Statystycznie każda kobieta przynajmniej raz w życiu podejmuje decyzję o odchudzaniu. Najczęściej przechodzimy wtedy na dietę, ćwiczymy, rzadziej sięgamy po pigułki odchudzające – wynika z badań. Gdyby im wierzyć, okazałoby się, że w większości odchudzamy się racjonalnie i zdrowo. Tyle że teoria bywa daleka od rzeczywistości. Polki często przechodzą same siebie, gdy podejmują walkę z dodatkowymi kilogramami. Oto, co potrafią zrobić.
Dieta jest faktycznie jednym z naszych najczęstszych wyborów, kiedy postanawiamy się odchudzić. Sęk w tym, że często nie jest to jadłospis ani racjonalny, ani zdrowy. Zwłaszcza gdy odchudzamy się, objadając się… ciastem. „Dziewczyny, odkryłam rewelacyjną dietę. Do śniadania jesz kawałek tortu, a potem przez resztę dnia niskokaloryczne posiłki. Ja jestem już na tej diecie od czterech dni i jak na razie czuję się super. Polecam” – przekonuje internautka Beata. Ma to potwierdzenie w badaniach naukowych. Izraelscy uczeni odkryli, że kawałek ciasta na śniadanie zaspokaja ochotę na cukier na resztę dnia. U otyłych osób, które się tak odżywiały, rzadziej pojawiały się potem napady głodu.
Problem w tym, że wiele Polek zbyt dosłownie zrozumiało zalecenia izraelskich badaczy. Niektóre z nas potrafią dzień zacząć i… skończyć kawałkiem tortu. Wiele Polek ma także problem z utrzymaniem niskokalorycznej diety. Pisze o tym jedna z forumowiczek. „Słyszałam o tym jedzeniu ciasta na śniadanie, ba, nawet skusiłam się na to i stanowczo odradzam! Tort tylko rozbudzał mój apetyt i ciężko mi było potem wytrzymać na niskokalorycznej diecie. Zamiast schudnąć, przytyłam! Nic nie zastąpi zdrowej diety i treningów”.
Ale spożywanie ciasta na śniadanie to nic w porównaniu z innymi produktami, które zjadają kobiety, by schudnąć. „Słyszałam, że jak się zje trochę papieru toaletowego (tak!), to żołądek wypełni się celulozą, która spowoduje brak łaknienia i wchłonięcie tłuszczów” – przekonuje jedna z internautek. I trudno się temu dziwić, skoro jakiś czas temu media obiegła informacja, że modelki, by zachować bardzo szczupłą sylwetkę, potrafią jeść wyłącznie… waciki nasączone wodą lub sokiem. To nie wszystko. Modelki podobno niekiedy żywią się kostkami lodu, ewentualnie z zamrożonym w środku owocem.
Wiele tego typu informacji zostało zdementowanych, ale jest grupa Polek, które metody modelek wzięły sobie do serca. Jedna z internautek opowiada historię swojej siostry, która odchudza się, połykając nasączone waciki. „Odkąd wiem, co robi, jestem w szoku. Boj się, że jakoś poważnie uszkodzi swoje wnętrzności albo zachoruje na sepsę. Myślicie, że tak może być? Próbowałam ją nastraszyć, ale ona powiedziała mi, że robią tak teraz modelki i jakoś żyją”.
Odchudzające się młode kobiety szkodzą sobie nie tylko tym, co jedzą. Niektóre sięgają po różne preparaty, które jednak z gubieniem nadwagi mają niewiele wspólnego. Internautka Marta twierdzi, że schudła, stosując… lek na depresję. „Zupełnie zabija potrzebę głodu, możesz nie jeść przez 2-3 dni. Tylko że czuć ssanie w brzuchu. Brałam go przez 4 dni i przerwałam, bo schudłam 2 kg” – pisze Marta. Parę lat temu głośno było o jednym z leków na kaszel (w formie tabletek lub syropu). Produkt powodował jednak wiele skutków ubocznych – m.in. bezsenność, problemy z cerą i brak apetytu. „Na odchudzanie jest świetny, zrzucasz kilogram po kilogramie, w ogóle nie chce ci się jeść” – czytamy na forum dyskusyjnym. Internautki przekonywały, że najlepiej wziąć kilka tabletek tego preparatu i popić je mocną kawą, by wzmocnić działanie. Tyle że taka „kuracja” mogła skończyć się nawet ciężkimi chorobami, problemami z sercem itp.
Ostatnio głośno jest na temat nielegalnych tabletek z… tasiemcem, które stały się nową, szokującą metodą na odchudzanie. Ich nieumyślne stosowanie może doprowadzić nawet do śmierci. Młode kobiety, by się odchudzić, często sięgają także po herbaty i środki przeczyszczające.
Niedawno sekret swojej idealnej figury zdradziła Jessica Alba. Aktorka wyznała, że po urodzeniu drugiego dziecka przez trzy miesiące dzień i noc miała na sobie bardzo ciasny gorset. „Potwornie się pociłam, ale było warto” – stwierdziła w rozmowie z magazynem „The Edit”. Polki szybko podchwyciły temat. „Nie lubię ćwiczyć, z dietą też bywa różnie, ale od paru dni noszę obcisły gorset, głównie po domu i w nocy. Mam nadzieję, że będą efekty” – wyznaje Ala. „A ja ściskam się paskiem tak, że ledwo oddycham. Jeśli robić to ciągle, to potem nie jestem głodna, nawet jak poluźnię pasek” – dorzuca inna internautka.
Lista dziwnych odchudzających metod, na które decydują się młode Polki, jest znacznie dłuższa. Picie oleju, wciąganie rozdrobnionych pokarmów przez słomkę czy jedzenie z zatkanym nosem – to tylko niektóre. W tym ostatnim przypadku chodzi o to, że nie czujemy wtedy smaku, więc nie objadamy się, tylko jemy dokładnie tyle, ile potrzebuje nasz żołądek.
Jak doniósł „New York Times”, jeden z najnowszych wynalazków na odchudzanie to specjalna rurka włożona do nosa, przez którą przyjmuje się pożywienie. „W taki sposób przez dziesięć dni do organizmu docierają składniki odżywcze, ale bez węglowodanów. Cudowne działanie zawdzięcza się temu, że ciało spala tłuszcz, a nie cukier. Dietę prowadzi lekarz, który przez cały czas obserwuje pacjentki i bada ich samopoczucie” – pisze „New York Times”. Kuracja kosztuje ok. 4,5 tys. zł.
Bardzo nietypowym sposobem na odchudzanie jest także… oglądanie horrorów. Zdaniem naukowców w czasie 90-minutowego seansu filmu grozy można spalić trzykrotnie więcej kalorii niż podczas patrzenia w pusty ekran. Przeciętny horror pozwala nam spalić ok. 113 kalorii. „Gdy jesteśmy w stresie lub się boimy, w naszych organizmach wzrasta poziom adrenaliny. To sprawia, że tempo metabolizmu znacznie przyśpiesza” – stwierdzili badacze.
Ewa Podsiadły-Natorska