Konia z rzędem temu, kto wie, ile wymyślono dotąd diet odchudzających. Kilkadziesiąt? Kilkaset? A może więcej? Faktem jest, że z mediów co i rusz dowiadujemy się o nowych „cudownych” jadłospisach. Niektóre z nich wydają się naprawdę absurdalne. Zanim je jednak skrytykujemy, uważajmy. Okazuje się, że niektóre dziwne sposoby na odchudzanie naprawdę działają!
Brzmi jak dobry żart, naukowcy potwierdzili jednak, że jedzenie czekolady może przyczynić się do zgubienia niechcianych kilogramów. Zdaniem uczonych należy jeść dwie-trzy kostki ciemnej (gorzkiej) czekolady dziennie – czyli ok. 7,5 g, żeby zacząć chudnąć. Czekolada powinna zawierać minimum 60 proc. kakao. Poza tym uczeni zwracają uwagę, że czekolada ma dość niski indeks glikemiczny, więc po jej zjedzeniu poziom glukozy wzrasta powoli, nie gwałtownie, jak po niektórych potrawach czy napojach bogatych w łatwo przyswajalne węglowodany.
Specjaliści z University of California w San Diego odkryli, że osoby, które jadły czekoladę, były szczuplejsze od osób, które sobie wszystkiego odmawiały. Wytłumaczono to faktem, że ten smakołyk zawiera substancje, które zapobiegają odkładaniu się tłuszczu.
Fot. Thinkstock
Oto kolejna informacja, którą warto zapamiętać, choć wydaje się absurdalna: ciastko zaserwowane na śniadanie pomaga w odchudzaniu! Naukowcy z Izraela są przekonani, że zjedzenie kawałka ciasta na dobry początek dnia, nawet z bitą śmietaną i kaloryczną polewą, zapewni nam na długo uczucie sytości, dzięki czemu w ciągu dnia zjemy mniej posiłków. Naukowcy na podstawie własnych badań odkryli też, że osoby po takiej diecie były mniej narażone na efekt jo-jo.
Fot. Thinkstock
Dieta paleolityczna podbiła Stany Zjednoczone; coraz popularniejsza robi się także w Europie. Stosujący nią ludzie chudną, mają w sobie mnóstwo energii i świetnie się czują. Nie da się jednak ukryć, że dieta paleo jest co najmniej dziwna. Jej założeniem jest cofnięcie się do czasów, kiedy… ludzie żyli w jaskiniach, jadali dziko rosnące owoce i warzywa, pili tylko czystą wodę i polowali na dziką zwierzynę. Dieta paleolityczna odrzuca natomiast wszystko, czego nasi przodkowie nie znali – produkty zbożowe, cukier, sól, produkty mleczne, rośliny strączkowe czy przetworzone oleje.
Fot. Thinkstock
O jednym trzeba jednak pamiętać – pradawni ludzie w pogoni za zwierzyną bardzo dużo się ruszali. Żeby więc dieta paleo była skuteczna, trzeba żyć aktywnie.
Zagraniczni naukowcy momentami przechodzą samych siebie. Uczeni z uniwersytetu w Salt Lake City odkryli, że w drodze do wymarzonej sylwetki najważniejszy jest… odpowiedni talerz i widelec. Zdaniem amerykańskich ekspertów niebieski talerzyk i duży widelec to nasi sprzymierzeńcy w walce z nadwagą. Jak to możliwe? Ponoć duży, 21-centymetrowy widelec wymaga skupienia większej uwagi na samym jedzeniu. Spożywający odczuwają wtedy satysfakcję nie tylko z powodu zaspokajania głodu, ale również z samego faktu wykonywania czynności jedzenia.
Fot. Thinkstock
A co z niebieskim talerzykiem? Naukowcy tłumaczą, że żywność podana na małym talerzu wydaje się znacznie większa, a kolor niebieski oszukuje mózg w ten sposób, że szybciej wywołuje uczucie sytości. Unikać powinniśmy natomiast jedzenia na talerzach czerwonych albo pomarańczowych.
Kolejna szalona dieta nazywa się Shangri-La i jest dziełem doktora Setha Robertsa, który oparł swoją teorię na tzw. punkcie odwołania (set point) – jest nim waga, do której ciało dąży poprzez zmniejszanie lub zwiększanie poczucia głodu. Dr Seth Roberts stwierdził bowiem, że ciało samo dąży do optymalnej dla siebie wagi. Kluczem do schudnięcia jest zatem obniżenie granicy poczucia głodu i zredukowanie apetytu, co można osiągnąć… spożywając każdego dnia 1-4 łyżeczek bezsmakowego oleju (np. oliwy z oliwek) lub tyle samo cukru lub fruktozy rozpuszczonej w wodzie.
Fot. Thinkstock
Olej należy przyjąć najpóźniej godzinę przed posiłkiem. W ten sposób, zdaniem Robertsa, możemy się spodziewać mniejszego głodu, a następnie mniejszej ochoty na łakomstwo. Niektórzy naukowcy zalecają też spożywanie oleju lnianego, który wzmacnia błony śluzowe układu pokarmowego, co z kolei korzystnie wpływa na tempo przemiany materii i pozbycie się toksyn.
Z badań opublikowanych przez magazyn „Science” wynika, że bytujące w naszych jelitach bakterie mogą wpływać na obwód w pasie, a działając na nie, możemy się skutecznie odchudzić. Amerykańscy naukowcy przekonują, że każdego dnia należy spożywać przynajmniej szklankę produktów zawierających żywe kultury bakterii, żeby zacząć tracić na wadze. Bakterie pomagają nam ponoć przyswoić tylko to, co jest potrzebne. Autorka programu Stella Metsowas twierdzi, że na diecie bakteryjnej jej podopieczni stracili nawet 6 kg w pół roku, nie wyznaczając sobie żadnych ograniczeń pod względem liczby spożywanych kalorii.
Fot. Thinkstock
Z tego niecodziennego sposobu na odchudzanie korzystał ponoć Elvis Presley. Potocznie metodę nazywa się „Dietą Śpiącej Królewny”, która wykorzystuje prosty fakt, że gdy śpimy, nie jemy. Rozwiązanie? Jak najwięcej snu. Osoby na „Diecie Śpiącej Królewny” podobno wprowadzają się w stan uśpienia różnymi farmaceutykami czy innymi metodami.
Za tym ciekawym sposobem na pozbycie się nadwagi może przemawiać fakt, że spokojny sen jest niezbędny, aby zachować szczupłą sylwetkę. Lekarze z centrum medycznego Walter Reed Army w Waszyngtonie dowiedli, że ci, którzy śpią krótko albo zarywają noce, mają większą skłonność do przejadania się, co szybko może skutkować nadwagą lub nawet otyłością.