie jest złe ;) sama od paru lat nie jem mięsa ale odżywiam się zdrowo i nie jem syfów. soki np piję tylko bez cukru i konserwantów.mają takie w sklepie oleofarm. i piję dużo wody :)
odpowiedz
D&P blog (Ocena: 5) 04.10.2014 19:00
Ja też zrezygnowałam z mięsa i nie żałuję,bo czuję się lepiej:-)
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 04.10.2014 15:14
Nie jestem wegetarianką, ale mięso jem raz w tygodniu w piątek i tylko ryby. Nie lubię mięsa, choć jak byłam mała to jadłam praktycznie wszystko. W towarzystwie mam miano wegetarianki bo jak to bywa, według nich wybrzydzam bo jak to można nie lubić kebabów?! ;D znam kilku wegan i wegetarian, ale nie wiem skąd się wzięła ta opinia, że oni narzucają swój styl życia innym. Z tego co zauważyłam to właśnie osoby mięsożerne narzucają tym co nie jedzą mięsa, aby zmieniły się i zaczęły normalnie żyć zapychając się mięsem. I chyba właśnie osoby, które nie akceptują jedzenia bezmięsnego zaczęły wymyślać te brednie na temat wegetarian i wegan ;) Dodatkowo mam koleżankę waga 120 kg, próbowała schudnąć na różne sposoby diety, ćwiczenia i ostatecznie przeszła pierw na wegetarianizm, a potem na weganizm chudła i promieniała w oczach w ciągu roku straciła 60 kg, obecnie mięso je okazjonalnie i trzymam swoją wagę cały czas, bez żadnych efektów jojo itp. ;)
odpowiedz

Polecane dla Ciebie