Większość kobiet może poszczycić się wysokim poziomem inteligencji emocjonalnej, ale czy możemy to samo powiedzieć o naszej inteligencji dietetycznej? To nowe pojęcie, ale jego nieznajomość może prowadzić do nadwagi i otyłości.
Otyłość to, kolejna obok cukrzycy i nadciśnienia, choroba cywilizacyjna, na którą cierpi coraz więcej ludzi. Na domiar złego, powszechnie stosowane diety okazują się nieskuteczne albo ich efekty są krótkofalowe. Bo niewiele osób ma szczęście schudnąć, a po kilku latach nie powrócić do wagi wyjściowej. Według Magdaleny Szymańskiej z poradni dietetycznej Food & Diet, taki stan rzeczy jest spowodowany brakiem inteligencji dietetycznej. Ale zacznijmy od początku…
Nasze odchudzanie często przebiega według typowego schematu:
1. czynnik wzbudzający naszą motywację do działania, np. zbliżający się wyjazd na wakacje, a co za tym idzie, wizja paradowania po plaży w skąpym bikini.
2. Natychmiastowy wybór diety - od razu przechodzimy do działania i stosujemy drastyczne środki, np. głodówkę. W ciągu kilku tygodni zrzucamy hurtowo kilka kilogramów.
3. Nagle pojawia się pokusa, np. w postaci frytek podczas wieczoru spędzonego z przyjaciółmi i ulegamy, a całe odchudzanie diabli biorą.
4. Na nowo tyjemy, pojawia się efekt jo-jo i w efekcie jesteśmy grubsze niż na początku.
Pojęcie inteligencji dietetycznej nie znajduje się w żadnym słowniku, a istnienie tego rodzaju wrodzonej umiejętności nie jest potwierdzone żadnymi fachowymi badaniami. Ale trudno się nie zgodzić, że część z nas ma pewne predyspozycje do komponowania diety i odżywiania się we właściwy sposób, a część nie. Dbanie o rozwój tej sfery naszego intelektu, która odpowiada za wybory żywieniowe, może sprawić, że zaczniemy myśleć o żywieniu jak o stylu życia, a nie jak o zagłuszaniu głodu.
Pierwszy krok do rozwoju inteligencji dietetycznej to zmiana naszego nastawienia do odżywiania. Punktem wyjściowym jest zrozumienie, że każdy człowiek ma wolną wolę. Jeśli chce się poświęcić, przejść na dietę, a w nagrodę otrzymać zdrowie i szczupłą sylwetkę, to jego wybór. Jeśli nie jest gotowy na takie poświęcenie, a zmianę jadłospisu i stylu życia traktuje jak karę, nie ma przymusu.
Kolejna umiejętność, jaką należy zdobyć, aby budować swoją inteligencję dietetyczną, jest sztuka dobrego wyboru. Trzeba zdać sobie sprawę, że jeśli mamy do dyspozycji, np. 1500 kcal dziennie, możemy je różnie zagospodarować. Możemy zjeść wysokokaloryczny, ale skromny obiad (np. w postaci kawałka pizzy) albo obfity, ale lekki i dietetyczny. To od nas zależy, czy pójdziemy na łatwiznę i pochłoniemy ociekające tłuszczem ciasto z kawałkami nadtrawionych warzyw, serem i pikantnym sosem, czy też poświęcimy więcej czasu na gotowanie i przygotujemy sobie chude, białe mięso z warzywami i brązowym ryżem albo pieczonego łososia z koperkowym sosem light. Zdecydowanie więcej przyjemności i służących zdrowiu składników odżywczych da nam dietetyczne, sprzyjające sylwetce jedzenie, a nie puste kalorie, które odkładają się w postaci tłuszczu wokół bioder.
Ale skąd wiedzieć, co jest zdrowe, a co nie? Najlepiej skonsultować się ze specjalistą dietetykiem, który przygotuje dla nas indywidualną dietę, dzięki której nie tylko nie będziemy się głodzić, ale zrzucimy parę kilo.
Niestety, trzeba się liczyć z tym, że jeśli oddamy swoją dietę całkowicie w ręce specjalisty, w naszym jadłospisie mogą się nie znaleźć potrawy, które kochamy. A zrezygnowanie z ulubionych dań jest trudne i nieprzyjemne. Dlatego warto przemyśleć, z czego nie chcemy rezygnować, a co jednocześnie można przyrządzić w sposób lekki i dietetyczny.
Magdalena Szymańska z magazynu „SPA Houses” porównuje:
„Dla przykładu: uwielbiam pierogi - nie muszę z nich rezygnować, lecz ograniczyć ich ilość i sposób podania. Wracając do naszych przeliczeń, mając do dyspozycji 500 kcal - możemy zjeść 7 pierogów z dodatkiem ugotowanych brokułów i surówką z buraków lub 5 szt. pierogów podsmażonych na skwarkach i koniec. Widzisz różnicę? Analogicznie możemy postąpić z lasagne, spaghetti - rezygnując z mięsa wieprzowego na korzyść mięsa z indyka i dodając do posiłku warzywa. Według tej zasady dania będą obfite i zdrowe”.
Na koniec warto wspomnieć, że jednorazowe ustępstwo na rzecz swojego łakomstwa nie musi rujnować całej diety. To, że raz na jakiś czas zrobisz sobie „żywieniowy dzień dziecka”, nie oznacza, że przekreśliłaś tym jednym ciastkiem wszystko, co do tej pory zyskałaś. „Jednego dnia będzie rogalik na śniadanie, ale już drugiego wybierzesz zdrowy i obfity zestaw i będziesz działać dalej”- dodaje Magdalena Szymańska.