Do niedawna, według przepisów Unii Europejskiej, wartość kaloryczna produktu light musiała być mniejsza od typowego produktu o co najmniej 30%. Obecnie, wykorzystanie słowa „light” na opakowaniu reguluje szczegółowe rozporządzenie Parlamentu Europejskiego. Każdy producent tego typu żywności może ją nazwać w ten sposób tylko wtedy, gdy jej wartość kaloryczna nie przekracza 40 kcal na 100 gramów produktu stałego i 20 kcal na 100 ml produktu płynnego.
Cukier w wyrobach light zastępuje się słodzikami, aby obniżyć wartość energetyczną. Najpopularniejszy to aspartam (jest 200 razy słodszy niż naturalny cukier), którego wystarczy odrobina, aby uzyskać słodki smak. W ten sposób słodzi się większość produktów light, np: dżemy niskocukrowe, colę light, gumy do żucia, czekolady i multiwitaminy.
Najpopularniejsze produkty light – jeść czy nie jeść?
Cola. To niesamowite, ale wypicie szklanki coca-coli light dostarczy ok. 0,6 kcal, podczas gdy zwykła ma ich ponad 100. Pamiętaj, że cola, jaka by nie była, to zawsze cola. Z cukrem czy bez, jest tak samo szkodliwa i niebezpieczna dla naszego organizmu. W obu napojach znajduje się bowiem kwas fosforowy (używany jako regulator kwasowości). Zwiększone spożycie fosforu narusza równowagę mineralną, jak również obniża poziom wapnia, co prowadzi do znacznego osłabienia kości i zębów. Pijąc gazowane napoje słodzone aspartamem, nie schudniesz.
Chrupkie pieczywo. Pozornie wydaje się błogosławieństwem dla sylwetki - tyle się mówi o jego lekkości. Niestety, jedna jego kromka ma około 35 kcal. Zazwyczaj jedną się nie najemy. Sięgamy więc po kolejne, tłumacząc sobie w myślach, że przecież to produkt light. Następnym razem skosztuj kromkę pieczywa razowego (niecałe 70 kcal) zamiast kilku chrupkich.
Jogurty, mleko, sery. W dietetycznej wersji zawierają tyle samo wapnia, co wersja pełnotłusta. Mają za to obniżoną wartość kaloryczną, np. żółty ser light zawiera 17 proc. tłuszczu, podczas gdy tradycyjny ok. 50 - 60 proc. Jogurty, margaryny i majonezy light są niskokaloryczne, a więc zdrowsze od tradycyjnych (margaryna ma np. 270 kcal zamiast 740). Powinny je jeść osoby z nadwagą, dbające o serce i właściwy poziom dobrego cholesterolu oraz trójglicerydów.
Czekolada. Może i zawiera mniej cukru, ale za to o 8 % więcej tłuszczu, więc jest jednym wielkim dietetycznym oszustem! To za sprawą zwiększonej ilości tłuszczu pozostaje smaczna, a my nabieramy się na słówko „light” i bez wyrzutów sumienia zjadamy całą tabliczkę. Podsumowując, czekolada light jest winna otyłości i dodatkowym fałdkom na biodrach. Na domiar złego, jest słodzona niezbyt zdrowym słodzikiem, pobudza wydzielanie insuliny i sprawia, że szybko robimy się głodne.
Triki i pułapki:
1. Ważne, aby nie jeść wyłącznie produktów light. To kompletnie nie ma sensu, z uwagi na to, że jedząc ciągle czekoladę czy wafelki z dopiskiem light, przytyjemy. Te produkty, pomimo tego, że są odtłuszczone, nadal mają sporo kalorii.
2. Produkty light rzeczywiście zawierają mniej tłuszczu i cukru niż ich tradycyjne odpowiedniki. Jednak, kiedy mamy świadomość, że jemy batonik, który zamiast 300 kcal ma tylko 120, spożyjemy takie trzy.
3. Należy pamiętać, że niewielka ilość tłuszczu jest niezbędna do prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu. Jedząc produkty zawierające niewielkie ilości lub zupełnie pozbawione tłuszczu, narażamy się na niedobory witamin A, E i D (są one rozpuszczalne tylko w tłuszczach). Tłuszcz wspomaga też wchłanianie beta-karotenu i likopenu - substancji zapobiegających chorobom serca i nowotworom. Warto pamiętać, by nie łączyć napojów light z alkoholem. To połączenie bardzo obciąża wątrobę.
4. Nadmierne spożywanie odtłuszczonych produktów może być przyczyną biegunek i niestrawności. Czasami powoduje zaburzenia snu. Ich jedzenie jest szczególnie szkodliwe dla kobiet w ciąży, karmiących oraz osób starszych.
Zobacz także:
Największe kulinarne obrzydliwości!
Jedząc wytrawny Casu Marzu, trzeba wszystko dokładnie przeżuwać. W innym wypadku, wciąż żywe larwy przeżują nasze jelita.
Porada dietetyka: Jak zmobilizować się do rozpoczęcia diety?
Każdego dnia powtarzamy w myślach, że weźmiemy się za siebie od jutra albo od przyszłego tygodnia. I tak dzień po dniu, tydzień po tygodniu…